reklama

Kłodzko. Śmierć małej Hani. Wyrodna matka już na wolności

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Gazeta Kłodzka

Kłodzko. Śmierć małej Hani. Wyrodna matka już na wolności - Zdjęcie główne

foto Gazeta Kłodzka

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Na sygnale Sąd uznał, że śmierć 3-letniej Hani to nie zabójstwo. Matka dziewczynki, skazana na 3,5 roku więzienia, wyszła na wolność. Podczas apelacji będzie odpowiadała z wolnej stopy.
reklama

Kłodzko. Hania była bita i gnębiona przez wiele miesięcy. 19 lutego 2021 roku zmarła. Łukasz B., konkubent matki Hani, kopnął małe dziecko w brzuch. Pękła śledzona. Lucynę K. i jej konkubenta Łukasza B. prokuratura oskarżyła o to, że działając wspólnie i w porozumieniu znęcali się ze szczególnym okrucieństwem nad 3-letnią Hanią, a 19 lutego zabili ją.

Sąd Okręgowy w Świdnicy uznał jednak, że śmierć 3-letniej Hani to nie zabójstwo, ale spowodowanie obrażeń skutkujących śmiercią. Łukasza B. skazał na 17 lat więzienia, a Lucynę K. na 3,5 roku więzienia. Wyrok nie jest prawomocny. Oskarżyciele zapowiedzieli apelację.

Dla mnie to jest niepojęte, że sąd wypuścił na wolność tę wyrodną matkę - ocenia jedna z mieszkanek kamienicy, w której doszło do zbrodni. Mam nadzieję, że ta s... nie wróci tu mieszkać - dodaje.

Podczas apelacji Lucyna K. będzie odpowiadała przed sądem z wolnej stopy. Jeśli sąd wyższej instancji utrzyma wyrok, obrońca Lucyny K. będzie mógł złożyć wniosek o warunkowe umorzenie reszty kary. Wtedy wyrodna matka do więzienia, w którym była rok i 9 miesięcy, już nie wróci.

ŚMIERTELNY KOPNIAK

Tragedia, o której mówiła cała Polska, rozegrała się 19 lutego 2021 roku w jednym z mieszkań w dużej kamienicy przy ul. Więźniów Politycznych w Kłodzku. Matka dziewczynki zeznała, że zauważyła, iż jej córka zmoczyła się do łóżeczka. 30-letnia kobieta postanowiła wymierzyć jej karę.

Szlochające dziecko zaciągnęła do łazienki i wsadziła na kilka minut pod strumień zimnej wody. Po zimnym prysznicu dziecko zaczęło wymiotować i tracić przytomność. Wezwano pogotowie ratunkowe, ale było za późno. 

Hania zmarła. Wkrótce okazało się, że historia jest jeszcze bardziej mroczna. Przeprowadzona sekcja zwłok wykazała, że to nie wychłodzenie organizmu, lecz pobicie było przyczyną śmierci. Łukasz B. przyznał się do kopnięcia Hani, co doprowadziło do pęknięcia śledziony i śmierci. 

KURATOR W KŁODZKU

Prokuratura oskarżyła także kurator są dową, która sprawowała nadzór na rodziną Lucyny K. Zarzuca pracownicy sądu niedopeł nienie obowiązków służbowych polegające na braku właściwej, wymaganej przepisami prawa kontroli środowiska rodzinnego Lucyny K., braku współpracy z właściwymi instytucjami, takimi jak szkoła i przedszkole, do których uczęszczały dzieci Lucyny K., braku weryfikacji uzyskiwanych informacji o stosowaniu przemocy wobec małoletniej Hani, a także podawanie nieprawdy w sporządzanej dokumentacji z dozoru.

Podejrzana nie przyznała się do popełnienia zarzucanego jej czynu. Twierdzi, że nadzór kuratorski sprawowała w sposób prawidłowy i rzetelny. Jej sprawa zostanie rozpoznana przez Sąd Rejnowy w Kłodzku. Grozi jej do 5 lat więzienia. 

NIEMI I GŁUSI

Hania była bita przez wiele miesięcy. Dlaczego urzędnicy sądowi i społeczni to zignorowali? Rodzina Hani z Kłodzka była otoczona nadzorem sądowym i społecznym. Miała kuratora i asystenta rodziny, którzy regularnie odwiedzali mieszkanie przy ul. Więźniów Politycznych.

Jak to się stało, że nie zauważyli żadnych niepokojących sygnałów? Okazuje się, że sygnały wskazujące na niewłaściwe metody wychowawcze były. I było ich tyle, że kurator sądowa poprosiła rodziców, żeby rozebrali dziewczynkę, by mogła obejrzeć Hanię. Kurator zobaczyła wtedy ślad po klapsie na pośladku. To jednak, w ocenie sądu, nie stanowiło przesłanki do ustanowienia pieczy zastępczej. W dokumentach to „tylko klaps”. Szkoda, bo dzisiaj prokuratura mówi o długotrwałym znęcaniu się nad dzieckiem i ciężkim pobiciu, które skutkowało śmiercią.

Urzędnicy zainteresowali się Hanią i jej rodziną, gdy dziewczynka miała kilkanaście miesięcy. Wszystko dlatego, że dziecko miało zasinione oczy. Poza tym kurator rodziny miała otrzymać informacje o „niewłaściwych metodach wychowawczych”, między innymi izolowaniu i częstych klapsach.

Było też zgłoszenie na policję od jednej z sąsiadek, która nie mogła obojętnie słuchać płaczu małego dziecka. Policja przyjechała i stwierdziła, że wszystko jest ok. Oni też uwierzyli zapewnieniom matki, że to tylko kolka jelitowa i mieli pretensje do sąsiadki, że ta bez powodu wezwała funkcjonariuszy. 

Płacz było słychać często - mówiła po tragedii jedna z sąsiadek. Ale po tym zdarzeniu z policją nikt już więcej tego nie zgłaszał - dodaje. 

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama