Dorota Gothsonner, właścicielka pensjonatu Zacisze, wygrała z władzami miasta w sądzie. Prawomocny wyrok niczego nie zmienił. Turyści odwiedzający jej pensjonat wciąż są szykanowani. Gothsonner napisała skargę do sądu, bo od uprawomocnienia się wyroku minęło już 321 dni; zapowiada także przekazanie sprawy komornikowi. Dlaczego władze stolicy turystycznego hrabstwa, zamiast pomagać wciąż przeszkadzają jej w prowadzeniu małego hoteliku? - zastanawia się Romuald Piela
Do ośrodka Zacisze można dojechać z dwóch stron: ul. Hłaski i ul. Czarnieckiego. Przy tej pierwszej, od ponad trzech lat, stoi znak zakazujący wjazdu na nią autobusom.
- A właśnie ul. Hłaski można dojechać na wybudowany przez nas parking - wyjaśnia Dorota Gothsonner. - Niestety kilku mieszkańców tej ulicy, w tym wiceprzewodniczący rady miasta Grzegorz Muskała, traktuje tę drogę jak swoją własność - dodaje szefowa pensjonatu. Trzy lata temu przy "ich" drodze ustawiono znak zakazu wjazdu, opatrzony kuriozalną tabliczką "Dotyczy pojazdów gości ośrodka "Pokoje Gościnne" ul. Czarnieckiego 1 A".
- W sprawie tego znaku napisaliśmy skargę do prezydenta Kaczyńskiego i to pomogło, bo zniknął. Co do drugiego znaku – zakaz wjazdu autobusów - musieliśmy się sądzić - uzupełnia Gothsonner.
- Niestety sądowa wygrana niczego nie zmieniła. Znak jak stał, tak stoi - zauważa.
Pod koniec grudnia szefowa pensjonatu napisała - w związku z nie respektowaniem prawomocnego wyroku - skargę do sądu. Zapowiada też skierowanie spawy do komornika, bo samorządowcy, pomimo upływu ponad 320 dni, nie wypłacili jej zasądzonej kwoty tytułem zwrotu kosztów sądowych (790 zł).
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.