Kiedy pojawiło się Twoje zainteresowanie tańcem z ogniem?
Moja pierwsza styczność z ogniem miała miejsce w 2015 roku podczas obozu harcerskiego organizowanego przez Hufiec ZHP Bystrzyca Kłodzka w Międzywodziu. Tematem obozu była „cyrkolandia” prowadzona przez Teatr Uliczny TUB, do którego później dołączyłam.
Dlaczego to robisz? Co fascynuje Cię w ogniu, w jego połączeniu z tańcem?
Taniec z ogniem jest dla mnie pewnego rodzaju odskocznią od codzienności. Jestem osobą bardzo żywiołową, a jednocześnie wrażliwą na sztukę, dlatego ogień łączę z tańcem co razem tworzy ciekawą dla oka publiczności kompozycję. Ogień jest żywiołem, który doskonale opisuje mój charakter dzięki czemu jest to dla mnie pewnego rodzaju znak rozpoznawczy. Ale tak, jak zapałka nie pali się wiecznie tak ja staram się przekazywać ten płomień dalej i rozpalać kolejne szalone dusze.
Musiałaś się nauczyć tańca z ogniem, samo to nie przychodzi. Jak długą drogę przeszłaś?
Wydaje mi się, że dużą rolę w tańcu odgrywa przede wszystkim dusza i wrażliwość artystyczna, którą tancerze przekazują w swój niepowtarzalny sposób. Jest to pewnego rodzaju zapalnik do nauki nowych sztuczek i tricków. W moim przypadku pierwszy kontakt ze sprzętem okazał się najlepszą przygodą w życiu. Było to dla mnie coś naturalnego i po pewnym czasie ogniste rekwizyty traktowałam jak przedłużenie ciała, nad którym ma się 100 procent kontroli. Oczywiście nie zawsze było kolorowo i nie zawsze wszystko przychodziło z taką łatwością. Będąc w szkole średniej praktycznie każde popołudnie spędzałam na nauce techniki tańca z ogniem. Uwielbiam wyzwania więc często stawiałam sobie wysoko poprzeczkę co zabierało mi tygodnie spędzone nad opracowywaniem układów i sposobów na lepsze pokazy. Moja przygoda ma swój start w Teatrze Ulicznym TUB gdzie spędziłam około 4 lata. Następnie rozpoczęłam współpracę z Dagmarą Przewłocką – moją inspiracją a jednocześnie ognistą przyjaciółką. Razem założyłyśmy duet tańca z ogniem i światłem „Flamme”, który gościł na niejednym weselu i imprezie okolicznościowej. Występowało nam się fantastycznie i idealnie rozumiałyśmy się na scenie. Dagmara jest obdarzona niesamowitym poczuciem rytmu oraz doskonale zna się na pracy ciała, dzięki czemu zawdzięczam jej mój postęp pod względem tanecznym oraz ruchowym. Zajmuje się także terapią dźwiękową oraz grą na bębnach afrykańskich, więc oprócz tańca mogłam poznać inne, ciekawe pasje i zajęcia. Współpracowałyśmy z innymi teatrami, reżyserami, bractwami rycerskimi, muzykami, dziećmi, ośrodkami kultury a nawet z operą. Zdecydowanie jest to jeden z rozdziałów mojego życia, do których bardzo często wracam wspomnieniami.
Przed rozpoczęciem studiów założyłam młodzieżową grupę tańca z ogniem i światłem „ARTmagedon”, do którego należą niezwykle zdolne dziewczynki z gminy Międzylesie, które dzielnie machają ogniem mimo swojego młodego wieku. W roli trenera czułam się niesamowicie i bardzo motywował mnie ich zapał i chęć do nauki. Z pewnością dużo się od nich nauczyłam, a każdy pokaz przeżywaliśmy wspólnie przez długi czas. Dziewczynki na początku swojej działalności były dużym fenomenem i dzięki zaufaniu ich rodziców robiliśmy razem cuda. W okresie naszej przygody tworzyliśmy niezwykle zgraną ognistą rodzinę.
Jak często trzeba trenować, żeby być dobrym?
Odkąd założyłam młodzieżową grupę tańca z ogniem i światłem „ARTmagedon” mogę z pewnością stwierdzić, że nie ma poprawnej odpowiedzi na to pytanie. Niektóre osoby są bardziej uzdolnione pod względem technicznym, a inne dynamicznym. Są tancerze, którzy dzięki ciężkiej pracy i latom treningów osiągają wysoki poziom swoich pokazów, ale są też tacy, którzy już urodzili się z talentem do tańca z ogniem. W tej dziedzinie na pewno pomagają także różnego rodzaju zajęcia z tańca, akrobatyki, czy kółka teatralne, do których warto uczęszczać jako dziecko.
Przed odnalezieniem swojej ognistej pasji chętnie uczęszczałam na zajęcia dodatkowe w Szkole Podstawowej w Międzylesiu. Należałam do ludowego zespołu tanecznego prowadzonego przez Panią Beatę Tokarską. Występowałam również na deskach teatru pod okiem Pani Izabeli Juraszek. Dzięki temu na pewno łatwiej było mi odnaleźć się na scenie i przełamać stres podczas pokazów. W treningach najważniejsza jest systematyczność, zdeterminowanie i zapał do działania. Ważne jest też to, żeby ćwiczenia traktować jako relaks, wtedy można tańczyć nawet codziennie.
Z jakimi rekwizytami dzisiaj występujesz?
Każdy tancerz ma swój ulubiony sprzęt, z którym nie rozstaje się podczas pokazów. Ja do solowych występów wybieram poiki, czyli ogniste kule na łańcuchach. Jest to zdecydowanie mój najmocniejszy rekwizyt pod względem technicznym. Natomiast do bardziej subtelnych utworów wybieram urokliwe wachlarze. Podczas pokazów można zobaczyć mnie również z kijem prostym, kijem smoczym, levistickiem, poikopałkami, ognistą skakanką, linami, różnego rodzaju pochodniami, mgiełkami iskier a ostatnio także ze scenicznymi efektami pirotechnicznymi takimi jak race, iskrownice oraz kolorowe dymy. Kiedy należałam do teatru ulicznego TUB chodziłam także na szczudłach podczas różnego rodzaju parad okolicznościowych i festynów.
Trzeba uważać, bo to jest zabawa z ogniem…
Oczywiście w tej branży trzeba liczyć się z niebezpieczeństwem i ryzykiem jakie towarzyszy podczas treningów i pokazów. Na pytanie czy kiedyś się oparzyłam odpowiadam – no jasne, że tak. Decydując się na tak ekstremalne hobby trzeba przede wszystkim stawiać bezpieczeństwo na pierwszym miejscu. Jednak są chwile kiedy nie ma się wpływu na drobne oparzenia na przykład z powodów atmosferycznych.
Skąd czerpiesz motywację oraz energię do tego by realizować swoje pasje i dawać z siebie 100 procent?
Moją największą motywacją są przede wszystkim emocje jakie towarzyszą podczas występów. Na co dzień jestem osobą bardzo zabieganą, a mój kalendarz jest wypełniony po brzegi. Większość dnia spędzam na uczelni i wypełniam obowiązki przewodniczącej Wydziału Mechanicznego Politechniki Krakowskiej. Wieczorami pracuję zdalnie, więc taniec z ogniem jest dla mnie cudowną odskocznią i możliwością spędzenia aktywnego czasu.
Zapalnikiem do działania są także ludzie i publiczność, która razem ze mną ogląda dokładnie każdy płomień i poznaje siłę ognistego żywiołu.
Czy jest coś, czego tak naprawdę widzowie nie wiedzą o sztuce tańca z ogniem?
Oczywiście, każdy tancerz ma swoje małe tajemnice, którymi posługuje się podczas występów. Pokaz ognia wygląda całkowicie inaczej od strony tancerza niż od strony publiczności. Niektóre sztuczki wymagają specjalnego ustawienia się (np. od profilu), aby były efektywne i wyglądały estetycznie. Są też momenty kiedy w trakcie pokazu coś nie idzie po myśli występującego. Ogniste pokazy często są zmieniane już w trakcie pokazów, a bardziej zaawansowani kuglarze dają ponieść się chwili improwizacji. Jeśli chodzi o mnie to z pewnością mogę stwierdzić, że układy tworzone na treningach często zostają urozmaicane podczas pokazów. Powodem tego jest niesamowity klimat jaki dają mi widzowie przez co daję z siebie więcej niż planowałam.
Jak oddzielić swoje osobiste emocje od tych uwalnianych w teatrze?
Myślę, że jest to trudna sztuka, którą opanowuje się po upływie pewnego czasu. Występując na scenie i odgrywając rolę podczas spektaklu fireshow musimy wcielić się w nową, wykreowaną przez siebie osobowość. Czasem zostaje się walecznym bohaterem z ognistym kijem, a w innym pokazie delikatną postacią z wachlarzami. Myślę, że dzięki emocjom uwalnianym w teatrze możemy zrelaksować się i uwolnić umysł od codziennych zmartwień i problemów. Ja w czasie pokazu całkowicie odcinam się od otaczającej mnie rzeczywistości i przenoszę się do opowieści, którą chcę przekazać widzom. Trzeba skupić się na chwili, w której się znajdujemy i dać ponieść się emocjom.
Jaki jest główny cel Twoich występów?
Głównym celem moich występów i działalności artystycznej jest poszerzanie ciekawych pasji wśród innych ludzi i walka z szarością, która niestety opanowuje nasz świat. Duża część naszego społeczeństwa boryka się z problemem nijakości. Wielu z nich nie potrafi wymienić swoich zainteresowań, a tym bardziej pasji, która mogłaby urozmaicać ich życie codzienne. Staram się przekazywać iskrę dalej i otwarcie dzielić się tajnikami sztuki tańca z ogniem, a także innych kategorii związanych z dziedziną, którą się zajmuję.
Czy jest przyjemniejsze uczucie niż wyrzucenie wysoko w powietrze ciężkiego, płonącego obiektu i oczekiwanie, aż do nas wróci?
Jak dla mnie nie ma. Przypływ adrenaliny i dreszczyk emocji to uczucia, dzięki którym życie stacje się ciekawsze i pełne niespodzianek. Ogień jest też bardzo widowiskowy, więc każdy podrzut wywołuje emocje także w publiczności, która razem z nami oczekuje aż rekwizyt znów znajdzie się w ręce tancerza. Porównywalnym uczuciem może być tylko mięciutki sernik upieczony przez mamę na święta.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.