Zaraz po wyborach samorządowych zaczęto w Kłodzku, gminie wiejskiej Nowa Ruda i w Lądku-Zdroju przebąkiwać o konieczności zorganizowania referendum i odsunięcia od władzy dopiero co wybranych burmistrzów i wójtów. Słowa w czyny, jak na razie, próbowali przekuć tylko w Lądku-Zdroju. Tam zaczęto zbierać podpisy pod wnioskiem referendalnym i... nie uzbierano wymaganych 10 proc. - Pierwsze głosy o tym, że trzeba mnie odwołać pojawiły się, jak tylko objąłem urząd - mówi Roman Kaczmarczyk, burmistrz Lądka-Zdroju. - Dlaczego? Powiem szczerze, nie wiem. Do dzisiaj nie usłyszałem konkretnych uzasadnień, więc nie mogłem się do nich odnieść - dodaje lądecki samorządowiec. Kaczmarczyk wciąż nie wie, jakie było oczekiwanie grupki ludzi, którzy zbierali podpisy i co chciano w ten sposób osiągnąć. Wiadomo za to, że żeby przeprowadzić referendum w sprawie odwołania burmistrza Lądka-Zdroju, trzeba było zebrać 708 podpisów. Inicjatorzy zebrali ich 720, ale aż 246 komisarz wyborczy uznał za nieważne.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.