Według członków Koalicji Ratujmy Rzeki, wielka powódź zdarza się raz na sto lat, dlatego budowa czterech zamiast szesnastu zbiorników miała uchronić Kłodzko i okolice przed zdarzeniami o mniejszym wymiarze. Do podjęcia takiej a nie innej decyzji przyczyniły się protesty społeczne. Ludzie mieszkający na terenach, na których miała odbywać się budowa, bali się wysiedleń. Ekolodzy wsparli mieszkańców w proteście - "w demokratycznym kraju, trudnym do zaakceptowania jest pomysł, aby ochronić przed powodzią kilkanaście tysięcy ludzi, kosztem co najmniej kilkuset innych" – napisała Koalicja Ratujmy Rzeki. W związku ze społecznym naciskiem, przedstawicie Banku Światowego, który miał współfinansować to przedsięwzięcie wycofali swoje poparcie w tej kwestii.
W latach 2021-23 powstały cztery suche zbiorniki przeciwpowodziowe w Szalejowie, Krosnowicach, Roztokach i Boboszowie, które gromadzą łącznie blisko 15 mln m3 wody i tym samym podczas powodzi, znacznie spłaszczyły falę, która zlała Kłodzko.
Dobra czy zła decyzja
Obecnie wylewa się lawina krytyki zarówno na polityków, którzy w 2018 roku partycypowali w rozmowach na temat budowy zbiorników jak i mieszkańców wówczas protestujących w obawie przed wysiedleniami. Według wielu, pobudowane zbiorniki, uchroniłyby mieszkańców przed tragedią. Słyszy się jednak i takie głosy, że inwestycje te spustoszyłyby krajobraz Ziemi Kłodzkiej, której mieszkańcy w ogromnej mierze utrzymują się z turystyki.
Co dalej?
Burmistrz Stronia Śląskiego niedawno zamieścił na swoim profilu w mediach społecznościowych zaproszenie do wznowienia dyskusji o zabezpieczeniach przeciwpowodziowych i ochronie regionu przed tego typu zdarzeniami. Czy pomysł budowy zbiorników retencyjnych powróci?
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.