reklama
reklama

Niedziela na wsi, czyli w kaloszach do centrum

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Niedziela na wsi, czyli w kaloszach do centrum - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościMarcowa pogoda nie należy do najprzyjemniejszych. Kojarzy się raczej z pluchą, szarugą, ciemnościami na miarę Skandynawii. Mówiąc najprościej… zaczęłam zastanawiać się, czy jeśli rozpocznę sprzątanie wcześniej, to przyjdzie wiosna?
reklama

Nie pomogło nawet nośne hasło „Zimo wypierdalaj” ani Manifa. Dlatego, aby wprowadzić was w lepszy nastrój postanowiłam zająć się czymś kolorowym, prostym i bardzo pocieszającym. Muszę przyznać, sama się na tym złapałam. Otóż: na zakupach! Chcąc wprowadzić „życie” w miesiąc chlapy i błota udałam się po kalosze. O jakież to teraz modne, praktyczne i wygodne. Do tego przydaje się w Stodole. Co najgorsze, popełniłam to w niedzielę (nie chodzi o zasady religijne), a o myślenie: gdy coś przytłacza, idę do sklepu i jest lepiej. To nie koniec, okazało się bowiem, że Złote Tarasy to świątynia. Tak, smutna prawda. Mamy nowego Boga, który na imię ma Zara (stał się kobietą?) i kościół Galerię Handlową…  

Żyjemy w globalnej wiosce i jak już wspominałam, bez względu na miejsce zamieszkania jesteśmy tacy sami. I co tym razem? Kłodzko/Warszawa? Centra handlowe! Oazy wśród wielkiej pustyni.  Raj utracony, który odzyskaliśmy. Szukając tej wczesnowiosennej zachcianki, uświadamiałam sobie: Co ja tu robię a co inni? Skąd tu tylu ludzi? Kiedyś, niedziela to dzień rosołu i kościoła, czy tak wiele zmieniło się przez kilkanaście lat? Tak.  Szkoda, że Ci którzy tak się w to angażują nie potrafią spojrzeć na to zjawisko z innej perspektywy. Co byłoby, gdybym choć jedną niedzielę odpuścił? A może pójdę do kina?  Może, mimo niesprzyjającej aury wybiorę się na spacer? Może przygotuję obiad dla znajomych? Nie, lepiej pójdę do centrum handlowego, tam i tak kogoś spotkam. Na pewno nie będę samotny. Istnieje nawet anegdota, w stolicy na ulicy nie spotkasz znajomych, idź do Tarasów, tam na pewno będą. Andrzej Łapicki w jednym ze swoich felietonów dla „Rzeczpospolitej” ubolewał nad naszym społecznym ograniczeniem. Wszystko mamy w jednym budynku, pójdziemy na kawę, do sklepu, kina. Dziecko nie będzie nam przeszkadzać, bo zostawimy je z  opiekunką. Mamy czas na przyjemności. Zrozumiałe, nie ma cwaniaka na warszawiaka. Nawet w niedzielę.

reklama


Co ma to wspólnego z Kłodzkiem? Otóż odwiedzając nasze miasteczko zauważyłam podobny syndrom. Niedziela wczesne popołudnie, rynek przypomina scenę z westernu. Pustka, cisza. Tylko śmieci niczym kępy trawy przetaczają się przy podmuchach wiatru. Gdzie  są wszyscy? Jak to gdzie? Nie na Twierdzy, a w Twierdzy. Galerii handlowej. I tu jedni z zapałem wybierają sery camembert, wyrywają sobie produkty z promocji. Mierzą spodnie, szukają rzeczy, których nie mają inni. Kupują cement i zaprawę murarską. Idą do kina 3D. Nie mam pojęcia, co jeszcze. Co drugiej osobie się kłaniam i myślę: Boże ratuj, dlaczego akurat dziś – w niedzielę pojawiły się takie tłumy.

Szkoda, że wspinając się na kolejny stopień komercjalizacji utraciliśmy swoją sympatyczną małomiasteczkowość. Była w tym magia. Już jej nie ma. W rynku brakuje tylko Johna Wayna walczącego z rzezimieszkami. Pewnie jego kłodzki odpowiednik akurat wybiera kafelki albo klozet do nowego mieszkania, w którym i tak niedzieli nie spędzi. Liczę na to, że gdy wszyscy kupimy kolorowe kalosze, nadejdzie upragniona wiosna to zmieni się coś w naszej mentalności. Wyjdziemy na ulicę, by cieszyć się życiem, tym prawdziwym niezapakowanym w pseudoekologiczne torby. I w stolicy, i w Kłodzku.

reklama

Paula Kowalcze


Paula Kowalcze

Chwila nonsensu czyli coś o mnie i pisaniu
Zapobiegawczo felietony nazwałam „Listy znad Wisły”, gdyż z góry musicie mi wybaczyć inny punkt widzenia. A raczej spoglądanie na Kłodzko z daleka.
Co mogę powiedzieć o sobie? Dwa lata temu wyjechałam z Kłodzka i zamieszkałam tu, w naszej betonowej stolicy – Warszawie. Dokładniej na Pradze, mimo to, nie noszę noża w kieszeni, a aparat  po to, by chwytać wszystko to, co mnie otacza. Studiuję dziennikarstwo, oprócz tego pracuję przy koncertach w klubie „Stodoła”, działam w Stowarzyszeniu Młodych Dziennikarzy „Polis” oraz Uniwersytecie dzieci. Mam nadzieję, że przy tym natłoku zajęć uda mi się co nieco napisać.
Aby przybliżyć Kłodzko do Warszawy i Warszawę do Kłodzka, pokazać, że mimo to że jesteśmy tak daleko, jesteśmy identyczni.

reklama

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama