W październiku tego roku Starostwo Powiatowe w Kłodzku wydało decyzję o odłowieniu 50 dzików. Dotyczyło ono terenu Kłodzka, przede wszystkim rejonu Owczej Góry. To tam miały stanąć dwie klatki do odławiania zwierzyny.
- Zajmie się tym wyspecjalizowany myśliwy z Wałbrzycha, który za odłowienie jednego dzika weźmie od miasta tysiąc zł – poinformował Michał Piszko, burmistrz miasta.
Minęły dwa miesiące i... Dziki jak były, tak dalej są. Dlaczego?
- Decyzję starosty negatywnie zaopiniował Polski Związek Łowiecki. Zdaniem myśliwych odłowioną w Kłodzku zwierzynę nie powinno się wpuszczać w lasach, tylko zabijać, a mięso utylizować – mówi wprost Michał Tułacz, komendant straży miejskiej w Kłodzku. - PZŁ tłumaczy to tym, że w Polsce jest choroba ASF – dodaje, zaznacza jednak, że w naszym terenie tej choroby nie ma.
Poza tym takie rozwiązanie: odłowienie dzików, usypianie ich i utylizacja to dużo wyższy wydatek dla miasta – 500 zł więcej na jednej sztuce.
Problem z dzikami narasta od wielu lat. Populacja tych zwierząt z powodu łagodnych zim stale rośnie. Dziki coraz częściej pojawiają się w miastach, gdzie szukają łatwych żerowisk, np. śmietników. W lutym tego roku wataha 10 dzików była widziana na ul. Witosa w centrum Kłodzka. W rejonie Owczej Góry zwierzęta czują się już jak u siebie w domu. Poza miastami dzika zwierzyna jest utrapieniem rolników, niszcząc ich uprawy.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.