Kłodzko. Prokuratura bada sprawę rodziny Hani. Czy konkretne osoby ze służb będą pociągnięte do odpowiedzialności?
Cisza w sprawie
Prokuratura nie jest w posiadaniu żadnych przełomowych informacji i ustaleń od czasu aresztu dla konkubenta matki Hani. W toku postępowania prokuratura wyjaśnia wszystkie okoliczności tego tragicznego zdarzenia od 1 stycznia 2018 włącznie. Taki jest okres zarzutu, jakim są objęci obydwoje podejrzani w tej sprawie. Śledczy sprawdzają także, jak był sprawowany nadzór kuratorski oraz jak działała opieka społeczna w zakresie pomocy i asystenta rodziny. Badają, czy były interwencje policji i jeśli tak - to czym się zakończyły i przede wszystkim czy były przeprowadzone prawidłowo. - To wszystko wyjaśniamy w toku prowadzonego śledztwa. Oczywiście, to nie jest tak, że badamy tylko zachowanie kuratora i pracowników OPS Kłodzko, a policjantów zostawiamy zupełnie z boku. Sprawdzamy absolutnie wszystkie instytucje zaangażowane do pomocy i kontroli tej rodziny - wyjaśnia prokurator Tomasz Orepuk, rzecznik prokuratury okręgowej w Świdnicy. Na pytanie odnośnie długości śledztwa, dostajemy odpowiedź - Jest to normalna rzecz, że takie postępowania trwają.
Gdzie byli sąsiedzi?
Wszyscy jesteśmy mądrzy po szkodzie. - Teraz się okazuje, że ponoć wszyscy o wszystkim wiedzieli jeżeli chodzi o sąsiadów, natomiast nikt z wyjątkiem jednej sąsiadki nigdzie tego nie zgłaszał. Wszyscy obudzili się w internecie i w komentarzach pod artykułami. Gdzie ci ludzie byli wcześniej? - pyta Tomasz Orepuk. Kuratorzy, sąd, opieka społeczna, policja czy nawet prokuratura działają wtedy kiedy mają informacje. Żeby mieć te informacje, ktoś musi je tam przekazać. I tu jest pies pogrzebany. - Nie wystarczy informacja typu "ponoć u Kowalskich dzieje się źle". Jest to oczywiście dla nas sygnał, ale to nie jest dowód w sprawie. Służby muszą znać konkretne fakty, aby dotrzeć do źródła informacji. Wszyscy wiedzieli. Pytanie brzmi skąd i co z tą wiedzą zrobili? Odpowiedź - nic. Poza tą jedną sąsiadką, która zadzwoniła na policję - wyjaśnia prokurator.
Odpowiedzialność policjantów
Kamil Rynkiewicz, rzecznik prasowy dolnośląskiej policji tłumaczy - Odnotowaliśmy jedną interwencję pod tym adresem, dotyczyła ona płaczącego dziecka i miała miejsce w lipcu ubiegłego roku. Funkcjonariusze byli w mieszkaniu po 9 minutach od zgłoszenia. To najmniejsze, teraz już kilkumiesięczne dziecko spało w łóżeczku i nic podejrzanego nie wzbudziło uwagi policjantów - dodaje K.Rynkiewicz. Oprócz obserwacji własnych, policjanci rozmawiali z osobą zgłaszająca płacz jak i Lucyną K. Z ustaleń na miejscu wynikało, że dziecko miało kolkę. W chwili przyjazdu policjantów, maleństwo spało. To zaledwie jedna z 1200 interwencji, które średnio podczas doby podejmują funkcjonariusze w naszym województwie. Na początku 2019 roku dzielnicowy z Kłodzka zdobył informację, że wtedy niespełna 2-letnia Hania ma siniaki pod oczami. Poszedł wtedy do domu Lucyny K. i porozmawiał z nią. Kobieta przedstawiła mu dokumentację lekarską, która świadczyła o tym, że Hania uderzyła się w głowę. Dzielnicowy jednak zwrócił się do kuratora, który już wtedy nadzorował rodzinę. Dodatkowo skierował pismo do OPS-u i wniosek do sądu rodzinnego o wgląd w sytuacje dziecka. W późniejszym czasie policjanci nie otrzymywali żadnych informacji, że w tym domu może dochodzić do przemocy. Podczas całego okresu życia małej Hani tak naprawdę policja raz interweniowała w domu Lucyny K.
Na ten moment nie wiadomo, czy konkretni policjanci, którzy interweniowali w domu Hani, będą przesłuchiwani w sprawie.
Natalia Kołodziej
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.