Kłodzko. Z początkiem marca w hali sportowej Ośrodka Sportu i Rekreacji w Kłodzku ruszyła pomoc uchodźcom wojennym z Ukrainy. W szczytowym momencie liczba osób, które tam mieszkały wynosiła ponad 150, obecnie jest ich 28, ale wkrótce liczba uchodźców mieszkających w hali może znowu wzrosnąć.
Niesprawiedliwe oceny
W internecie wielu ludzi źle oceniło zaoferowaną w hali pomoc. Pojawiły się oceny, że uchodźcy mieszkają w nieludzkich warunkach. Tymczasem...
Oni nie chcą od nas odchodzić, iść do pensjonatu, bo tam dostaliby kluczyk i musieli radzić sobie sami. Nie mieliby do kogo się zwrócić o pomoc. Tutaj mają zapewnione jedzenie i leki, pomoc tłumacza
- wymienia Bogdan Bachmatiuk, dyrektor kłodzkiego OSiR-u i
Bachmatiuk zaznacza, że pomoc finansową otrzymuje tylko od miasta. Od wojewody na ten moment nie otrzymał wystarczającego wsparcia, co więcej, ten indywidualnie określa stawkę, która zostanie przyznana na jednego obywatela Ukrainy dziennie.
Franciszkanie podobno otrzymują 90 zł, my standardowo 40. Na razie wydaliśmy w sumie 150 tys. Dostaliśmy refundację w wysokości 50 tys. zł, czyli 1/3 tej kwoty
- wylicza Michał Piszko, burmistrz Kłodzka.
Dobre warunki
Przebywający w ośrodku uchodźcy mają dobre warunki. Zapewniona jest izolatka w przypadku wystąpienia chorób. Łazienki są czyste, w dobrym stanie i codziennie sprzątane. Nie brakuje leków oraz jedzenia. Mimo to, zdarzają się krytykujące komentarze, jakoby w ośrodku te warunki nie były dobre.
Nie wiem, co w tych łazienkach jest nie tak? Jest czysto i niczego nie brakuje, a mimo to ludzie piszą, że my trzymamy uchodźców w nieludzkich warunkach
- mówi Bachmatiuk.
W głównej hali, w rzędach, ustawione są łóżka. Zapewniony jest dostęp do internetu. Tuż obok dzieci mogą pobawić się w ogrzewanej i klimatyzowanej sali zabaw, wyposażonej w rzutnik, co umożliwia im oglądanie bajek w języku ukraińskim. Na miejscu działa też kuchnia. Jest możliwość zrobienia ciepłej herbaty i posiłku, oprócz śniadań i obiadokolacji, które zapewnia Ukraińcom firma zewnętrzna.
40 wolontariuszy
Wolontariuszy, którzy obecnie pomagają jest 40, tłumaczy 25, a oddelegowanych pracowników samorządowych 17. Ta liczba co jakiś czas się zmienia, gdyż nie każdy wolontariusz na dłuższą metę daję radę pomagać i godzić te dodatkowe zajęcie ze swoim życiem zawodowym i rodzinnym.
Wolontariusz dzisiaj jest, jutro go nie ma. Nie możemy do niego mieć pretensji, bo on po prostu też ma swoje życie
- mówi dyrektor OSiR-u
Ja jestem tu od samego początku. Może dlatego dzieciaki łapią mnie za spodnie i mówią na mnie ciocia. W tej chwili na hali mieszka pięcioosobowa rodzina, której bardzo przydałoby się normalne mieszkanie, bo najmłodszy dzieciaczek ma zaledwie 10 miesięcy. Jeśli ktoś mógłby zapewnić im normalnych dach nad głową niech zgłosi się do nas na halę - mówi Ewa Konieczna.
Chorzy i zmęczeni
Przyjęcie w hali 150-osobowej grupy Ukraińców było – jak mówi Bogdana Bachmatiuk - dużym wyzwaniem. W tej dużej grupie ludzi wielu było chorych, i to poważnie. Oni nie mieli jeszcze peselów, więc był problem z wypisywaniem recept. Większość z nich poszła na mój pesel – mówi Bachmatiuk, który pracując przy uchodźcach zaraził się od nich rotawirusem i sam trafił na wiele godzin pod kroplówkę. - Schudłem ponad 6 kg. Całe szczęście, że choroba dopadła mnie po kilku dniach, jak już wszystko było ogarnięte - dodaje.Przeczytaj również: Ukraińskie dzieci w naszych szkołach. Jak sobie radzą?
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.