reklama
reklama

Kilkadziesiąt tys. złotych odszkodowania dla górników

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: Archiwum Redakcji

Kilkadziesiąt tys. złotych odszkodowania dla górników - Zdjęcie główne

foto Archiwum Redakcji

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościNoworudzcy górnicy nie są w ciemię bici. Jak zwietrzą szanse na kolejne pieniądze, ruszają niczym sfora. Jest o co powalczyć, bo szczęśliwcom wpada do kieszeni, za jednym razem nawet 20 tysięcy zł. - Czasami nawet więcej - mówi Edward Śledź, ze Związku Zawodowego Górników - w Nowej Rudzie. Co najmniej kilku jego kolegów, wywalczyło taką premię.
reklama

Pylica płuc to schorzenie, na które cierpią wszyscy pracujących pod ziemią. W rejestrze chorób zawodowych figuruje od dawna. Za komuny, górników wysyłano na wczasy lub do sanatorium, dawano talon na małego fiata. W nowe Polsce, rekompensatą stały się odszkodowania.

Źródła były i pozostają dwa - ZUS i Spółka Restrukturyzacji Kopalń, która przejęła majątek po Piaście i Słupcu, ale też zobowiązania socjalne wobec byłych już górników - podkreśla Edward Śledź.

Tryskające źródła

O przyznaniu świadczenia decyduje ZUS. W standardowej procedurze, lekarze orzekają procent ubytku zdrowia. W tym wypadku, jeden procent to ponad tysiąc złotych, jest więc o co walczyć.

Dobrych kilkuset górników z Wałbrzycha i Nowej Rudy stanęło na starcie, ilu dobiegło do mety, nie wiem
- mówi szef górniczego związku.

reklama

Kolejnym źródełkiem stała się Spółka Restrukturyzacji Kopalń, należąca do Skarbu Państwa, którą byli górnicy masowo pozywali o odszkodowanie. W zależności od decyzji lekarzy i procentowej utraty zdrowia, wielu z nich wywalczyło kolejne tysiące.

Za narażenie na utratę zdrowia, z kasy Spółki Restrukturyzacji Kopalń, niektórzy koledzy dostali odszkodowanie w wysokości ponad 20 tys. zł. Procesy trwały długo i nie zawsze kończyły się pełnym sukcesem. Sądy często zaniżały wysokość odszkodowania, pomniejszając je wysokość zadośćuczynienia z ZUS - wyjaśnia Śledź.

Azbest kolejnym fruktem

Dopiero w 2015 roku, Instytutu Medycyny Pracy uznał noworudzkich i wałbrzyskich górników, za pracowników narażonych na negatywne skutki, oddziaływania pyłu azbestowego.

reklama

Po przeprowadzeniu szeregu badań orzecznictwo w tym zakresie zostało zmienione. Instytut Medycyny Pracy uznał, że pracownicy zatrudnieni pod ziemią w kopalni Nowa Ruda byli narażeni na pyły azbestowe - mówi Teresa Józefiak, powiatowy inspektor sanitarny w Kłodzku.

Podczas prac w górnictwie, płuca górników na zawsze wchłaniały włókna azbestowe. Nie pomagały nawet specjalistyczne maski - wyjaśnia Edward Śledź. W związku z tym, w 2017 roku Państwowy Inspektor Sanitarny w Kłodzku stwierdził po raz pierwszy, wystąpienie choroby zawodowej w postaci pylicy azbestowej u górnika.

Mówią o niej azbestówka

Informacja lotem błyskawicy obiegła gwarków, którzy już wcześniej korzystali ze świadczeń związanych z inną, lepiej znaną im chorobą zawodową, jaką jest pylica płuc. Wnioski o stwierdzenie nowszej, pylicy azbestowej zaczęły płynąć do kłodzkiego sanepidu szerokim strumieniem.

reklama

Państwowy Inspektor Sanitarny stwierdza chorobę zawodową w oparciu o konkretne przesłanki. Po pierwsze, schorzenie musi być wymienione w wykazie chorób zawodowych oraz, że w ocenie warunków pracy można określić bezspornie, lub z wysokim prawdopodobieństwem, że została ona spowodowana, działaniem czynników szkodliwych dla zdrowia, występujących właśnie w środowisku pracy albo w związku ze sposobem wykonywania pracy, czyli narażeniem zawodowym. Druga bezsporna przesłanka - choroba musi być rozpoznana przez upoważnioną do tego placówkę służby zdrowia - wyjaśnia Teresa Józefiak, z kłodzkiego SANEPIDU.

SANEPID zalany wnioskami

Liczby robią wrażenie. Począwszy od roku 2020 r., notowany jest stały wzrost wniosków o stwierdzenie pylicy azbestowej, kierowanych do SANEPIDU, przez byłych górników. Choć w 2020 roku, było tylko 41 takich zgłoszeń, to rok później już – 356, 2022 r. - 217, a w 2023 - 290.

reklama

Urząd konsekwentnie rozpatruje wnioski i wydaje decyzje. W tej chwili na naszą decyzję, czeka 146 osób
- wylicza Teresa Józefiak.

Górnicy się niecierpliwią, bo dokument z SANEPIDU, otwiera przed nimi drogę ubiegania się o kolejne świadczenia z ZUS-u, należne pracownikom, u których stwierdzono chorobę zawodową. Formalności wymagają stawienia się po raz kolejny przed lekarzem orzecznikiem, a ci nie zawsze bywają pomocni.

Trzeba pisać odwołania, stawiać się przed komisjami lekarskimi
- opowiada Edward Śledź

Nawet 50 tysięcy złotych

Choć to żadna przyjemność, jest o co powalczyć. Świadczenia z ZUS, oraz odszkodowania ze Spółki Restrukturyzacji Kopalń, za pylicę tradycyjną oraz "azbestówkę" sięgają nawet 50 tysięcy złotych od osoby. Dla każdego górnika to spore pieniądze. Chociaż zdrowia nie wrócą, to życie umilą - podsumowuje Edward Śledź.

Kurczący się górniczy stan

W szczytowym okresie węglowego boomu, w noworudzkich kopalniach zatrudnionych było ok. 4 tys. osób. Z biegiem lat, liczba ta zaczęła się zmniejszać.

Do niedawna, deputat węglowy trafiał do ponad 2 tysięcy osób, wśród których poza górnikami są też wdowy po nich. Padamy jak muchy, jest nas coraz mniej
- mówi Edward Śledź.

W Związku Zawodowym Górników w Nowej Rudzie, którego jest przewodniczącym, aktywnych jest zaledwie kilkadziesiąt osób.

Dobrze, że składki członkowskie płacą. Są pieniądze na wynajem biura i górniczą orkiestrę - mówi Edward Śledź, który całe zawodowe życie przepracował w kopalni.

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama