reklama

Z Nysy na Mont Blanc. Były piłkarz zdobywa górskie szczyty

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Archiwum Prywatne

Z Nysy na Mont Blanc. Były piłkarz zdobywa górskie szczyty - Zdjęcie główne

foto Archiwum Prywatne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Sport Grał w piłkę w lokalnych klubach Huragan Bożków, LKS Bierkowice czy Nysa Kłodzko (zakończył grę w tym klubie w 2006 roku). To jednak odległe czasy. Obecnie spełnia się w wędrówkach górskich. Na początku czerwca stanął na najwyższym szczycie Europy
reklama

Jacek Terek (55 lat), bo o nim mowa, 2 czerwca zdobył Mont Blanc (4809 metrów nad poziomem morza). Pomysł zrodził się rok temu i od stycznia tego roku zacząłem przygotowania do wyprawy. Na początek trzeba było zarezerwować nocleg w schronisku Gouter. Aby wejść na szczyt, to zabukowanie noclegu jest przepustką, którą sprawdza policja na szlaku, a także wyposażenie - wyjaśnia Terek.

Wraz z kompanem wybrali drogę klasyczną przez Grand Couloir. Nocowali na wysokości 2768 metrów nad poziomem morza. - Rezerwacja w schronisku Gouter lub Tete Rousse graniczy z cudem, bo kiedy tylko otwiera się okno bukowania, to noclegi dosłownie znikają w dwa dni
- dodaje.

Bóle głowy i krew w nosie

Samo wejście na Mont Blanc trwało trzy dni. W pierwszym z nich maszerowaliśmy przez 10 godzin. Przeszliśmy ok. 10 km z Les Houches do schronu Cabane des Rógnes z przewyższeniem 1900 metrów. Drugi dzień o godz. 6.00 wyjście do schroniska Gouter przez tzw. Kuluar Śmierci mierzący 3 km. Następnie ostre podejście i w tym ostatnia 700-metrowa grań do wspinania się - w sumie 6 godzin -  relacjonuje.

W Gouter czekała na alpinistów szybka aklimatyzacja. Tam towarzyszyły nam bóle głowy, krew w nosie i brak apetytu. Wiedzieliśmy, że będziemy musieli się z tym zmierzyć. A nad ranem o godz. 3.40 zaatakowaliśmy Mont Blanc. Czekało nas ostre podejścia po lodowcu, graniami i po godz. 4.30 dotarliśmy na szczyt. Cały czas towarzyszyła nam piękną pogodą, więc mieliśmy piękne widoki. Po około 30 minutach czas na powrót, schodzimy w dół do Gouter. Tam szybka drzemka i o godz. 5.00 powrót do Les Houches - opisywał swoje przeżycia Jacek Terek.

Niepozorne początki

Terek to miłośnik futbolu, przede wszystkim lokalnego i miejscowej Nysy. Ogląda spotkania nie tylko pierwszej drużyny, ale często można go spotkać na meczach drużyn młodzieżowych. To także fan motoryzacji i motorów. A kiedy zaczęło się jego zamiłowanie do wędrówek?

Początki dość niepozorne, bo rozpoczęło się od jazdy rowerem i zwiedzanie wież widokowych w naszym rejonie. Później były Góry Sowie, Orla Perć, Mnich, Mięguszowiecki Szczyt Wielki, trzykrotne zdobycie Rysów zimą, Lodospad na Małej Galerii Cubryńskiej, Giewont, Kościelec, Świnica, Kasprowy Wierch, Szpiglasowy Wierch, słowackie Tatry, odcinek Słowackiej Orlej Perci, Brestowa, Salatyn, Mały Salatyn czy Spalona zimą. A jakieś trzy lata temu zaczęły się góry wysokie - wspomina swoje początki.  Teraz Tatry, a w przyszłym roku... Himalaje - zapowiada.

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama