Blamaż Nysy

Nie dojechali na mecz...

O spotkaniu z Kryształem piłkarze Nysy chcą jak najszybciej zapomnieć. Nic dobrego o grze kłodzkiej drużyny w tym spotkaniu nie można napisać. Z kolei piłkarze ze Stronia Śląskiego wykorzystali błędy przeciwnika i zasłużenie cieszyli się z okazałego zwycięstwo 5:0. -  Spodziewaliśmy się cięższego spotkania, tym bardziej że u nas z różnych względów zabrakło pięciu podstawowych zawodników — mówił Jarosław Dędys, który był bohaterem tego meczu. Nominalny pomocnik zagrał na pozycji napastnika i strzelił dwie bramek, a do tego dorzucił trzy asysty. -  Zagrałem na tej pozycji z konieczności, a to z racji braku kilku ofensywnych zawodników. W sumie grę w piłkę rozpoczynałem od tej pozycji, więc pozycja napastnika nie jest mi obca — dodał. Pozostałe trafienie dla strońskiej ekipy dołożył Hubert Szatan oraz Tytus Data. 

Gnojnicki z golem

Dość niespodziewanie punkty straciły Orlęta, które na własnym boisku podejmowały zespół Włókniarza. - Do Krosnowic wybraliśmy się okrojonym składem, brakowało kilku podstawowych zawodników, a do tego mieliśmy tylko dwóch rezerwowych. Mimo tego zaprezentowaliśmy się dobrze, szczególnie w defensywie, skutecznie powstrzymując ataki rywali — mówił Mateuszu Gnojnicki. To po jego trafieniu, strzelonym w 15. minucie, przyjezdni wygrywali 1:0.  

Dwa słupki 

Gospodarze dopiero po czerwonej kartce (za dwa napomnienia) dla Wojciecha Wcisło ruszyli do ataku i w niespełna kwadrans strzelili dwie bramki. Do remisu doprowadził Stanislav Herasymuk, a Orlęta na prowadzenie wyprowadził Łukasz Gargała po skutecznie wykonanym rzucie karnym. Włókniarz w końcówce doprowadził do wyrównania, także wykorzystując jedenastkę, którego wykonawcą był Paweł Myrdacz. Podopieczni Kamila Matusika w końcówce mogli zgarnąć trzy punkty, ale dwukrotnie przyjezdnych od straty gola ratował słupek. 

Zięba z hat-trickiem

Jeszcze większą sensację sprawiła drużyna KS Polanica-Zdrój, która wygrała z MLKS Radków. -  Wiedzieliśmy, co chcemy grać z liderem z Radkowa. Przez cały mecz byliśmy bardzo skupieni i waleczni — mówił piłkarz polanickiego zespołu, Tadeusz Zięba.

Drużyna prowadzona przez Mirosława Hebdę po 20. minutach gry wygrywała 2:0 po trafieniach Tadeusza Zięby i Kevina Wojtaka. Mogło być jeszcze wyżej, ale polaniczanie nie wykorzystali rzutu karnego za sprawą Przemysława Banasia. Za to z jedenastu metrów nie pomylił się Krzysztof Wiśniewski i tuż przed przerwą lider złapał kontakt. - Wygraną utrudnił niestrzelony rzut karny. Nie daliśmy sobie jednak wyrwać wygranej i dokończyliśmy sprawę, strzelając dodatkowe dwie bramki w drugiej połowie meczu — dodal T. Zięba, który skompletował w tym meczu hat-tricka. MLKS udało się zmniejszyć rozmiary porażki, strzelając w samej końcówce gola na 2:5.

Odczarowali dusznicki stadion 

Pierwszej domowej porażki doznała Pogoń, która przegrała z rewelacją rundy wiosennej — drużyną ATS Wojbórz. Rozpoczęło się po myśli duszniczan, którzy wygrywali po bramce Kamila Jurkowskiego. Później do ATS nie tylko odrobił straty, ale i wyszedł na prowadzenie 2:1. Po godzinie gry znów był remis, tym razem za sprawą Mateusza Bodzińskiego. Ostatnie słowo należało do piłkarzy z Wojborza, którzy w końcowych minutach pojedynku zdobyli trzeciego gola i całe spotkanie wygrali 3:2. ATS w trzecim wiosennym meczu zanotował trzecie zwycięstwo.