Co sprawiło, że akcje kilku swoich książek umiejscowiłeś na terenie kotliny kłodzkiej?
Trochę jest to przypadek, trochę, być może przeznaczenie? Nie urodziłem się w Kłodzku, ale mieszkałem tam przez kilka, lat, stamtąd też pochodzi mój tato. Moi dziadkowie po wojnie tam właśnie się osiedlili.
Jestem więc z Kłodzkiem związany rodzinnie. Często przyjeżdżałem do Kłodzka i pamiętam widok twierdzy i miasta rozciągającego się u jej stóp - ten widok pobudzał wyobraźnię. Kłodzko przez cały czas pozostawało w mojej głowie, nie dawało spokoju i w końcu znalazło to wyraz w cyklu kryminałów retro.
Co Cię w tej lokalizacji urzekło?
Cała Ziemia Kłodzka jest na tyle ciekawa, że stanowi naprawdę wdzięczną scenografię do każdego kryminału, czy to dziejącego się dawniej, czy współcześnie. Czytelnicy szukają kryminału, który ma do zaoferowania coś więcej niż tylko zbrodnia. Dolny Śląsk jest prawdziwą kopalnią miejsc, wydarzeń, historii, które są na tyle ciekawe, na tyle wzbudzają zainteresowanie, że można je wykorzystać na wszelakie sposoby.
Czytelnicy wraz z moim bohaterami odwiedzają najciekawsze zakątki regionu. Te malownicze i tajemnicze za sprawą intrygi kryminalnej, którą snuję na kartach cyklu Glatz.
To pretekst także dla mnie do odkrywania tych miejsc i poznawania ich bogatej historii. Dlatego w kolejnych tomach fabuła zabierała czytelników do pałacu w Gorzanowie, Dusznik- Zdroju, Zieleńca, Lądka-Zdroju, Bystrzycy Kłodzkiej, Polanicy czy na szczyt Śnieżnika, na kamienną wieżę widokową cesarza Wilhelma.
W Kłodzku i okolicach toczy się fabuła kilku Twoich książek, o czym opowiadają, kto jest głównym bohaterem?
Głównym bohaterem cyklu jest kapitan Wilhelm Klein, wojskowy śledczy, który przyjeżdża do Kłodzka, żeby rozwiązać sprawę tajemniczych morderstw w tym mieście. Na kamiennym moście w Kłodzku odnalezione zostają zwłoki rajcy miejskiego, a zaledwie kilka dni wcześniej na jednej z ulic ginie, zastrzelony przez snajpera, oficer kłodzkiej twierdzy.
Klein, jak ciało obce, w dawnym Glatzu, musi skompletować swój zespół śledczy, co nie jest łatwe. Udaje mu się jednak zwerbować niepokornego wachmistrza Franza Koschellę, który z czasem wyrasta na równorzędnego bohatera tej opowieści.
Relację pomiędzy tymi bohaterami czytelnicy mogą śledzić w kolejnych tomach, przy kolejnych sprawach, z jakimi przyjdzie się obu śledczym zmierzyć. Zaginięcie córki możnego przedsiębiorcy z Kłodzka, zbrodnia na szczycie Śnieżnika, próby przejęcia Kłodzka przez berlińskie ringvereiny (organizacje przestępcze) to jedne z wyzwań, przed którymi stoją moi bohaterowie w kolejnych tomach.
Przygotowując je spędziłeś chyba dużo czasu w archiwach, studiując historyczne dokumenty?
Na pewno kryminał historyczny wymaga długiej kwerendy, poszukiwań w archiwach. Pisanie retro jest bardzo wymagające i chyba dla tego w Polsce nie mamy wielu autorów piszących w tej konwencji. Moim celem jest pisanie kryminałów będących swoistym wehikułem czasu. Wciąż szukam ciekawostek dotyczących kotliny kłodzkiej i każde nowe odkrycie bardzo mnie zaskakuje.
Przy pracy nad pierwszym tomem Glatz poświęciłem trzy miesiące na poszukiwanie informacji o dawnym Kłodzku. Przeczytałem o tym mieście wiele książek i artykułów, odnalazłem wiele niepublikowanych materiałów, między innymi w Archiwum Państwowym.
Wiedziałem jednak, że moi bohaterowie i akcja powieści będą musiały złapać oddech i Kłodzko na dłuższe chwile będę opuszczał.To wymaga kolejnych przygotowań. Dzięki temu poznaję miasta, których w zasadzie już nie ma, tętniące życiem ulice, po których chodzili inni ludzie, inni w sensie narodowym i kulturowym. Fascynuje mnie odkrywanie tamtego świata. Podróż w czasie dzięki książce jest czymś niezwykłym.
Dlaczego porzuciłeś kotlinę kłodzką w swych pisarskich poszukiwaniach?
Nie do końca ją porzuciłem. Od początku chciałem w cyklu Glatz pokazać nie tylko Kłodzko, ale cała ziemię kłodzką. W każdej z poprzednich czterech części pojawiał się także wątek strzeliński. Coraz śmielej zabierałem czytelników także poza ziemię kłodzką, do dawnego Strehlen, czyli dzisiejszego Strzelina.
To był zabieg celowy, bo przygotowywałem historię, która miała się rozgrywać właśnie w tym mieście. Strzelin to miejsce urodzenia kapitana Wilhelma Kleina, a także moje rodzinne miasto. Historię dawnego Strehlen poznawałem od dłuższego czasu. Nie było to łatwe, bo miasto zostało zniszczone pod koniec wojny w niemal 90 procentach. W mieście ocalało do dzisiaj zaledwie kilka przedwojennych budynków, wszystkie akta miejskie spłonęły lub zostały zniszczone.
Poznałem jednak przeszłość dawnego Strehlen na tyle, by odtworzyć miasto na kartach powieści i umieścić w nim intrygę kryminalną, która zarazem jest nowym otwarciem w cyklu.
Do tej pory Wilhelm Klein przyjeżdżał do Kłodzka, by rozwiązać zagadkę kryminalną lub wspomóc wachmistrza Franza Koschellę. Tym razem to Koschella pomaga kapitanowi, w jak się okazuje sprawie, która dotyczy ich obu. Przeszłość upomina się o śledczych. O tym jest najnowszy "Grzesznik ze Strehlen".
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.