Kłodzko. Asystent rodziny, który miał nadzorować rodzinę Hani, nie wywiązywał się ze swoich obowiązków. Kontroler spisał szczegółowy raport.
Siniaki na ciele niemowlaka
- W rodzinie dochodzi do głośnych krzyków ze strony Pana Łukasza - czytamy w raporcie kontrolnym. Już od pierwszych stron, treść raportu mrozi krew w żyłach. Okazuje się, że Hania miała obrażenia na ciele już w pierwszych miesiącach swojego życia, w 2018 roku. Asystent rodziny widział siniaki na twarzy dziewczynki kilkukrotnie. Nie podjął jednak kroków, żeby wyjaśnić, skąd się wzięły i czy rodzice stosują wobec dziecka przemoc. Jedynie porozmawiał z matką Hani, która stwierdziła, że dziewczynka uderzyła się o łóżeczko, dlatego jest posiniaczona. Po sporządzeniu pierwszej notatki z wizyty w domu Hani, asystent rodziny zdecydował się na rozmowę z sąsiadką. - Słychać donośny głos Pana Łukasza i w rodzinie źle się dzieje, ponieważ Pan Łukasz przejawia nerwowe zachowanie w stosunku do innych - ujawniła kobieta. Lucyna K. zaprzeczyła temu i wmówiła asystentowi, że sąsiedzi się na nią uwzięli. Jednak jakiś czas później sama przyznała, że niekiedy ponoszą ją emocje. Po tym, jak asystent rodziny zobaczył kolejnego siniaka na nosku Hani, zalecił matce dziewczynki zabrać ją do lekarza. Lucyna K. powiedziała otwarcie, że boi się zaprowadzić dziecko do specjalisty...
Brak reakcji
Pomimo tego, że w notatkach urzędnika było dużo niepokojących informacji, nie zdecydował się on na interwencję ani zgłoszenie sprawy do sądu rodzinnego. Dodatkowo, podczas kontroli wykryto braki w dokumentacji. Raporty miesięczne nie zawierały wielu informacji o tym, co działo się w domu Lucyny K. Po wizycie policjantów, których wezwali sąsiedzi, matka Hani kolejny raz utrzymywała, że jest po prostu ofiarą sąsiedzkiej zmowy. Wtedy asystent rodziny zalecił jej zignorować sąsiadów i zająć się rodziną, czym utwierdził kobietę w przekonaniu, że problem nie leży w niej, a w sąsiadach... W tym okresie do opieki społecznej zaczęły także dochodzić niepokojące sygnały o drugiej córce Lucyny K, Kindze. Wychowawcy przedszkolni twierdzili, że dziewczynka jest wycofana i zamknięta w sobie.
rok 2020
Asystent rodziny odnotował, że rodzice Hani zostawili ją samą w domu na ponad 30 minut i nie była to jednorazowa sytuacja. Dodatkowo, sąsiedzi nagrali głośne krzyki i płacz dziecka dochodzący z mieszkania Lucyny K. i jej konkubenta, Łukasza B. Własna siostra Lucyny K, zgłosiła asystentowi rodziny, że Hania jest bita przez swoją matkę. Siostra widziała, jak Lucyna K. daje Hani klapsa. W sprawozdaniu miesięcznym nie było o tym ani słowa. Jednak pojawił się zapis, że - Pani Lucyna wraz z konkubentem starają się być dobrymi rodzicami - tak asystent rodziny opisał sytuację. Matka Hani miała zabrać ją do lekarza z powodu częstego płaczu, dużego łaknienia oraz niskiego wzrostu. Wizyta u neurologa i endokrynologa dziecięcego nigdy się nie odbyła, pomimo, że asystent rodziny zlecił wizytę kilka miesięcy wstecz. Kontrola wykazała jasno, że urzędnik nie wykonywał należycie swoich obowiązków. Okres opieki asystenta rodziny trwał także po śmierci Hani, do 28. lutego bieżącego roku. W raporcie okresowym nie było słowa o tym, że dziecko od ośmiu dni już nie żyło.
Natalia Kołodziej
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.