reklama

Zbrodnia w Górach Sowich [wywiad]

Opublikowano:
Autor:

Zbrodnia w Górach Sowich [wywiad] - Zdjęcie główne

Budynek jednej z filii KL Gross-Rosen w Górach Sowich - AL Dornhau, na zdjęciu z lat 50. XX wieku

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościNa rynku wydawniczym pojawiła się książka Andrzeja Dobkiewicza pod tytułem "Riese - Krzyk cierpienia w głuszy". Opowiada o gehennie więźniów obozów koncentracyjnych w Górach Sowich . Rozmawialiśmy z jej autorem.
Reklama lokalna
reklama

80 lat od tamtych wydarzeń, wydaje się, że na temat Riese wszystko zostało już opowiedziane. Tymczasem sięgasz po ten temat. Po co? 

Rzeczywiście temat "Riese" i tego, co tak naprawdę robili Niemcy w Górach Sowich podczas II wojny światowej rozpala wyobraźnię od wielu dziesiątek lat. Szczególnie w ostatniej dekadzie powstało mnóstwo artykułów i publikacji, które nie dosyć, że nie wyjaśniają wielu spraw, to jeszcze je na dodatek gmatwają.

No i te niekończące się teorie spiskowe, czyli nagle "wypływające" zeznania autochtonów lub potomków dawnych mieszkańców tych okolic, tajemnicze mapy i ślady mające prowadzić do ukrytych sztolni, no bo oczywiście "mamy" ogromne podziemne miasto pod Górami Sowimi.

Z drugiej strony są oczywiście badacze, którzy do tematu podchodzą w sposób profesjonalny. Ciekawym zjawiskiem socjologicznym jest natomiast, według mnie niekończąca się pogoń za tajemnicą, która wiele działań nakręca i czasami robi wrażenie gonienia za króliczkiem. Inna sprawa, że region bardzo zyskuje na tych tajemnicach, chociażby pod względem turystycznym.

Dlaczego napisałeś tą książkę?

Mówiąc lub pisząc o setkach tysięcy czy milionach ofiar, zawsze mamy przed oczami cyfry, które są jedynie suchym zapisem tego, co wydarzyło się podczas II wojny światowej. I nawet jeżeli w różnych opracowaniach znajdziemy różnice w podawanych danych, sięgające tysięcy zabitych, to tak naprawdę, nie będzie to miało dla nas większego znaczenia.

Ba, pewnie na te różnice w liczbach nie zwrócimy także uwagi. Ale jeżeli spośród tych setek tysięcy ofiar uda nam się wyłowić chociaż jeden życiorys, nadamy konkretny kształt naszej pamięci. I co najważniejsze – damy sobie niepowtarzalną i bezcenną szansę, aby tę pamięć przekazać następnym pokoleniom. 

Nie szukasz sensacji, lecz ruszasz śladami, niemych dotąd ofiar zbrodni? 

Odnoszę wrażenie, że bez porównania o wiele mniej jest publikacji o tych, którzy w Górach Sowich przeżyli gehennę, niż o wspomnianych tajemnicach i tym, co Niemcy tu robili podczas II wojny światowej. W zasadzie mamy wspomnienia Abrahama Kaisera, które są eksploatowane niemiłosiernie na wszelkie możliwe sposoby i nieco krótkich wzmianek, wspominek więźniów, cytowanych przy okazji opisywania innych tematów.

Trochę nam te ofiary chyba za bardzo zeszły na plan dalszy i nie ukrywam, że – przynajmniej dla mnie – jest to nie do przyjęcia. Praktyczny brak popularnonaukowych opracowań na ten temat, które mogłyby trafić do szerokiego kręgu odbiorców – nie łudźmy się, po nieliczne opracowania naukowe sięga bardzo wąska grupa osób – powodują, że nie ma powszechnej wiedzy o tym, co przeżyli więźniowie filii KL Gross-Rosen w Górach Sowich.

Jeszcze kilka lat temu byłem zszokowany, gdy jedna z osób. pod której "opieką" jest kilka sztolni, twierdziła, że nie pracowali przy ich wykuwaniu więźniowie obozu, tylko robotnicy przymusowi.

Według Muzeum KL Gross-Rosen, w ramach Riese istniało 13 podobozów, gdzie więziono 13 tysięcy osób. Spośród nich wybierasz sześciu mężczyzn, dlaczego? 

Starałem się pokazać osoby, które pochodziły z różnych warstw społecznych, miały różne wykształcenie, stan majątkowy, różne doświadczenia i plany na przyszłość. Łączyło je tylko jedno – żydowskie pochodzenie, które nagle stało się najważniejsze. Ich odmienność zginęła pod maszynką do golenia, która raniła skórę, pod pejczem lub kijem kapo, który rozcinał ją boleśnie i wyzwiskami SS-manów, które odbierały człowieczeństwo.

Stali się oni już tylko niewolnikami, w niemieckim "rankingu przydatności" dla III Rzeszy, najniżej sytuowanymi, "zwierzętami", które były dopóty przydatne, dopóki miały siłę pracować. Ich poglądy, plany, marzenia nie miały już żadnego znaczenia.

Która z tych postaci jest w książce najważniejsza ? 

Każda z osób, które przywołuję na karty mojej książki, swoimi przeżyciami kształtowała nie tylko swoją powojenną rzeczywistość, ale wniosła wiele do mojego życia, moich prób zrozumienia świata czy zachowania pamięci. Mam nadzieję, że ich losy przemówią także do Czytelników, bo z ich przeżyć i wspomnień można się wiele nauczyć.

Kiedy dziś mam okazję rozmawiać z młodymi ludźmi na temat historii – i to na różnych płaszczyznach, zawsze przypominają mi się na przykład słowa jednego z bohaterów książki – Leona Weintrauba, który uświadomił mi, jak ważne jest to, co mówimy do ludzi młodych. Jako ginekolog, dający życie, powtarzał, że gdy pomaga dziecku wydostać się z łona matki, w jego mózgu nie ma ani wiary, ani religii, ani uprzedzeń.

To ładowane jest do jego głowy później. Mówił, że każdy, kto się rodzi, powinien mieć te same prawa, bo współczesna wiedza o genetyce, nasze DNA wykazuje, że nie ma ras ludzkich. Że cała teoria rasistowska o odmiennych typach ludzi opierała się na fałszywych przesłankach. Niestety świat przekonuje nas, że nadal nie potrafimy tego zrozumieć i zaakceptować.

Ogrom  ludzkiego nieszczęścia, rozgrywający się w Górach Sowi był niewyobrażalny. Więźniowie pisali o piekle na ziemi i miejscu gorszym od Auschwitz.

Nie chcę tu przywoływać opisów i wspomnień zawartych w książce. Są one momentami tak wstrząsające, że każdy wrażliwy człowiek będzie je chyba musiał sobie dawkować. Skoro jednak moi bohaterowie zdecydowali się jeszcze raz zmierzyć się z traumą swoich przeżyć obozowych i zapisać lub opowiedzieć swoje wspomnienia dla potomnych, to jakie ja mam prawo ich cenzurować? 

W książce opisujesz czeskiego więźnia, Tomana Broda, którego późniejsze wybory życiowe mogą zaskakiwać? Dlaczego?

Toman Brod to postać, która polskiemu czytelnikowi jest kompletnie nieznana. Intelektualista, historyk, przeżył koszmar uwięzienia w Górach Sowich i wrócił szczęśliwie do rodzinnej Pragi. Zapisał się do partii komunistycznej, bo w naiwności swojego młodego wieku sądził, że tak wielkie zło, jakim był nazizm można zwalczyć tylko równie wielką. przeciwstawną ideologią, jaką upatrywał w komunizmie.

Gdy dość szybko się przekonał o swojej pomyłce, stał się ofiarą represji. Ale zdobyte doświadczenie życiowe pozwoliło mu stanąć po stronie prawdy i udowodnić, że tylko od nas samych zależy to, czy będziemy w niej żyć, czy też poddamy się bezmyślnej indoktrynacji ideologicznej, która nigdy do niczego dobrego nie prowadzi.

Dziękuję za rozmowę. 

 

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama