- Dwa lata temu znaleziono broń. Wtedy taka plotka poszła, że wśród tej broni jest ta, która była użyta na Narożniku, co się okazało nieprawdą - mówi Janusz Bartkiewicz, emerytowany policjant, który tropi wciąż zabójców Anny Kembrowskiej i Roberta Odżgi. - A teraz też dziwne postępowanie policjantów, którzy działają na pewno na polecenie prokuratury krakowskiej. W jaki oni sposób wiążą Trzebieszowice z zabójstwem w Kudowie i zbrodnią na Narożniku? Dla mnie to jest to jest mało logiczne i niewytłumaczalne - dodaje.
Pomógł w zbrodni
W Kudowie okazało się, że córka wraz z koleżanką zabiła rodziców strzałami z broni palnej. Dostarczyć miał ją Dariusz Z. Postawiono mu zarzut pomocnictwa w zbrodni oraz nielegalnego posiadania broni palnej.
Według Bartkiewicza jeżeli "Archiwum X", czyli specjalna grupa policjantów z Krakowa, przyjechała do Kudowy w związku z zabójstwem małżeństwa, to oznacza, że Dariusz Z. ma lub może mieć związek z zabójstwem studentów.
- Co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości - mówi nam Janusz Bartkiewicz. - Kraków posiada jakieś informacje, o których nie chce informować opinii publicznej. Oni nie chcą o tym powiedzieć - dodaje.
A gdy nie ma oficjalnych informacji, rodzą się plotki. Jak te, że Dariusz Z. posiadał aparat fotograficzny, który okazał się być własnością Anny Kembrowskiej i fotografie ciał leżących w miejscu, w którym później zostały znalezione zwłoki Anny i Roberta. I że przyznał się do zabójstwa studentów.
Przecieki kontrolowane
Te plotki mogą być według Bartkiewicza przeciekiem kontrolowanym ze śledztwa. Takie praktyki stosowali policjanci w jego czasach i zapewne praktykują to do dziś.
- Z drugiej strony Prokuratura Okręgowa w Świdnicy, która to śledztwo prowadzi lub co najmniej nadzoruje, ustami swego rzecznika stanowczo zaprzecza, aby zatrzymany Dariusz Z. przyznał się do zastrzelenia studentów oraz zaprzecza, że w jego mieszkaniu znaleziono dowody na popełnienie przez niego tej zbrodni. Rzecznik prasowy tejże prokuratury odsyła dziennikarzy do Prokuratury Krajowej, jako jednostki, która jest procesowym gospodarzem śledztwa w sprawie zbrodni na Narożniku i jak się wyraził, nie informuje prokuratury świdnickiej o rodzaju prowadzonych czynności i ich efektach - opowiada Bartkiewicz. - Jeżeli faktycznie i zdjęcia i fotografie były znalezione w dniu zatrzymania Dariusza Z., to jedynym wytłumaczeniem przeszukania jego mieszkania i posesji w dniu 5 maja jest to, że policjanci szukali ostatniego przysłowiowego "gwoździa do trumny", czyli pistoletu, z którego strzelano do studentów. Podobnież w przeszukaniu nieruchomości uczestniczyli pracownicy wodociągów i strażacy, co może podsuwać myśl, że Dariusz Z. powiedział, iż broń wrzucił do kanalizacji. Niekiedy tak zabójcy postępują, że użytą broń wrzucają do wody w takich miejscach, że tylko przypadek pozwoli niekiedy na nią natrafić, ale w międzyczasie ulegnie ona korozji - dodaje.
Sprawa zabójstwa studentów jest według Bartkiewicza wciąż żywa medialnie.
- Jeżeli prokuratura krajowa ma jakieś informacje, to powinna wydać komunikat, bez szczegółów - uważa emerytowany policjant.
Zagadkowe słowa prokuratora
I choć żadna z prokuratur nie informuje o sprawie, to według Bartkiewicza rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Świdnicy powiedział mu, że sprawa może się niespodziewanie szybko zakończyć...
- Te jego słowa mogę jednak interpretować tak, że coś z tym Dariuszem Z. jest na rzeczy... - twierdzi emerytowany oficer.
17 sierpnia 1997 r. para studentów wrocławskiej Akademii Rolniczej: 22-letnia Anna Kembrowska i 25-letni Robert Odżga wyruszyli z Dusznik-Zdroju w góry, kierując się do Karłowa. Około godziny 10 rano Anna zadzwoniła z budki telefonicznej do rodziców, aby im to powiedzieć. Jednak na obóz para nie dotarła. Ratownicy wałbrzysko-kłodzkiej grupy GOPR 27 sierpnia 1997 r. znaleźli ich ciała w znacznym stanie rozkładu pod szczytem Narożnik, na terenie Parku Narodowego Gór Stołowych. Ciała były częściowo obnażone. Ustalono, że Anna i Robert zginęli od strzałów w tył głowy oraz między oczy 17 sierpnia 1997 r. około godz. 17. Działanie sprawcy wskazywało na egzekucję, pojawiło się kilkanaście motywów (od seksualnego po narkotykowy). Ostatecznie 30 września 1998 r. śledztwo umorzono. Śledztwo w latach 1997-98 prowadził ówczesny naczelnik wydziału kryminalnego w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Wałbrzychu, potem oficer śledczy CBŚ podinspektor Janusz Bartkiewicz. Oficer wrócił do sprawy w 2000 r. (ostatecznie trafiła ona do archiwum w 2003 r.). Po przejściu na emeryturę, od kilkunastu lat Bartkiewicz próbuje amatorsko rozwikłać sprawę.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.