Miała być świąteczna, antystresowa lektura. Będzie, ale już z przesłaniem noworocznym. Co takim ważnym powodem przesunięcia? Otóż jedna ze współautorek „Mojego ulubionego świętego” (książka sprzed tygodnia), a mianowicie siostra Małgorzata Chmielewska, w trójkowym „Biurze myśli znalezionych” mówiła ciekawie o ważkich sprawach. Szczególnie to brzmiało i znaczyło, że emitowane w wieczór pierwszego dnia Bożego Narodzenia. Najpierw było teologicznie. Prosto. Bóg jest miłością. I skoro człowieka stworzył na swój obraz, to każdy z nas ma w sobie to uczucie. Dobre założenie! Obdziela nim innych, tęskni, żeby nie uciekało. A to niełatwe. Na pytanie Dariusza Zaborskiego – prowadzącego audycję: gdzie siostra kupuje miłość? Odpowiedź pada prosta: ufam Bogu.
Zgromadzenie siostry Małgorzaty „Chleb Życia” prowadzi domy dla bezdomnych, opuszczonych, samotnych, więc nie dziwi, że przez sporą część audycji rozmawiano o konkretnych dziełach, o pracy. Na początku jednak o indywidualnym powodzie – dlaczego taki właśnie wybór? Odpowiedź, wiadomo, prosta: uwiera mnie, że ktoś ma gorzej. Ale od razu też praktycznie z przekonaniem: miłości trzeba się ciągle uczyć. Jezus dał nam ewangelie, przyszedł (właśnie) na świat, żeby wartości nasze, ludzkie odwrócić, powywracać. Znów mają ważność za jego sprawą życzliwość, codzienna miłość czy zrozumienie (także dla innych poglądów politycznych!). A ciągoty, żeby nie zważać na drugiego, rządzić bez oglądania się na godne uczynki zostały/zostaną wywalone z naszych sumień. Siostra wierzy, że po to świętowanie co roku, żebyśmy się ocknęli. Z okropnych pokus. I jeszcze a propos Bożego Narodzenia – to dla zgromadzenia czas najcięższej pracy. Ludzie są bardziej hojni, ale trzeba ich o dary doprosić, przygotować domy do zimy, naszykować świętowanie. I tutaj ważne pytanie do siostry, i jeszcze ważniejsza nasza odpowiedź: czym się kierujemy – zapobiegliwością czy zachłannością?
Jesteśmy w życiu, nie tylko w naszych zasobach dzierżawcami czy właścicielami? Zgromadzenie oddaje, zgodnie z kościelnymi regułami, tzw. dziesięcinę z tego, co uzbiera. Często to ostatnie pieniądze, jakimi dysponuje. Jednak Bóg daje trwać i pracować. A praca to nie tylko przygarnianie bezdomnych i samotnych, ale także budowanie wspólnoty. Bo do nieba (i później już za bramami u świętego Piotra) idziemy wspólnie, nie samotnie. A dołożone do tego zakonne ubóstwo pozwala na dwie rzeczy w życiu – na dostrzeganie drobiazgów (także śmiesznych) oraz dystans do siebie i świata. Przesłanie siostry Małgorzaty mieści się także w opowieści o rabbim, który nagabywany przez swoich zwolenników, jaki komitet pomocy mają założyć, żeby sprawiedliwie rozdzielać dobra gminy, odpowiedział, że nie instytucje należy zakładać, ale iść do ludzi. Może to prawda, kiedy popatrzymy na własne doświadczenie.
Trochę dobrych dzieł pomocowych mamy na Ziemi Kłodzkiej. Wspierajmy je. Wiem, że kłodzkie koło świętego Brata Alberta w nowym roku planuje kilka działań. Życzymy im dobrych owoców tego, co robią, a za ich sprawą wszystkim, którzy kierują się myślą siostry Małgorzaty – przeszkadza mi, że ktoś ma gorzej. I jeszcze z chrześcijańskim, świątecznym życzeniem z refrenu piosenki Antoniny Krzysztoń, która występowała w czasie programu w Trójce: „Pozwól Boże, byś w mym sercu zawsze mieszkać mógł”.
Mieczysław Kowalcze*
*O autorze
Polonista, historyk, dziennikarz, pedagog w pracy i życiu. Od wielu lat związany z Zespołem Szkół Społecznych oraz Kłodzkim Towarzystwem Oświatowym. Autor i współtwórca wielu wydawnictw i publikacji. Zupełnie od niedawna działacz Klubu Otwartej Kultury. Niemożliwe jest go nie znać, taki z niego społecznik. Lubiany i szanowany przez wszystkich. Ale skromny, więc na tyle o nim wystarczy.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.