reklama

Święci jeszcze! Nieświęci jeszcze!

Opublikowano:
Autor:

Święci jeszcze! Nieświęci jeszcze! - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościW tym miejscu Kłodzka 24.eu od pewnego czasu dopasowują się do kalendarza imienin poszczególnych świętych, których spotkać możemy na Ziemi Kłodzkiej. Tak więc w tym odcinku wspomnieć trzeba patrona 14 lutego, czyli mocno dziś komercyjnego opiekuna święta zakochanych.
Reklama lokalna
reklama

No i pozostaje pytanie – jak długo wystarczy mu świętości, żeby patronować wyłącznie takiemu znaczeniu tego świętowania. Załóżmy, że na długo. To przecież święty po przejściach. Z wykształcenia lekarz, a także kapłan z III wieku. Panujący wówczas cesarz Klaudiusz zabronił młodym mężczyznom zawierać małżeństwa. Uważał bowiem, że najlepszymi żołnierzami są legioniści bez rodziny. I właśnie taki zakaz złamał biskup Walenty i błogosławił śluby legionistów, którzy potajemnie go o to prosili. Szybko dostrzeżono winę, został więc biskup został wtrącony do więzienia. Sam doznał uczucia zwykłej, ziemskiej miłości. Warto pamiętać, że to czasy sprzed obowiązkowego celibatu duchownych.

W więzieniu Walenty zakochał się w niewidomej córce strażnika. Z wzajemnością, głęboko i prawdziwie. Siła uczucia okazała się tak wielka i uzdrawiająca, że wybranka serca odzyskała wzrok. Wiadomo jednak, że służby specjalne i donosicielskie nie próżnują nigdy i całej sprawie dowiedział się cesarz. Nie rozumiał miłości w ogóle. Pewnie jej nigdy biedak nie doświadczył i bez zastanowienia kazał zabić Walentego. Tuż przed egzekucją zakochany biskup napisał piękny list do ukochanej, a słowa kończące go – „Od Twojego Walentego” – stały się wygodne przy podpisywaniu i dzisiejszych „walentynek”. Czczony dość powszechnie najpierw jednak jako wspomożyciel podczas ciężkich chorób, zwłaszcza nerwowych (w tym depresji) i epilepsji. Za sprawą wpływów anglosaskich (plus pamiątki chińskie) dziś kojarzymy go głównie z zakochanymi. I to pięknie.

I tylko pytanie z tytułu – jak długo on sam zniesie swoją komercjalizację? Na Ziemi Kłodzkiej opiekuje się jako współpatron kościołem w Bielicach (ze świętym Wincentym). W ikonografii przedstawiany jako kapłan w ornacie, z kielichem w lewej ręce, a z mieczem w prawej. Czasem także w sytuacji uzdrawiania chłopca z padaczki.

I znów kalendarz. 17 lutego wypadnie dokładnie 411 lat od śmierci Giordana Bruna. Późnej ofiary inkwizycji, Santo Ufficio. I zastanówmy się: mógłby zostać świętym? Szczególnie świętym na dziś? I jakie dziedziny naszego życia oddalibyśmy mu pod patronat? Naturalnie najpierw spróbujmy założyć, że uda nam się uniknąć potocznego „wykorzystania” osoby Giordana do napastliwej publicystyki. Co pozostaje dla naszego pomysłu? Głównie jego bardzo współczesne zmagania człowieka z sobą i światem. Wręcz wzorcowe. Święte, bez ograniczeń własnych i cudzych. Bruno zaangażowany był w każdą właściwie dziedzinę ludzkiej aktywności - od wiary przez naukę po politykę bieżącą.

Ten mnich, zmieniający zakony ze względu na rozbieżności między regułą a praktyką, kapłan, odchodzący i powracający do wyznania rzymskokatolickiego, to człowiek pełen wątpliwości i twardych pytań, na które trzeba sobie uczciwie odpowiedzieć, żeby porządnie żyć. W renesansowym duchu zainteresowany nauką, np. zaufał teorii Kopernika, za co też go potępiano. Wysłannik w ważnych watykańskich misjach na dworach w Londynie, Paryżu i Pradze. Powiada się, że sporo jego działań miało charakter tajny. Donos stał się powodem siedmioletniego uwięzienia przez inkwizycję. Czytacie mili Czytelnicy – siedmioletniego! A przecież Święte Oficjum starało się szybko wyplenić herezję i heretyków. I wyprowadzić ich na dobrą drogę albo odesłać do piekła przez stos. W czasie pobytu w odosobnieniu prowadził dysputy z ówczesnym szefem inkwizycji kardynałem Bellarmino, który roztaczał nad nim swoistą opiekę i w jego poglądach poszukiwał pewności wiary. Bruno dostrzegał w chrześcijańskiej konstrukcji świata nie trzy, ale cztery pierwiastki. Trójcę Świętą uzupełnia u niego szatan, którego nie chcemy poważnie traktować. Obok Boga stoi Zło (malum). Jeszcze dalej tradycja powiada, że po procesie wpadł w rodzaj świętego widzenia. Nie reagował na ludzkie próby przekonania i pocieszania przez confortatores (pokrzepicieli). Nie odwołał nic ze swoich przemyśleń. Dotarł po trudnym życiu do celu.

Czy wypełniły się jego dążenia pogodzenia wiary i nauki (Tomaszowi się udało), i indywidualnych, wolnych poglądów i nauki oficjalnego Kościoła. Na pewno zaś ujawnił się czwarty wymiar ludzkiego życia chrześcijanina – zadziałał szatan, namawiając inkwizytorów do skazania Bruna na śmierć. Za odwagę, aktywność, głębię postawy mógłby zostać świętym. Czym lub kim mógłby się opiekować? Gdzie na Ziemi Kłodzkiej znalazłaby się grupa odważnych, która chciałaby wziąć go sobie na opiekuna?

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama