Zbieżne relacje
Obie panie w podobny sposób opisały nieprawidłowości, do jakich dochodziło w kłodzkim domu dziecka. Przede wszystkim powiązanie rodzinne dyrektor Moniki Ślak z szefem fundacji Razem Możemy Więcej działające przy domu dziecka. To Damian Ślak, radny miejski Kłodzka, a prywatnie mąż Moniki Ślak.
- On nie był pracownikiem domu dziecka, ale przebywał w nim niemal codziennie – wspomina była pracownica ośrodka, z którą rozmawialiśmy - Raz natknęłam się na niego późnym wieczorem, kiedy wynosił z domu dziecka jakieś pudełka – dodaje.
To samo potwierdza pracownica domu dziecka, które napisała skargę do władz powiatu. Obie panie był zdziwione i zaniepokojone, że to prezes Damian Ślak robił zakupy spożywcze dla domu dziecka, a towar przyjmowała od niego dyrektor Monika Ślak.
Obiecanki z placem
Tak samo obie kobiety opisały sprawę placu zabaw, jaki miał powstać dla dzieci przebywających w placówce.
- Była zbiórka, były pieniądze od sponsorów na plac zabaw i słownię zewnętrzną, ale plac zabaw przez dwa lata nie powstał. Nie uruchomiono także siłowni. Pieniądze, i to nie małe, pozyskała Fundacja Razem Możemy Więcej – twierdzi pracownica domu dziecka.
- Siłownię w domu dziecka, w pomieszczeniu, to zrobił jeszcze poprzedni dyrektor Bronisława Krawczyka. Za dyrektor Ślak była zamknięta na cztery spusty. Kiedyś zapytałam Damiana Ślaka, a co z tym placem zabaw? Odpowiedział, że po co w ogóle go robić, skoro dzieci i tak to zniszczą – mówi niepracująca już w domu dziecka kobieta. - Podobnie było ze stołem pingpongowym, jaki przekazała nam sponsorka. Dzieciaki nigdy na nim nie zagrały – dodaje.
Tysiące od darczyńców
Zbiórkę pieniędzy na plac zabaw i siłownię zewnętrzną Fundacja Razem Możemy więcej uruchomiła już w 2016 roku. W październiku 2016 rok. Damian Ślak na łamach jednej z gazet lokalnych chwalił się, że ma już zebrane na ten cel 7 tys. zł. Potem – jak wynik z relacji osoby, która złożyła skargę – na plac zabaw i siłownię wpłacono dużo więcej pieniędzy.
- Raz było to 40 tys. zł od fundacji niemieckiej, drugi raz też 40 tys. zł od polskiej firmy z Nieporętu – wymienia pracownica domu dziecka.
Pieniądze były, ale plac i siłownia zewnętrzna nie powstały.
Nie i jeszcze raz nie
Z relacji kobiety, która pracowała w domu dziecka wynika, że dyrektor Ślak była przeciwna prawie wszelkim zmianom i inicjatywom.
- Na przykład kiedyś wolontariuszka zaproponowała, że może za darmo przychodzić i uczyć wychowanków języka angielskiego. Odpowiedź pani dyrektor była krótka: nie! - wspomina kłodzczanka.
Podczas pandemii starostwo kupiło dla domów dziecka kabiny dezynfekcyjne. Ta, która trafiła do kłodzkiego domu dziecka, nigdy nie była wykorzystana. Kabina z niewiadomych powodów od ponad roku leży bezużyteczna pod wiatą.
Ma kwity
Osoba, która złożyła skargę do władz powiatu na razie nie odkryła jeszcze wszystkich kart. Część kopii dokumentów oraz zdjęć nie została przedstawiona władzom powiatu, ale zapewne te "kwity" ujawnione zostaną w prokuraturze. Nawet bez nich Zarząd Powiatu Kłodzkiego nie miał żadnych wątpliwości, że przekazane przez pracownicę domu dziecka informacje są tak dalece niepokojące, iż trzeba zawiadomić prokuraturę. Decyzję o skierowaniu zawiadomienia do prokuratury podjęto jednomyślnie. Zdecydowano także o wszczęciu w domu dziecka kontroli wewnętrznej. Do sprawy będziemy wracać.
Poddałam się kontroli
Monika Ślak, dyrektor Centrum Administracyjnego Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych w Kłodzku
Poddałam się już jednej kontroli, teraz jest druga wewnętrzna, zarządzona przez starostwo. Jeśli sprawa trafiła do prokuratury, to poddam się także takiej kontroli. Po zakończeniu będziemy mogli mówić o wynikach tych kontroli i wnioskach.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.