Uzdrowiskowy Don Kichot

Słaba dostępność ładowarek powoduje, że liczba aut elektrycznych jest niewielka. Jednocześnie mało samochodów na prąd to nikłe zainteresowanie operatorów montowaniem ogólnodostępnych ładowarek. Lądek-Zdrój próbuje, niczym Don Kichot, walczyć z tym błędnym kołem. W najstarszym polskim kurorcie (konkretnie na parkingu przy ul. Skłodowskiej-Curie) powstała stacja ładowania pojazdów elektrycznych. Można tam teraz ładować dwa samochody jednocześnie. Problem w tym, że w całym powiecie kłodzki jest tylko jeden zarejestrowany „elektryk”. Mrzonki Morawieckiego Premier Mateusz Morawiecki kilkakrotnie zapewniał, że do 2025 r. w polskich urzędach zarejestrowany będzie milion aut elektrycznych. Tymczasem rejestracje aut zasilanych wyłącznie prądem stanowią zaledwie 0,09 proc. nowo rejestrowanych pojazdów (9 aut na 10 tys. rejestrowanych). Na razie w Polsce zarejestrowano 2,1 tys. elektrycznych aut. W kraju działa zaledwie 590 ładowarek. Poza tym samochody elektryczne są droższe od spalinowych. W ogonie Z danych EAFO wynika, że w całej Polsce działają zaledwie 590 ładowarek. Dla porównania w czterokrotnie mniejszej Austrii jest ich siedem razy więcej niż u nas. Najwięcej ładowarek oferuje kierowcom Holandia (prawie 36 tys.). O 10 tys. mniej jest w Niemczech i Francji. Te dwa kraje zajmują też odpowiednio drugie i trzecie miejsce pod względem rejestracji samochodów elektrycznych. Zestawienie otwiera jednak Norwegia, w której w pierwszej połowie 2018 r. zarejestrowano 20,1 tys. takich aut. W Polsce w tym czasie zdecydowało się na to tylko 279 kierowców. W dużo mniejszych Czechach zarejestrowano 318 samochód elektrycznych, a na Węgrzech - 609. Wyprzedziła nas także Rumunia (297 samochodów). Z danych Stowarzyszenia Europejskich Producentów Samochodów (ACEA) wynika, że 76 proc. wszystkich ładowarek w UE jest rozlokowanych w 4 krajach (Niemcy, Francja, Holandia i Wielka Brytania).