Trudna sytuacja PKS-u

21 marca, z powodu epidemii  koronawirusa,  kłodzki  PKS zawiesił wszystkie kursy. 80 procent załogi jest na  postojowym.  Pracuje  tylko  administracja,  serwis  ogumienia  i  tachografów  oraz  warsztat.  Samorządowa  spółka nie ma więc przychodów  z  podstawowej  działalności,  generuje  jednak  koszty.  - Najgorsze, że nie wiemy  do kiedy taka sytuacja potrwa  –  mówi  Elżbieta  Żytyńska,  prezes  kłodzkiego  PKS-u.  -  Nie  wiemy,  kiedy ruszą szkoły, a dowozy  dzieci i młodzieży do szkół  to obecnie główny profil naszej działalności – dodaje.  Dlatego  spółka  przygotowuje do sądu wniosek o restrukturyzację,  który  ma  uratować publicznego przewoźnika.  Kłodzki  PKS  od  pewnego czasu borykał się  z różnymi problemami, także finansowymi. Dlatego już  wcześniej miał zamiar przeprowadzić  restrukturyzację i był na etapie jej opracowywania. Epidemia koronawirusa przyspieszyła działania  i  je  zmodyfikowała,  bo  restrukturyzacja  będzie  musiała  mieć  większy  zasięg  niż początkowo zakładano. - Tarcza antykryzysowa daje  zabezpieczenie na 2-3 miesiące.  Daje,  choć  w  przypadku  kłodzkiego  PKS-u wciąż nie dostaliśmy ani  złotówki - mówi prezes Żytyńska. - Tymczasem kursy,  jeśli  wszystko  pójdzie  dobrze,  ruszą  prawdopodobnie  dopiero  we  wrześniu.  Restrukturyzacja  zabezpiecza w jakimś stopniu firmę,  jej pracowników i wierzycieli. Dlatego chcemy ją przeprowadzić – dodaje.  Rozruch  firmy,  jeśli  szkoły  zaczną  normalnie  funkcjonować we wrześniu, potrwa  w czasie i - jak przyznaje  prezes  Żytyńska  -  reaktywacja  PKS-u  po  prawie  półrocznej  przerwie  będzie  bardzo trudna.