Nadleśnictwo Międzylesie. Materiał dowody, który w sprawie został zgromadzony przez prokuraturę oraz ujawniony w toku postępowania sądowego wykazał, że formalnie oskarżeni występujący w tym procesie swoimi działaniami wypełnili znamiona przestępstwa, tak jak to zostało zakwalifikowane w akcie oskarżenia – stwierdził przewrotnie, uzasadniając umorzenie postępowanie, sędzia Jerzy Zieliński (Sąd Okręgowy w Świdnicy).
Formalnie oskarżeni popełnili przestępstwo - chodzi o wpłacenie 590 tys. zł za niewykonane roboty na drogach leśnych. Sfałszowali dokumenty – na papierze remont był wykonany. Dlaczego nie ponieśli żadnych konsekwencji?
Więzienie i grzywna
Prokurator Paweł Rapacz (Prokuratura Okręgowa w Świdnicy) domagał się w stosunku do trzech oskarżonych kar więzienia i naprawienie szkody, a w stosunku do dwóch pozostałych kary grzywny. Pod koniec lipca usłyszał jednak w Sądzie Okręgowym w Świdnicy, że sprawa zostaje umorzona. Sędzia bardziej dał wiarę oskarżonym niż dokumentom i zeznaniom świadków i uznał, że fałszowanie dokumentacji i wypłacanie pieniędzy za niewykonane roboty było normą w Lasach Państwowych. Uznał też, że to znikoma szkodliwość społeczna czynu. Prokuratura w Świdnicy od razu złożyła wniosek o pisemne uzasadnienie wyroku. A po jego otrzymaniu wniosła o apelację.
Nie uległ naciskom
Ta spawa nie ujrzałaby pewnie świata dziennego, a już na pewno nie trafiłaby na wokandę, gdyby nie nadleśniczy Dariusz Jesionowski. To on powiadomił prokuraturę w sprawie drogowych przekrętów, a potem - pomimo nacisków i sugestii od przełożonych z Wrocławia – nie wycofał doniesienia. Pod koniec października 2020 roku sprawa trafiła na sądową wokandę.Przypomnijmy: Dariusz Jesionowski został powołany na stanowisko nadleśniczego w Międzylesiu w marcu 2017 roku. Jak tylko dostał pierwsze kwartalne raporty od podległych służb zorientował się, że coś jest nie tak. Od razu zlecił firmie Achikon ze Świdnicy wykonanie ekspertyzy zleconych w 2016 roku prac na leśnych duktach.
W maju 2017 roku otrzymał wyniki. Były powalające. Nadleśnictwo wpłaciło w 2016 roku grubą kasę za drogi, które wyremontowano połowicznie albo wcale (chodziło o pięć dróg leśnych). Łączna kwota strat to 590 tys. zł. Jak to możliwe? Nadleśnictwo wpłacało firmie ZUL z Bystrzycy Kłodzkiej (Zakład Usług Leśnych) pieniądze na podstawie wystawianych faktur. W papierach wszystko się zgadzało, bo trzej pracownicy nadleśnictwa podpisywali protokoły odbioru zlecanych ZUL-owi robót.
Wyprowadzeni w kajdankach
Pod koniec maja 2017 roku o nieprawidłowościach powiadomiłem Dyrekcję Regionalną Lasów Państwowych we Wrocławiu, a na początki sierpnia złożyłem zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa
– mówi Dariusz Jesionowski
Sprawa nabrała jednak tempa dopiero rok później, kiedy - na wniosek nadleśniczego Jesionowskiego - przejęła ją Prokuratura Okręgowa w Świnicy (wcześnie była w rejonówce w Bystrzycy). To wtedy zatrzymano i w kajdankach doprowadzono na przesłuchanie osiem osób. Niektórzy z nich od razu przyznali się do stawianych im zarzutów.
Śledztwo zakończyło się w czerwcu 2020 roku sporządzeniem aktu oskarżenia. Na ławie oskarżonych zasiadło pięć osób: trzech byłych pracowników nadleśnictwa Międzylesie, jeden pracownik ZUL-u oraz projektant. Po dwóch latach proces umorzono. Będzie jednak apelacja.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.