Sprawę kuratorki sądowej wyłączono z głównego postępowania. Ona odpowiada przed Sądem Rejonowym w Ząbkowicach Śl. Proces toczy się za zamkniętymi drzwiami, bo jego jawność, decyzją sądu, została wyłączona. Jest to o tyle dziwne, że główny proces przeciwko matce Hani i jej konkubentowi toczył się przy otwartych drzwiach.
Prokurator zarzucił pracownicy kłodzkiego sądu niedopełnienie obowiązków służbowych polegające na braku właściwej, wymaganej przepisami prawa kontroli środowiska rodzinnego Lucyny K., braku współpracy z właściwymi instytucjami, takimi jak szkoła i przedszkole, do których uczęszczały dzieci Lucyny K., braku weryfikacji uzyskiwanych informacji o stosowaniu przemocy wobec małoletniej Hani, a także podawanie nieprawdy w sporządzanej dokumentacji z dozoru. Kuratorce grozi do lat 5 więzienia.
Proces ruszył z opóźnieniem w związku z problemami zdrowotnymi oskarżonej oraz koniecznością przeniesienia go z sądu w Kłodzku do sądu w Ząbkowicach – mówi Tomasz Orepuk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Świdnicy. Kolejne posiedzenie sądu zaplanowane jest na październik – dodaje śledczy.
Przypomnijmy: Lucyna K. mieszkała z konkubentem, z którym miała 10-miesięczną córkę
Dwie starsze dziewczynki (3- i 8-letnia) miały innego ojca. Rodzina miała kuratora sądowego oraz asystenta rodziny. Kurator ostatni raz wizytował rodzinę 15 lutego 2021 roku, a asystent był w ich mieszkaniu 17 lutego (dwa dni przed śmiercią dziecka). Według nich nic nie wskazywało na to, że może dojść do nieszczęścia.Zdaniem pracowników socjalnych była to rodzina dysfunkcyjna, ale nie patologiczna. Kurator i asystentka twierdziły, że nie było sygnałów o problemach z alkoholem, czy innymi nałogami w tej rodzinie. Po tragedii wyszło na jaw, że matka i jej partner regularnie stosowali przemoc psychiczną i fizyczną wobec dwóch starszych dziewczynek.
Dlaczego urzędnicy sądowi i społeczni tego nie dostrzegli? Jak to możliwe, że nie zauważyli żadnych niepokojących sygnałów? A sygnały wskazujące na niewłaściwe metody wychowawcze były. I było ich tyle, że kurator sądowa poprosiła rodziców, żeby rozebrali dziewczynkę, by mogła obejrzeć Hanię. Kurator zobaczyła wtedy ślad po klapsie na pośladku. To jednak, w ocenie sądu, nie stanowiło przesłanki do ustanowienia pieczy zastępczej. W dokumentach to "tylko klaps".
W tej sprawie pojawił się jeszcze jedna wątpliwość. Skoro proces głównych oskarżonych – matki i jej konkubenta - toczył się przy otwartych drzwiach, to dlaczego przebieg sprawy, w której oskarżoną jest kuratorka sądowa, utajniono?
Śmiertelny kopniak
Tragedia, o której mówiła cała Polska, rozegrał się 19 lutego 2021 roku w jednym z mieszkań w dużej kamienicy przy ul. Więźniów Politycznych w Kłodzku. Matka dziewczynki zeznała, że zauważyła iż jej córka zmoczyła się do łóżeczku. 30-letnia kobieta postanowiła wymierzyć jej karę. Szlochające dziecko zaciągnęła do łazienki i wsadziła na kilka minut pod strumień zimnej wody. Po zimnym prysznicu dziecko zaczęło wymiotować i tracić przytomność.Wezwano pogotowie ratunkowe, ale było za późno. Hania zmarła. Wkrótce okazało się, że historia jest jeszcze bardziej mroczna. Przeprowadzona sekcja zwłok wykazała, że to nie wychodzenie organizmu, lecz pobicie było przyczyną śmierci. Łukasz B. przyznał się do kopnięcia Hani, w brzuch co doprowadziło do pęknięcia śledziony i śmierci.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.