Jak powiadał pewien mądry kaznodzieja – i tak w to nie wierzymy! A może jednak? – bo wyrażę trochę wątpliwości wobec takiego stwierdzenia. Skąd ta wątpliwość, złudzenie? Głównie z opowieści o Emaus. Historia jest dobrze znana: dwóch uczniów Chrystusa idzie (ucieka!) z Jerozolimy po śmierci swojego Nauczyciela. Powodów możemy się domyślać. Strach, chęć zbadania miejsc, w których będzie można przeczekać, starania o rodzinę – tradycja podaje, że był to Kleofas (jego żona Maria odważnie trwała przy Jezusie, przy krzyżu do końca) i jego syn Symeon. Znamy to do dziś, przecież opowiedzenie się po niewłaściwej albo skazanej przez rządzących stronie nie jest dobrze widziane. Dalekie od poprawności i zasługuje na karę. Mężczyźni jako rozsądniejsi wyruszyli, żeby poszukać nowego rodzinnego kąta. Zapobiec represjom wobec żony i mamy. Z dala od niebezpieczeństwa przetrwać. Rozbici, zdezorientowani, borykający się z głęboko zawiedzionymi nadziejami. Jakie to ludzkie? Emocje sięgają szczytu, a tu przyłącza się do nich ktoś, kto o niczym nie wie. Jak można być tak niezorientowanym? Przecież wszyscy to, co się wydarzyło omawiają, komentują, wymyślają, jakie będą konsekwencje dla zwolenników ukrzyżowanego Chrystusa. Ba, a może to szpieg, konfident? O takim odbiorze nieznajomego nic nie wiemy, ale ludzka natura podpowie nam, że to możliwe. Ale Jezus jest dla uciekinierów od początku przyjaznym wykładowcą. Nie narzuca się. Tłumaczy. Otwiera oczy. Cierpliwie, długo. Przez ponad 10 kilometrów wspólnej drogi i jeszcze później przy posiłku. I wreszcie jest finał spotkania. Znak. Bezbłędnie odczytany i zrozumiany. Powiedzą niedługo innym: „Rozpoznaliśmy go po łamaniu chleba”. W gospodzie w Emaus – wsi, dzisiaj najczęściej utożsamianej z Nikopolis, w której jak to wędrowcy zobaczymy ruiny bazyliki z IV/V w., odnowionej przez krzyżowców, małe muzeum i klasztor trapistów. O czym jeszcze mówi to wydarzenie? Tyle trwa droga wiary, droga Paschy, czyli przejścia. Do wysiłku jej przebycia i wysiłku rozumienia dokładamy jeszcze jeden warunek – serce ma być gorące, pałające. O nie pewnie najtrudniej! Bo łatwo znajdujemy różne życiowe asekuracje, które chłodzą zapał. To ważne wydarzenie biblijne, wręcz podstawowe, bo dobrze pokazuje, że wiara wymaga czasu, otwartego serca i umysłu, a także niemało odwagi. Po spotkaniu z Jezusem zmartwychwstałym niedawno przestraszeni uczniowie w te pędy wracają do Jerozolimy. Odważni, pełni wiary, aktywni. Motyw Emaus PT Czytelnicy poznać mogą z dzieł malarskich od Belliniego przez Caravaggia, Velazqueza do Rembrandta. I wreszcie, a co w tym temacie „słychać” u nas? Okazuje się, że jest całkiem interesująco. Możemy odbyć miłą, mądrą i pouczającą wędrówkę, trochę jednak dłuższą niż 60 stadiów. Do Nowego Gierałtowa (do tamtejszej kaplicy Emaus) i z powrotem. No właśnie z powrotem. Dlaczego? Damy radę? Z jakim przesłaniem, z jaką wiarą, no i oczywiście, z jaką odwagą? Za początek takiej przemiany niech posłuży koncert pod tytułem „Kłodzkie Emaus” w kościele sióstr klarysek. Koncert, który w zamiarze organizatorów, wykonawców i słuchaczy może rozpocząć coś nowego, pełnego znaczeń. Dla wszystkich. Można wierzyć, że najpełniej swoją zmianę przeżyją ci, którzy jako pierwsi go rozpoznają. Jak służąca z obrazu Velazqueza i z wiersza Denise Levertov:
Człowiek, którego ukrzyżowali za bunt i bluźnierstwo,
Człowiek, którego ciało znikło z grobu,
Człowiek, o którym mówią, że jakieś kobiety
widziały Go żywego?
Ci, którzy obcego przyprowadzili,
jeszcze nie rozpoznają, z kim siedzą przy stole,
ale ona, w kuchni, biorąc dzban z winem,
żeby zanieść, czarna służąca, nasłuchująca
chciwie,
wraca do nich i widzi
światło dokoła Niego.
I jest pewna.
Takiej pewności PT Czytelnikom życzę.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.