Popowodziowe remanenty

Po dwóch falach powodziowych jakie przeszły przez Kłodzko czas na mały remanent. Materiały do niego nadesłali nasi Czytelnicy. Piotra Pawlukiewicza niepokoją zaniedbania przy kłodzkim jazie, które ograniczają swobodny przepływ wody. - Przez dziesięciolecia nikt z odpowiedzialnych za ten stan nie zaglądał na tę budowlę. Na koronie jazu leżą pnie drzew, zasuwy na Młynówce nie działają, są w skandalicznym stanie. Żwirowa wyspa, cała zarośnięta, skutecznie hamuje spływ wody, a na przepuście od strony torów wyrósł „małpi gaj” – ocenia nasz Czytelnik. - Wprawdzie 12 stycznia było spotkanie z Wodami Polskimi, dotyczące planów odbudowy nabrzeży Nysy, ale to odległe w czasie plany. Tymczasem potrzebne są doraźne działania naprawcze – zaznacza. Pan Przemysław, inny nasz Czytelnik opisał sprawę zabezpieczenia brzegu zabranego podczas ostatnich podtopień przez Nysę Kłodzką. Nurt rzeki zabrał kawałek brzegu pod Kłodzkiem (na polach za stadionem w kierunku Krosnowic). Na zakolu, na odcinku ok. 20 m niewysoki ziemisty klif cofnął się o 2-4 m, a ścieżka, która biegła w polu, teraz biegnie tuż nad brzegiem rzeki. Co zrobiła poinformowana o niebezpiecznym miejscu straż miejska? Zabezpieczyła osuwisko taśmą. - Zrobiła to jednak tak niefortunnie (na odwal się), że jedna taśma leży pod klifem, gotowa, aby zabrał ją najbliższy przybór wód, a druga niebawem do niej dołączy, bo jej koniec jest przywiązany do kłosów zboża! - opisuje nasz Czytelnik. Jego zdaniem obie taśmy to zwykłe śmieci, które niczemu nie służą. - Straż miejska albo niech oznakują to miejsce jak należy, albo niech da sobie spokój, bo ścieżka wcale nie wymaga zabezpieczania. Każdy ma oczy i może zdecydować, czy się boi (ludzie i tak chodzą). Tak czy inaczej, należałoby posprzątać walające się taśmy – dodaje.