Dwie najważniejsze, to po pierwsze, duże (ogromne) zainteresowanie mieszkańców. Sala zakonnej jadalni, śmiem twierdzić z przekonaniem, nie zgromadziła tylu osób w swojej historii. I po drugie, w naszym „kraju Pana Boga” mamy też bardzo licznych świętych. Okazało się, że piszący te słowa będzie miał materiału na wiele odcinków. I po cichu ufam, że PT Czytelnicy wytrzymają. Dobrze pomyślany i poprowadzony wieczór pokazał zgromadzonym, że mamy w mieście ważne dzieło, wartościowy fresk. Artystycznie i wyznaniowo. Strzeże nas (pozytywnie, nie donosicielsko) ze sklepienia całe mnóstwo świętych i błogosławionych. Takich zwykłych i takich, którzy mogą i dziś sprawić kłopot. O większości można ze spokojem pisać, zastanawiać się nad ich dziejami, myślami i propozycjami na życie. Bez obaw, że się dotknie tematów i spraw niezbyt poprawnych religijnie. Rola felietonisty jest taka, żeby trochę „pomieszać”. Spróbujmy najpierw delikatnie. Oto w plafonie, przedstawiającym święte klaryski, wśród wielu szacownych błogosławionych i świętych, odnajdujemy świętą Małgorzatę z Cortony. Trzyma wielki krzyż, w który intensywnie z głębokim uczuciem miłości się wpatruje. Zacznijmy o Małgorzacie niechronologicznie. Poprosiła, żeby po śmierci pochowano ją pod progiem kościoła w rodzinnym mieście – każdy wchodzący depcze po niej, upokarza i po śmierci. Skąd taka pokora? Z przełomu, na jaki w życiu się zdecydowała. Żyła sobie wygodnie i przyjemnie z mężczyzną (są źródła, które mówią o kilku), tym bardziej, że w powszechnej opinii uchodziła za średniowieczną piękność, do momentu, w którym przyszło ostrzeżenie. Któregoś wieczoru, w drodze do komnat, potyka się o coś na korytarzu. I dopiero przy pełniejszym świetle alkowy dostrzega na ślicznych ciżemkach ślady krwi. Wraca czym prędzej do miejsca potknięcia, a tam… korpus kochanka, pozbawiony głowy i rozpłatany. Wstrząs jest na tyle głęboki, że porzuca natychmiast wszystkie wygody i przyjemności. Reputację ma nieszczególną, więc nic dziwnego, że trudno przychodzi jej udowodnienie, że zmiana jest szczera. Ale nie odpuszcza. Dziś powiada się o kimś takim, że ma ogromną determinację. Bo ona ma rzeczywiście. O zgodę na formalne przystąpienie do Trzeciego Zakonu stara się przekonująco. Później przez 20 lat udowadnia swój odmienny stan świadomości. Też skutecznie. Uchodzi dziś za tę świętą, która dopomaga zarówno w radykalnym przekształceniu swojego życia (ilu z nas by się to przydało?), jak i w wypracowaniu sobie sposobu prywatnej, indywidualnej kontemplacji. Wśród przekazów o niej i taki: kiedyś, modląc się, Małgorzata usłyszała głos Pana: Przypomnij sobie, że nakłoniłem twoją duszę do całkowitego pogardzenia wszystkimi ziemskimi bogactwami i z serdecznością nauczyłem cię, abyś z miłości ku mnie powoli porzuciła towarzystwo światowych dam. Przypomnij sobie, że twoje ciało przyzwyczajone do poprzednich rozkoszy łaską swoją nakłoniłem do powstrzymania się nie tylko od smacznych pokarmów, ale także od wielu innych pokarmów. Przypomnij sobie, że uzbrojona w moje łaski stałaś się silniejsza.
Patrzy i czuwa, jak jedna z wielu postaci na sklepieniu refektarza. Namówi nas do przemiany?
Mieczysław Kowalcze*
*O autorze
Polonista, historyk, dziennikarz, pedagog w pracy i życiu. Od wielu lat związany z Zespołem Szkół Społecznych oraz Kłodzkim Towarzystwem Oświatowym. Autor i współtwórca wielu wydawnictw i publikacji. Zupełnie od niedawna działacz Klubu Otwartej Kultury. Niemożliwe jest go nie znać, taki z niego społecznik. Lubiany i szanowany przez wszystkich. Ale skromny, więc na tyle o nim wystarczy.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.