Powódź 2024. Przy ul. Daszyńskiego w Kłodzku miałem kiedyś warsztat samochodowy. Od kilku lat jestem na emeryturze, więc to już nie jest warsztat, tylko mój prywatny garaż – mówi Stanisław Gałczyński z Kłodzka. Burmistrz wystawił mi zaświadczenie, że zostałem poszkodowany w wyniku powodzi, tylko nie wiem po co, bo OPS tego zaświadczenia nie respektuje. Nie dostałem ani tysiąca, ani 2, ani 8 tys. zł. Na kilka dni użyczono mi tylko osuszacza. Za prąd, jaki on zużył, zapłaciłem 1 200 zł – dodaje.
Takich powodzian drugiej kategorii, którym państwo nie chce udzielić pomocy, jest w naszym tylko powiecie ponad stu. Poniżej opisujemy losy jeszcze dwóch osób.
Edward Giecewicz z Kłodzka
On już 15 października, podczas pierwszej debaty powodziowej, zorganizowanej przez Gazetę Kłodzką, zgłosił problem osób, które dzierżawili lokale użytkowe lub mieszkania i one zostały zalane.
My nie mamy dojścia do tych 100 i 200 tys. zł na pomocy remontową
– stwierdził wtedy.
Problem skrzętnie zanotował Dariusz Dudojć z urzędu wojewódzkiego. Pełnomocnik wojewody zapewnił wtedy, że od razu przekaże poruszone kwestie do Warszawy. Pewnie je przekazał, tylko że nic to nie dało. Teraz w grudniu tę lukę prawną zgłosił także Micha Piszko, burmistrz Kłodzka.
Wiem, że trwają prace nad nowelizacją tego niekorzystnego dla właścicieli mieszkań i lokali użytkowych zapisu – twierdzi Piszko. Liczę na to, że w końcu tym powodzianom zostanie odblokowana droga do zasiłków remontowych – dodaje. Na razie jednak nic się nie zmaniło.
Dariusz Proszek z Żelazna
Ten powodzianin wciąż nie dostał pieniędzy na remont zalanego mieszkania. Mężczyzna zaczął je remontować, ale za wszystko (materiały i robociznę) płaci sam, ze swoich topniejących oszczędności. On, podobnie jak ponad stu innych z powiatu kłodzkiego, wpadł w lukę prawną, w której tkwią już 4 miesiące.Pieniądze na remont mi się nie należą, bo 15 września, podczas powodzi, nie mieszkałem w moim mieszkaniu. Wynajmowałem je znajomej z dzieckiem - mówi pan Dariusz. Ktoś w Warszawie wymyślił takie prawo, że to najemca, a nie właściciel, może dostać do 200 tys. zł na remont. Tylko że najemczyni od 16 września już tutaj, w tym zalanym mieszkaniu, nie było. Ona nie przecież nie wróci, żeby je wyremontować. To oczywisty absurd – dodaje mieszkaniec Żelazna.
Kiedy odwiedziliśmy go 13 grudnia, to on i wynajęci przez niego ludzie remontowali zalane mieszkanie. Po najemczyni nie został nawet ślad.
Remontuję za własne pieniądze, zbiłem zalane tynki, wyrzuciłem podłogę, osuszyłem mury i położyłem nowe tynki. Z własnych oszczędni kupiłem materiały, które teraz są bardzo drogie i wynająłem fachowców. Wydałem już prawie 50 tys. zł. Liczyłem, że dostanę jakieś wsparcie na remont. Okazuje się nie. Decyzja z gminnego OPS-u jest negatywna. Ja tego nie rozumiem – opowiada powodzianin.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.