Ołdrzychowice Kłodzkie. We wrześniowej powodzi kobietą straciła 70 uli, kilkadziesiąt ulików, wosk, ramki na miód i cały sprzęt niezbędny w tak dużej pasiece. Straty finansowe szacuje na ponad 150 tys. zł. Jeden ul wyposażony w poławiacz pyłków kosztuje ok. 700 zł. Za jedną pszczelą rodzinę trzeba zapłacić ok. 800 zł. Na wiosnę może będą tańsze o jakieś 200 zł - wylicza pszczelarka.
Bez wsparcia na odbudowę pasieki
Inaczej niż przedsiębiorcom i rolnikom, pszczelarzom z taką liczbą uli żadna pomoc od państwa się nie należy.Nie ma pomocy bo jesteśmy traktowani jako dział specjalny - czyli - z punktu widzenia państwa nie zaliczamy się do rolników. Ze względu na rozmiary pasieki nie jesteśmy też przedsiębiorcami. Siedzimy w KRUSIE, a resort rolnictwa nie obejmuje pszczelarzy żadną pomocą - mówi Teresa Jaworska.
Przedsiębiorcom poszkodowanym w wyniku powodzi wypłacane jest 16 tys zł. Może nie są to wielkie pieniądze ale są. Pszczelarzom nic się nie należy
- dodaje kobieta.
Bezradne stowarzyszenia
Wobec ogromu tragedii bezradne pozostają pszczelarskie stowarzyszenia. Zwróciliśmy się do kilku firm produkujących ule o ich bezpłatne przekazanie poszkodowanym pszczelarzom z terenu kotliny kłodzkiej. Uruchomiliśmy też zbiórkę pieniędzy ale jej efekt jest daleki od oczekiwań. Udało się zebrać zaledwie 2 tys zł - mówi nam Czesław Trzciański, prezes Dolnośląskiego Związku Pszczelarzy.Stowarzyszenie zbiera także wosk, żeby można było odbudować zniszczone pasieki. Trzciański przygotowuje także szczegółowy wykaz strat dla resortu rolnictwa. Na jaką pomoc ministra rolnictwa mogą liczyć pszczelarze tego na razie nie wiadomo.
36 uli z firmy Babik-Sabat i 20 kolejnych, zafundowanych przez pszczelarzy z Podbeskidzia przekazaliśmy kolegom z Kłodzka
- chwali się Tadeusz Sabat, prezydent Polskiego Związku Pszczelarzy.
Sabat zabiega o pomoc finansową z krajowego programu wsparcia rolnictwa dla poszkodowanych. Dzięki temu hodowcy mają szansę na bezpłatne leki niezbędne pracowitym owadom.
Gorzej z pszczelimi rodzinami. Jesienią nie ma na co liczyć, bo owady przygotowują się już do zimy. Sytuacja zmieni się na wiosnę i w maju przyszłego roku będziemy czynić starania o bezpłatne lub w miarę tanie rozdysponowanie pszczelich rodzina pomiędzy poszkodowanych hodowców - zapewnia Sabat.
Aby do wiosny
Teresa Jaworska, podobnie jak inni właściciel zniszczonych pasiek z kotliny kłodzkiej, musi zatem poczekać. Kobieta ma obiecane 20 pszczelich rodzin. Deklarację złożył noworudzki radny Bogusław Frącek.Nie mam tych pszczół za dużo ale będę mógł trochę ich odsprzedać. Pytanie jak przezimują moje roje. To są dosyć chimeryczne owady. Przy złej pogodzie mogą nie przetrwać zimy. W ubiegłym roku wyszły z uli już w styczniu. Jeżeli zachowają się podobnie w przyszłym roku a pojawi się mróz, nie wrócą do uli - opowiada radny, który jest zapalonym pszczelarzem.
Teresa Jaworska jest zrezygnowana. Nie stać jej na odbudowę pasieki, która była jej jedynym źródłem utrzymania.
Dajcie mi chociaż takie warunki egzystencji, jakie zapewniacie Ukraińcom, to sobie poradzę. Inaczej nie dam rady - mówiła podczas niedawnego spotkania z ministrem odpowiedzialnym z usuwanie skutków powodzi. Na urzędniku nie zrobiło to specjalanego wrażenia.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.