O tym jak dzielne starostwo walczy z inflacją

Lepsze deko handlu niż kilogram pracy - głosi stare, żydowskie powiedzenie. Tyle tylko, że do handlu trzeba mieć smykałkę. Na pewno nie mają jej urzędnicy z kłodzkiego starostwa, którzy już pięć razy wstawiali na sprzedaż okazały budynek w centrum Kłodzka. Do ogłaszanych przez nich przetargów nie stanął żaden oferent. Dlaczego? Bo urzędnikom nie chciało się zmienić zapisów w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego, z których wynika, że w budynku po przychodni zdrowia może być... ośrodek kultury. Taki kabaret tylko w Kłodzku. Po pięciu nieudanych przetargach geniuszom ze starostwa zapaliła się czerwona lampka, bo przecież potencjalni inwestorzy chcieliby w wystawianym na sprzedaż budynku urządzić mieszkania i lokale usługowo-handlowe, a nie kolejny teatr czy kabaret. Dlatego w końcu wystąpili do burmistrza o zmianę zapisów w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego. Lepiej późno, niż wcale. Problem w tym, że zmiana uranistycznych planów trwa co najmniej kilka miesięcy. A tu tymczasem kolejny przetarg w połowie stycznia. Jeśli i tym razem okaże się nieskuteczny w kolejnym cena wywoławcza spadnie poniżej miliona zł. Wtedy może znajdzie się oferent, bo z ponad 2 milionów cenę obniżą do 900 tys. zł i to w czasie, gdy wszystko drożeje. Taka kłodzka anomalia - na przekór inflacji, starostwo doprowadziło do galopującej deflacji. Odwróciło ogólnopolskie trendy ekonomiczne, bo na początku biegłego roku, kiedy budynek był szykowany do wystawienia na sprzedaż, nikomu nie chciało się zawnioskować do burmistrza o zmianę w zapisach miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Efekt jest taki, że 14 stycznia budynek wyceniony na 2,1 mln zł będzie można kupić za 1 mln 190 tys. zł. Zanosi się na niezły geszeft, szkoda nie pójdzie on na konto kłodzkiego starostwa. Ale jak mógłby pójść, skoro w tym urzędzie nie wyznaje się dewizy: lepsze deko handlu niż kilogram pracy. A co się wyznaje? Mam nadzieję, że nie powiedzenie: czy się stoi czy się leży...