reklama

Mieszkańcy wspominają powódź. Ewakuacja, strach i brak informacji w Stroniu Śląskim i Lądku-Zdroju

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościW czwartek po południu wszczęto śledztwo dotyczące sprowadzenia katastrofy budowlanej w Stroniu Śląskim – przekazał rzecznik Prokuratury Okręgowej w Świdnicy. Rozmawialiśmy z mieszkańcami Stronia Śląskiego i Lądka-Zdroju. Wiemy, jak ten dzień wyglądał z ich perspektywy.
Reklama lokalna
reklama

Powódź 2024. Śedztwo dotyczy przerwania tamy, które spowodowało zalanie m.in. Stronia Śląskiego, Lądka-Zdroju i Kłodzka. Na tym etapie postępowanie prowadzone jest "w sprawie", zgodnie z artykułem 163 Kodeksu karnego – wyjaśnił prokurator Mariusz Pindera.

W planach śledczych są oględziny tamy z udziałem biegłych, przesłuchania świadków oraz weryfikacja dokumentacji. Prokuratura na razie nie podała terminu tych działań.

Mieszkańcy mają różne opinie na temat przebiegu wydarzeń oraz działań podejmowanych w związku z zagrożeniem powodziowym.

W niedzielę przyszli i powiedzieli, że mamy się ewakuować. Nie chciałam. Mówiłam, że nigdzie nie idę, ale jak woda była już bardzo wysoko, to poszłam
– relacjonuje jedna z mieszkanek ul. Nadbrzeżnej w Lądku-Zdroju.

reklama

Worki rozwozili już dzień wcześniej i informowali o zagrożeniu. O fali nikt nie wiedział, dopóki nie pękła tama. Potem tylko strażacy jeździli i przez megafon krzyczeli, żeby uciekać. O fali dowiedzieliśmy się w ostatniej chwili. Ludzie się bali, a tego dnia nie było już zasięgu – opowiada mieszkanka ul. Przechodniej w Lądku-Zdroju.

Straż przyjechała raz i powiedzieli, że trzeba się ewakuować. Wiedziałem, co się dzieje, i od razu to zrobiłem. Nie było mnie w domu, więc nie wiem, kiedy przyszła informacja o pęknięciu tamy
– mówi mieszkaniec ul. Dolnej w Stroniu Śląskim.

Jego sąsiad dodaje: Pierwszą informację przekazał radny Radosław Sławik na Facebooku, ale wtedy internet i telefony już nie działały, nie było prądu – mieszkańcy o tym nie wiedzieli. Ja byłem we Wrocławiu, nie miałem pojęcia, co się dzieje. Próbowałem dzwonić do znajomych, ale nie było zasięgu. Wcześniej nikt nie ostrzegał, że tama może pęknąć.

reklama

Kolejni mieszkaniec ul. Dolnej mówi o odpowiedzialności za katastrofę: Nie wiem, kto tu zawinił. Moim zdaniem wszyscy od 1997 roku. Tama była wzmacniana przez lata, ale dlaczego nikt nigdy nie sprawdził wałów? Tamę sprawdzali regularnie, ale wałów nie. Radnych nie będziemy winić. To zaniedbania wielu lat. Wody Polskie są odpowiedzialne, to oni zarządzają tym wszystkim.

Jedna z mieszkanek dodaje: Ewakuowaliśmy się już w sobotę do rodziny w Lądku-Zdroju. Informowanie było bardzo słabe. W dniu pęknięcia tamy strażacy ponownie jechali ulicami, mówiąc, żeby ewakuować się wyżej, więc musieliśmy uciekać po raz kolejnu. Uważa ona, że poziom informacji był znacznie wyższy w Lądku-Zdroju niż w Stroniu Śląskim.

reklama

Inny mieszkaniec mówi: Nic nie było, żadnych informacji. Z kolei kolejny podkreśla: Każdy, kto chciał, miał czas na ewakuację. Informowano nas o zagrożeniu.

Mieszkańcy wspominają też o ostrzeżeniach: W Lądku-Zdroju hydrolog podobno ostrzegł burmistrza, a potem premier w telewizji uspokajał mieszkańców.
Moja rodzina mieszka przy tamie, nie dostaliśmy żadnych informacji o zagrożeniu. Burmistrz Stronia Śląskiego podejrzewał coś i ewakuował całą Murawkę, ale teraz zarzucają mu, że nie zrobił tego dla całego miasta.

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama