reklama

Meandry, czyli post referendum. Część XX

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Meandry, czyli post referendum. Część XX - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Co wydarzy się za 38 dni? Przeczytaj felieton Skrobota. 
reklama


Kurz referendum opadł? Nie do końca, bo oto na forum kłodzko24.eu  anonimowi  wspieracze władzy,  wstydzący się podpisać nazwiskami,  nawołują grupę referendalną do  zwrotu kosztów referendum i przeprosin mieszkańców Kłodzka. O poniesionych kosztach referendum i kłamstwach z nimi związanymi przeczytasz, mój Czytelniku, w następnych „Meandrach”.

Dzisiaj jeszcze pozwólmy  wszelkiej maści oponentom tej obywatelskiej akcji wbrew faktom na kłamstwa i kłamstewka.  Opluwanie i zniesławianie. Nazywanie   nas żulami, poj…mi  oraz  s ..synami,  wysyłanie Was na grzyby, gdy argumentów brak.  Głoszenie  bajek o glorii (zwycięstwie) mimo sromotnej porażki. Właśnie tak- porażki ekipy rządzącej Kłodzkiem. Zresztą nie pierwszej, co zaraz uświadomię wszystkim, w tym także owym piewcom buraka cukrowego  w okresie spóźnionych  co nieco wykopek.

Wróćmy w tym celu do dnia 26.11. 2006 roku - w drugiej  turze wyborów na Burmistrza Miasta Kłodzka wygrywa Bogusław Szpytma, otrzymując 3661 głosów, tj. 188 głosów więcej niż Maciej Awiżeń. Ile to procent kłodzczan wybrało burmistrza wówczas? Ano niecałe 15,15%  z 24 166 uprawnionych do głosowania mieszczan. Dla przypomnienia podam, że w głosowaniu brało udział 7134 osoby. Znacznie lepszy wynik uzyskuje Szpytma 4 lata później, mając do dyspozycji gazetę, dwa telebimy oraz  wsparcie PiS-u  i PSL-u, które nie wystawiają swojego kandydata oraz cichutkie wsparcie SLD, które prezentuje młodziutkiego, nikomu nieznanego działacza, Sławomira Fedorykę, a PO powtórnie wystawia do walki M. Awiżenia, natomiast KKO tym razem stawia na polaniczankę, Joannę Mesjasz. W takich warunkach Szpytma zwycięża w I turze,   zdobywając 25,40% głosów z 23 383 uprawnionych do głosowania. To następne wybory, kiedy ponad połowa mieszkańców, która ma czynne prawo wyborcze, zostaje w domach, pozwalając na kontynuację „rozwoju Kłodzka wg Szpytmy”.

Warto wspomnieć również o wyborach parlamentarnych 2011 roku i sromotnej klęsce ówczesnych kandydatów PiS-u, Urbanowskiego, zdobywającego 2845 głosów i Dąbrowskiego, który uzyskał  984 głosy, co daje łącznie 3824 głosy. Stosując poreferendalną retorykę Pana Szpytmy, powiedzieć należy: „Serdeczne, chociaż spóźnione, podziękowania dla 19 646 kłodzczan, którzy podczas ostatnich wyborów parlamentarnych nie wybrali Panów Dąbrowskiego i Urbanowskiego”. Nie można również nie wyrazić wyrazów współczucia tym 16,28% uprawnionych do głosowania mieszkańców Kłodzka, którzy myśleli podczas głosowania, że wspierają dwóch miejscowych kandydatów PiS-u , a jak się okazało wsparli kunktatorów i  zdrajców politycznych, których PiS musiał się pozbyć. Nie zapominajmy, że ci sami Panowie tak „pięknie”, powiedziałbym nawet „gwizdnie”, przywitali 8 marca tego roku posłankę PiS-u, Panią Annę Zalewską,  na kłodzkim rynku. Oj, nie będzie już więcej poparcia PiS-u dla Bogusława Sz. Nie będzie.


Mając w pamięci wyżej wymienione liczby, powiedzmy sobie bez ogródek, jak wyglądało referendum. Otóż ośmioosobowa grupa ludzi, korzystając z prywatnych środków finansowych, powiem brzydko – uruchomiła, by poszli do urn wyborczych w niedzielę 21 października br.,  4782 mieszkańców Kłodzka,  tj. 20,83 % z 22 957 osób uprawnionych do głosowania. W tym miejscu należy zauważyć kilka rzeczy.

  • Na przestrzeni 6 lat Szpytmowych rządów liczba uprawnionych do głosowania w Kłodzku zmniejszyła się z 24 166 do 22 957, czyli o 1209 osób. To oczywiście liczba oficjalna, nie licząca kłodzczan, którzy dawno wzięli fizyczny rozbrat z miastem, a prawnie są ciągle zameldowani pod starymi adresami i figurują na listach wyborczych. Osobiście znam kilkadziesiąt przypadków w moim morcinkowo – malczewskim obwodzie, który, nawiasem mówiąc, najliczniej przybył do urn, bo w blisko 30% frekwencji.
  • W referendum udział  wzięło 4782 osoby, a dla odwołania burmistrza konieczny był udział 6338 osób, natomiast dla odwołania rady 6342 osoby. Brakło więc ca 1560 głosów, by pożegnać oba organy władzy w Kłodzku. Dużo to czy mało ? Jedni mówią tak, inni inaczej. Dzisiaj ważny jest skutek.
  • Skutek referendum jest oczywisty i nie ulega dyskusji. Otóż owe 4782 osoby to o 364 głosów więcej niż zdołali zebrać jeszcze 2 lata temu w sumie trzej ówcześni kontrkandydaci obecnego burmistrza.
  • Następny skutek jest taki, że te 4782 osoby, które poszły na referendum, to ponad 80 % wyborców z tych 5941 osób, które w 2010 roku wybrały obecnego burmistrza.
  • Oczywiście można odwrócić sytuację i policzyć inaczej  przypominając, że ponad 10 tys. wyborców  oddało  swój głos na kandydatów do rady miejskiej  i  na burmistrza w 2010 roku.

    Jedni głosowali na Szpytmę, inni na Awiżenia, Mesjaszową czy Fedorykę. Teraz niektórzy  internauci twierdzą, że blisko 6 tys. ówczesnego  elektoratu Pana Sz. nie poszło na referendum, wspierając w ten sposób swego wybrańca. Można i tak interpretować ten wynik. Tylko czy  słusznie? Oto jest pytanie. Moim zdaniem, takie liczenie nie jest aż tak  oczywiste. Bowiem do lokali wyborczych w piękną październikową niedzielę br. poszło 70% kłodzczan  po 50 roku życia. Zastrzegam, to wynik moich niedzielnych obserwacji z ośmiu  lokali wyborczych, a więc nie do końca obiektywny. Tym niemniej dający jakiś pogląd socjologiczny na sprawę. W kilkudziesięciu  przypadkach spotkałem się z tym, że wielu z Państwa, którzy byli na referendum, nie ukrywali powodu, dlaczego poszli do urn, co pozwala mi  śmiało postawić i bronić  tezy o utracie zwolenników władzy. Powody były różne- od podnoszonych przez grupę referendalną,  po tak trywialne jak to, że „nikt nie będzie wysyłał mnie na grzyby”.

    Jest jeszcze i ten skutek, iż nagle wyszło na jaw, że, by powołać burmistrza w pierwszej turze, wystarczy  5941 głosów, czyli 25,40%  poparcia, ale, by skutecznie odwołać wybrańca, potrzeba 6338 głosów tj. 27,6% frekwencji. Inaczej o 397 wyborców więcej niż do jego wybrania. Kuriozum? Powiem tak. Dura lex sed lex, co znaczy  twarde prawo, ale prawo.

  • Referendum było w mojej ocenie próbą generalną przed wyborami samorządowymi w 2014 roku, a może i w 2013. To nie ulega wątpliwości. Tak jak i to, że pokazało w sposób oczywisty, iż kilka partii politycznych działających w naszym mieście ma problem z uruchomieniem swojego elektoratu do działania. Tak jak kłodzka władza z - jak to o nas mówią- frustratami, oszczercami i niespełnionymi nieudacznikami. Dlaczego? Zapytajcie radnego Kłusaka, on Wam powie, słyszał o 2500 ludzi niechętnych władzy, więc gdyby oni poszli do referendum, to byłoby źle dla demokracji.  Panie Radny, poszło 4782 osoby, z których 180 poparło najlepszego w Pana mniemaniu i kilku Pana kolegów, najlepszego od wojny burmistrza Kłodzka i radę, do której i Pan należy. Czy te cyfry mówią Panu coś?
  • Rzecz szósta i ostatnia. W mojej, powtórzę malkontentom, wyłącznie w  mojej ocenie referendum i owych 4782 kłodzczan odniosło sukces. Sukces, który zmusił burmistrza i jego dwór do składania oświadczeń o niesprzedawaniu 49% udziałów i nieudzielaniu koncesji na wodociągi.  Do złożenia oświadczenia, iż na koniec roku będziemy mieli 39% zadłużenia , a teraz mamy 49%, co oczywiście, mając na uwadze opinię Regionalnej Izby Obrachunkowej, jest oczywistą blagą. No bo gdyby ta opinia, zamiast leżeć w ratuszowej szufladzie, ujrzała światło dzienne przed referendum,  to 18 tys. kłodzczan, którym dziękował burmistrz za leżenie na tapczanie po posłusznym udaniu się na grzyby, dowiedziałoby się o 131% zadłużeniu miasta na półrocze i planowanym 65% na koniec roku i może zmieniłoby grzybiarskie plany na tę niedzielę. A tak poczekamy w pokorze na obiecywane 8 mln nadwyżki w budżecie i - bez sprzedaży wodociągów-  na kolejny cud kreatywnej księgowości burmistrza do końca roku.
  • Panie Burmistrzu, to tylko 38 roboczych dni. Poczekamy, zobaczymy. Niech Pan pamięta, sprawdzimy i RIO też. Bo, gdyby tak przypadkiem ktoś Panu podstawił haka lub wykołował, to my, 4782 kłodzczan,  trwamy.

    „Te zakręty, skrzyżowania dobrze znamy,
    pamiętamy, szanujemy swe wspomnienia.
    Radio Wrocław, proszę czekać. Zaczekamy-
    w atmosferze wzajemnego zrozumienia.

    Serpentyny i pobocza wyczuwamy,
    raz na ziemi, raz pod ziemią drogi kręte,
    Radio Wrocław, proszę czekać. Zaczekamy,
    coś być musi, coś być musi do cholery za zakrętem.”

    Jak śpiewał  zmarły 20 października śp.  Przemysław Gintrowski, a ja po nim  w czas Zaduszek ,  z   małymi poprawkami powtarzam.


    PS. A’ propos wylewania pomyj nieprawdy, to kilka prokuratur prowadzi parę odrębnych postępowań. Na razie  wylewający mogą nadal wylewać, wlewać lub przelewać i być może spać spokojnie. Do czasu, dopóki się woda z dzbana nie przeleje, a ucho nie urwie.


    Z wyrazami szacunku Janusz Skrobot*


    *Janusz Skrobot - jeden z najaktywniejszych forumowiczów portalu Klodzko24.eu.

    Kłodzczanin, prawnik, urzędnik samorządowy, członek Zarządu Europejskiego Stowarzyszenia Kucharzy Euro-Toques Polska i Kanclerz Klubu Kulinarnego Hrabstwa Kłodzkiego.


    reklama
    Udostępnij na:
    Facebook
    wróć na stronę główną

    ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

    e-mail
    hasło

    Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

    reklama
    Komentarze (0)

    Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

    Wczytywanie komentarzy
    reklama
    reklama