Luksusowe prawo

Będę bardzo sławny. Odkryłem prawo z ekonomii - cieszy się nasz felietonista Stefan Klimaszko.

Nie było to proste i bezpieczne w porównaniu do np. Newtona, który w XVII wieku, leżąc pod jabłonią i patrząc na spadające jabłka odkrył, że przyciąga je Ziemia i wszystko z góry spada w dół. To w sumie nic wielkiego, bo już dwa tysiące lat przed Newtonem ludzie to wiedzieli. Taki Grek, gdy podszedł pod mury Troi odebrać piękną Helenę i oberwał kamieniem w głowę, to bez Newtona intuicyjnie rozumiał przyciąganie ziemskie. Ja musiałem trochę pomyśleć i policzyć. A wymyślone prawo brzmi tak: większość obywateli musi płacić podatki określane przez rządzących za dobra luksusowe, aby wybrane elity żyły w luksusie. Jest już XXI wiek, a my jesteśmy tacy durni i płacimy. Cesarz, czy car, jak wysyłali po haracz to nie oszukiwali, że chodzi o luksus. Poborcy lali nahajkami po plecach i zabierali ostatnią kurę i świnię. Dla wyjaśnienia opisuję, jak to wygląda praktycznie w tej macoszej III RP i jak rządzący stosują to moje odkryte prawo: Rząd mówi obywatelom, że za niektóre rzeczy muszą płacić wyższe podatki, bo to jest luksus. Jeśli ktoś do tej pory miał garaż w budynku, to płacił podatek od nieruchomości taki, jak za budynek mieszkalny, a teraz będzie płacił dużo wyższy, bo minister wymyślił, że garaż w domu to luksus. Ładny mi luksus, jak w całym domu czuć benzynę i olej napędowy za 5,50 zł oraz spaliny. A po co wyższe podatki? Potrzebne są rządzącym na nowe drogie samochody, odprawy, wojaże po świecie, trzynastki... Gdyby jeszcze tymi służbowymi samochodami jeździli po kraju dla dobra narodu, można by machnąć ręką. Ale czy jadąc po pizzę, czy do salonu mody potrzebne jest BMW za 300 tys. zł?

Więcej w najnowszym wydaniu "Gazety Kłodzkiej" nr 230.