Stada wilków szaleją w całej okolicy. Drapieżniki atakują zwierzęta hodowlane czy sprowadzone w 1906 r. muflony. Coraz mniej boją się ludzi i odważnie zapuszczają w pobliże ich siedzib. Nie mają naturalnego przeciwnika, jedynym regulatorem ich populacji pozostaje człowiek.
- Nie chodzi o to, żeby wilki wystrzelać tylko rozsądnie ich populacją gospodarować. Ministerstwo nie ma pieniędzy na monitorowanie stad wilczych, czy choćby ich policzenie - mówi Piotr Gąsior, łowczy okręgowy PZŁ w Wałbrzychu. Zgodnie z dyrektywą UE, wilki zniknęły z listy zwierząt objętych ścisłą ochroną. W Polsce nadal się na niej znajdują. To dlatego ich populacja rośnie.
Spotkanie na drodze
Osobiście przekonała się o tym Pani Patrycja z Ludwikowic, gdy ulicą Jana Kasprowicza odprowadzała córkę na przystanek. Zmroził ją ten widok. Kilka par świecowych na czerwono oczu, groźnie błyszczących w ciemnościach zimowego poranka, wpatrywało się w nią i jej dziecko.
- Mało zawału nie dostałam. Najpierw pomyślałem, że to bezpańskie psy, dopiero potem mąż mi wyjaśnił, że to były wilki! - opowiada zdenerwowana kobieta. Ulica nie ma oświetlenia, po zmierzchu strach się nią poruszać.
- Wiele osób korzysta z tej drogi, w tym także dzieci idące rano do szkoły - dodaje.
Petycja
Brak oświetlenia doskwiera mieszkańcom od dawna. Kilkunastu podpisało petycję w tej sprawie, która w ubiegłym roku trafiła na biurko wójt gminy. Prosili o montaż 4 lamp oświetleniowych na ciemnej ulicy.
- Mam małe dziecko z niepełnosprawnością, codziennie rano prowadzę córeczkę na przystanek. O 6.45 muszę wyjść z domu. O tej porze na dworze jest ciemno. Bez oświetlenia, chodnika i dziurawą nawierzchnią nie jest lekko. Na wszystko inne fundusze są, tylko nie na to, co najważniejsze - mówi Pani Patrycja.
Co na to władze gminy?
Kobieta drążyła temat na Facebooku. Tą drogą otrzymała odpowiedź od wicewójt gminy.
- W miarę możliwości i jeśli będą fundusze będzie oświetlenie - napisała Anna Zawiślak. Korzystająca z tego samego komunikatora A. Mierzejewska zapewniała, że oświetlenie "buduje się!". Na Kasprowicza nadal jednak ciemno.
- Czy naprawdę nasze bezpieczeństwo nie już w ogóle brane pod uwagę? Czy musi dojść do tragedii, żeby w końcu postawiono u nas chociaż 2 lampy? - pyta zdesperowana kobieta.
Sołtys niemowa
Pod petycją skierowaną do wójt Mierzejewskiej podpisała się sołtys Ludwikowic. Co w tej sprawie zrobiła? Nie wiadomo. Kamila Domagalska to wierna stronniczka ekipy, która rządzi gminą. Dlatego, nie rozmawia z gazetą, okazując szacunek jej czytelnikom. Kontaktujemy się więc z radną. Stan jej wiedzy o problemach mieszkańców, budzi pewne zdumienie.
- Ta Pani mieszka chyba na terenie sołectwa Sokolec? To nie jest mój okręg wyborczy - mówi Urszula Poźniak. Twierdzi, że sprawy nie zna, bo nikt oficjalnie się do niej nie zgłosił.
Prace wstrzymano
Warto dodać, że gmina rozpoczęła montaż oświtetlnia, zaczynając stawiać lampy od strony Sokolca. - W pewny momencie okazało się jednak, że zabrakło pieniędzy i roboty stanęły. Teraz władze gminy szukają finansowania, by dokończyć inwestycję - ujawnia jeden z radnych.
- Na wszystko fundusze są, tylko nie na to, co najważniejsze. Tak być nie może. Jako matka dwójki dzieci chcę czuć się bezpiecznie w swojej miejscowości. Moja córka ma mózgowe porażenie dziecięce i padaczkę bezobjawową. Ponadto nadpobudliwość ośrodkowego układu nerwowego. Rano przed wyjściem na przystanek płacze, bo się boi ciemności, a ja przecież muszę ją prowadzić. Nie mam sił walczyć o coś, co w gminie powinno być i na co powinny być fundusze - skarży się Pani Patrycja.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.