reklama

Śladami Magdy Gessler

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Śladami Magdy Gessler - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościPrzyciągana niczym magnesem w każdy poniedziałek biegnę do powiślańskiej kawiarni, tam oczywiście robię cotygodniowy przegląd prasy. Jakże „dziennikarzyna” może się bez tego obyć? Na pierwszy ogień idzie „Wprost” i co tam widzę? Katyń – nie, Egipt – nie, polityczne popisy – nie.
Reklama lokalna
reklama

Esencją są felietony, i tak jeden za drugim. Nie omieszkam ominąć Magdy Gessler, dlaczego?
Bo zawsze znajdę dobrą kulinarną radę, bo szanuję i podziwiam jej kuchnię. Aż tu, pewnego razu trafiłam na coś o nas. Tak dobrze czytacie, o naszej małej ojczyźnie, Ziemi Kłodzkiej! Przyznam, że mnie to ucieszyło. Owszem, warszawiacy wiedzą,  gdzie jest  Dolny Śląsk. Ale powiedzieć im, że pochodzi się z Kłodzka… Skąd z Płocka? Kłodzka? Gdzie jest Kłodzk? Tak właśnie kończą się próby wyjaśnień.

Wracając do sedna sprawy. Magda Gessler to jedna z najbardziej znanych polskich restauratorek  (niestety przez szersze grono zaczęła być kojarzona po programie „Kuchenne rewolucje”). Felieton „Usta pełne golonki” to brzydka prawda o Bystrzycy. Tak, trzeba przyznać jak bardzo jest to realne. Nie! Oczywiście bunt i zgrzytanie zębów. Nagle znalazło się grono obrońców, którzy usta pełne mieli piany z wściekłości. „Bystrzyca nie jest brudna, brzydka i niejadalna!” Wcale, od kiedy pamiętam Bystrzyca była postrachem Hrabstwa.

I tu dostrzegam pewne podobieństwo, Warszawa też jest brudna i jak wszyscy dobrze wiemy brzydka. Ale zadbana, a przede wszystkim jadalna. Nie wszyscy musimy być koneserami wykwintnej kuchni, choć każdy z nas lubi dobrze zjeść. Jak mawiał Oscar Wilde (który bądź co bądź z kulinariami nie miał nic wspólnego) po dobrym posiłku nie ma się do nikogo pretensji. W tym przypadku takie się pojawiły. To już o czymś świadczy. Porównanie do beznamiętnego serwowania ociekających tłuszczem pierogów lub ciągłego podawania pożal się Boże, schabowego z kiszoną kapustą jest idealną metaforą Bystrzycy. Wygląda na to, że jakie jedzenie takie otoczenie. Nasuwa się pytanie, czy zawsze tak było? Niekoniecznie, miasto ma przepiękną architekturę. Szkoda, że przez wiele lat o nie nie dbano.

I nie była by to ziemia niczyja, a nasza. Moglibyśmy chwalić się taką przestrzenią miejską. Trzeba przyznać wszystko musi mieć swoją ciemną stronę i Ziemia Kłodzka już swoją odnalazła. Nie stoi to
na przeszkodzie wprowadzania zmian.

Gdyby tak zamiast krytycyzmem zając się naprawą własnego wizerunku? Nie w oczach Warszawki czy czytelników „Wprost” lecz w swoich własnych. Co więc zrobić żeby było lepiej, ładniej i przyjemniej? Niekoniecznie na miarę stołecznej Batidy czy Zakąsek i Przekąsek. Na miarę nas samych i multikulturowej Ziemi Kłodzkiej.  Zamiast mieć usta pełne jadu i zgryzoty, tym bardziej golonki, zajmijmy się zmianą niejadalnego miasta i kuchni.

Oczekiwaliśmy pewnie innych rezultatów wizyty, niestety prawda kłuje w oczy. A ja mam nadzieję, że niedługo się to zmieni i będziemy częściej odwiedzać ten zakątek Hrabstwa. Pozostaje jeszcze inne rozwiązanie, nie słuchać kuchennej divy, gotować samemu, bo Bóg stworzył jedzenie, diabeł kucharzy. Kto będzie tworzył Bystrzycę?

Paula Kowalcze

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama