Kto czadzi w Ścinawicy

Pan Stanisław od kilku miesięcy żyje w strachu. Już dwukrotnie była u niego straż pożarna, bo w mieszkaniu uruchomił się czujnik czadu. Sprawa trafiła na policję i do nadzoru budowlanego. Funkcjonariusze i inspektorzy budowlani przyszli na wizję i... niczego nie załatwili. - Mam centralne ogrzewanie. W ubiegłym roku kominiarze do mojego kotła podłączyli nowy wkład kominowy. Nie sądzę, żeby to z niego ulatniał się dym i czad – mówi mieszkaniec Ścinawicy. - Przypuszczam, że to inny przewód jest nieszczelny i dlatego wciąż czuć dymem – dodaje. Pan Stanisław sądził, że po zgłoszeniu sprawy, zostanie potraktowany poważnie i nadzór budowlany sprawdzi przewody kominowe i wyda jednoznaczną opinię, gdzie leży problem. - Na razie to papierkowa przepychanka, z której nic nie wynika – ocenia. - Ciekawe tylko co te wszystkie służby powiedzą, jeśli nie daj Boże dojdzie do nieszczęścia i ktoś się zaczadzi – zastanawia się. Na razie budowlańcy będą sprawdzać... papiery. Wojciech Woźnicki, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, zażądał od wspólnoty mieszkaniowej w Ścinawicy, aby w ciągu 60 dni dostarczyła mu dokumenty. - Wzywam do udostępnienia książki obiektu budowlanego oraz protokołów okresowych kontroli – pisze Wojciech Woźnicki. Oby przez te 60 dni nikt się nie zaczadził.