- Ten człowiek poświęcił 15 lat życia i pracy. Zainwestował miliony złotych. On odkopał Włodarz. Byłem pierwszym przewodnikiem na Włodarzu. Widziałem ile tam było pracy i jak ogromne było to przedsięwzięcie - mówi nam Łukasz Kazek, odkrywca, eksplorator i dokumentalista. - Były tam różne rekonstrukcje, spotkania z byłymi więźniami i nigdy nie widziałem, żeby ktoś bezcześcił to miejsce. Są tam trzy tablice poświęcone pamięci więźniów. Jedna w pięciu językach. Jeżeli ktoś zrobi chociaż połowę z tego, co Krzysztof Szpakowski, to będzie miał prawo oceniać - dodaje lokalny miłośnik historii. Machina ruszyła Wszystko zaczęło się, gdy w grudniu gruchnęła informacja o zorganizowaniu w kompleksie Włodarz ekstremalnych zawodów pływackich. Ich organizacji w tym miejscu sprzeciwili się m.in. przedstawiciele Fundacji Thesaurus. - Całą spiralę nakręcają trzy osoby, a posłużyły się jednym pieniaczem, który pisze na wszystkich i do wszystkich. Nawet na premiera, czy głównego konserwatora. To nie były zawody. Spółka nie wynajęła terenu najmowanego od lasów, dlatego, że obiekt górniczy nie jest najmowany, nie jest własnością lasów. Im nic do tego co się dzieje w środku. Leśnicy podkreślają, że ich to nie interesuje i nie chcą wiedzieć. Poza tym leśnicy przysłali obserwatorów na tę imprezę i bardzo dobrze, bo przywitanie uczestników odbyło się na zewnątrz. Zaczęło się od złożenia kwiatów i od mojego przywitania, w którym poinformowałem gdzie wszyscy się znajdują, na jakim terenie - mówi nam Krzysztof Szpakowski. - Tu były obozy pracy AR, a nie obozy koncentracyjne. To jest różnica. Na terenie Włodarza nigdy nie było obozu. Na terenie Włodarza nigdy nie znaleziono żadnego grobu. Były po wojnie komisje, które szukały i niczego nie znaleziono. Wysłano paszkwila do generalnej dyrekcji lasów, do IPN-u i gdzie tylko można. Napisano, że w miejscu kaźni, gdzie pracowali żydowscy więźniowie obozu koncentracyjnego urządza się zawody itd. Przede wszystkim ani miejsce kaźni, ani żydowscy więźniowie z obozu koncentracyjnego, ani zawody - dodaje. To nie były zawody Każdy obiekt – w Osówce, w Walimiu, Włodarz ma w swojej ofercie zwiedzanie ze ścieżką ekstremalną. Różne atrakcje w zależności od obiektu. - Organizatorzy zapytali czy mogą tę trasę przepłynąć wpław? Powiedziałem, że w zasadzie tak, choć jeszcze na taki pomysł nikt nie wpadł. Wy jesteście organizatorem i na 5 godzin wydzierżawię wam 60 metrów hali w obiekcie górniczym wewnątrz. Weszli jak grupa do zwiedzania. W kasakach poszli na halę, przebrali się, popłynęli, ubrali się i wyszli. Weszła następna grupa - tłumaczy Krzysztof Szpakowski. - Tu chodzi o pieniądze tylko i wyłącznie - przekonuje mieszkaniec Ludwikowic Kł. Nadleśnictwo tłumaczy - Wypowiedzieliśmy umowę najmu spółce. Pan Szpakowski do dzisiaj nie przedstawił żadnych dokumentów świadczących o tym, że reprezentuje spółkę. Po przeanalizowaniu umowy, która była podpisana 1 czerwca 2003 r., uznaliśmy, że umowa w ogóle nie zabezpiecza interesów skarbu państwa, więc w trybie zawartym w umowie, bo mamy takie prawo wypowiedzieliśmy umowę, która przestanie obowiązywać 30 września. Nie ma nowego najemcy - mówi nam Marcin Calów, nadleśniczy Nadleśnictwa Wałbrzych. - Wydarzenia o które pani pyta są rozpatrywane innym trybem. Na razie czekamy jeszcze na opinie prawne, bo tam były Sylwestry i inne imprezy, które nie do końca mogą się wpisywać w takie miejsca jakim jest Włodarz. Ale do tych rzeczy odniesiemy się już po analizie prawnej w późniejszym czasie - dodaje leśnik. Analogiczną może być zatem sytuacja jaka jest na Zamku Książ. - Zamek jest na terenie lasów. Na terenie zamku był obóz, w odróżnieniu od Włodarza. Pracowali więźniowie, a tam się odbywają np. Bale Sylwestrowe i śluby - przypomina Szpakowski. - W zeszłym roku nadleśnictwo zaprosiło nas na rozmowy w sprawie umowy. Tłumaczyli to tym, że teraz dyrektywy z góry są takie, że umowy nie powinny być umowami najmu, nie powinny mieć tej formy jaką tamta umowa miała. Tylko, że to ma być umowa dzierżawy. Więc powiedziałem dobrze, nie mam nic przeciwko, żebyśmy zmienili nazwę umowy z najmu na dzierżawy. Po przejrzeniu umowy przez moich prawników mogę powiedzieć, że jest to umowa na czas określony, na 35 lat, o ile dalej będzie tam prowadzona działalność. W przeciwnym razie lasy musiałyby zwrócić mi wszystkie poniesione nakłady w całości, takie jak były. Umowa dla spółki jest bardzo bezpieczna. Na pytanie o uzasadnienie wypowiedzenia umowy nadleśniczy odpowiada, że właśnie myślą nad tym dwa biura prawne. Najpierw wypowiedzieli, a teraz biura myślą, jak to uzasadnić. Dla mnie jest to nienormalna sytuacja i będziemy się odwoływać. Będziemy to skarżyć - zapowiada Krzysztof Szpakowski.
Kto chce wykopać Szpakowskiego?
Opublikowano: Aktualizacja:
Autor: | Zdjęcie: foto: wlodarz.pl
foto foto: wlodarz.pl
reklama
Przeczytaj również:
WiadomościJest twórcą i właścicielem znanego w całej Polsce kompleksu muzealno-turystycznego Włodarz. Zainwestował tam miliony złotych. Dziś Krzysztof Szpakowski walczy o swoje prawa, bo Nadleśnictwo Wałbrzych, które jest właścicielem działki wypowiedziało umowę najmu.
reklama
reklama
reklama
Polecane artykuły:
wróć na stronę główną
ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.
e-mail
hasło
Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE
reklama
reklama
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.