reklama

Kowalcze: O pewnej analogii, czyli najpierw czyny

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Kowalcze: O pewnej analogii, czyli najpierw czyny - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościPrzeczytaj kolejny felieton Mieczysława Kowalcze.
Reklama lokalna
reklama



- Kolejna ryzykowna teza felietonisty: miarka cierpliwości wobec różnych władz, ich struktury i powiązań, które wspierają, powoli się w nas przebiera. Wystarczy dobrze posłuchać ludzi. Zobaczymy. I tylko życzyć by sobie należało, by nasi kaznodzieje dostrzegli, że to, o czym mówią, zupełnie słusznie zresztą, w odniesieniu do najważniejszych w tej chwili w państwie w prosty sposób przekłada się na doświadczenia wielu z nas. I mieszkańców, i rządzących. Tutaj. Teraz - napisał Mieczysław Kowalcze w swoim najnowszym felietonie

Wiadomo, że analogia nie jest dowodem. Z tym nie dyskutuję. Nie mogę jednak oprzeć się pokusie felietonowego ryzyka, że jej przeprowadzenie może się powieść i dać niezły efekt. Ale do rzeczy. Oto solidne amerykańskie badania (duży budżet, duża grupa przebadanych, poważna instytucja badawcza) pokazują prostą zależność między tym, jak się rozwijają młodzi ludzie w wieku szkolnym. Badania dały zastanawiający rezultat. Pokazały uczniów w dwóch grupach. Jedna to osoby, które przeżywają właśnie wyraźny intelektualny regres. Druga rozwija się harmonijnie, w dobrym, zwykłym dla swojego wieku tempie. Co się okazało w szczegółowych analizach?  Pierwsza to osoby, które korzystają w pracy szkolnej i własnej tylko i wyłącznie z pomocy Internetu, druga łączy TI z sięganiem po klasyczne papierowe książki, czyta nie tylko streszczenia, cytaty, omówienia i rankingi, ale zwykle całe teksty. Wynik zaskakujący? Z mojej praktyki wynika, że nie. Potwierdza obserwację, która ostatnio jeszcze nabrała znaczenia. A gdzie analogia?

Już wyjaśniam. Kiedy pozostajemy aktywni wyłącznie na poziomie zapisywania (i oczywiście wypowiadania) naszych przekonań, opinii, różnych niezgód i pomysłów w postach, głosach i komentarzach na jednym czy drugim forum, to twierdzę, że to jednak regres w porównaniu z tym, gdybyśmy łączyli takie zajęcie stanowiska z praktycznym stosowaniem go w działaniu. Czyli po prostu w aktywności, organizowaniu się, przygotowywaniu akcji, wydarzeń i działań dla innych. Prawdziwej. Konkretnej. Albo jeszcze jeden syndrom: poświęcanie mnóstwa energii (w miejsce merytorycznej pracy) na przewidywania reakcji rządzących: czy to się spodoba jakiejś górze? Rządzących, którzy dawno zapomnieli, jak bardzo są dla nas, nie dla siebie. I to bez względu na poziom sprawowanej władzy – centralna, wojewódzka, gminna! Kolejna ryzykowna teza felietonisty: miarka cierpliwości wobec różnych władz, ich struktury i powiązań, które wspierają, powoli się w nas przebiera. Wystarczy dobrze posłuchać ludzi. Zobaczymy. I tylko życzyć by sobie należało, by nasi kaznodzieje dostrzegli, że to, o czym mówią, zupełnie słusznie zresztą, w odniesieniu do najważniejszych w tej chwili w państwie w prosty sposób przekłada się na doświadczenia wielu z nas. I mieszkańców, i rządzących. Tutaj. Teraz.

I mam dodatkowy apel o częstsze przypominanie trudnych słów Chrystusa. Bo Jezusowe: ogień przynoszę na świat, to naprawdę trudne i wymagające zobowiązanie. Daje jednak prostą wskazówkę. Nie wystarczy ponarzekać, jak to właśnie robię, ale wziąć się do roboty. Wróćmy jednak do jednej z części analogii. Gdzie podziała się nasza aktywność. Czemu grzęźnie w kłótniach, ansach, braku zaufania, wzajemnych zagrywkach, ba, w zemstach? Indywidualizm, wiara, że „chwyciło się Pana Boga za nogi” i trzeba to a maksa wykorzystać przeszkadza rządzącym. Nam brak zaufania w służebność systemu i jego instytucji, w możliwość współpracy. No i oczywiście dawanie energii na narzekanie, nie działanie. O wiele rzadziej słyszę pytania typu: w czym mogę pomóc, jak mogę się przydać, czy mógłbym wesprzeć konkretnie, w konkretnym przedsięwzięciu? Na przykład przy Pikniku, 30-leciu, spotkaniu z Olgą Tokarczuk, czy w projekcie Hłasko 44. W to miejsce dobre rady i to bez liku: to można by zrobić tak i tak, brakuje jeszcze takiego przedsięwzięcia, a może jeszcze koncert, słabo się rozreklamowaliście, to projekt dla OPS-u. Apeluję: wspierajmy się konkretnie, energicznie (ewangeliczny ogień). Po obywatelsku. Ciotek i wujków Dobrych Rad wokół mnóstwo, a mało nas do pieczenia chleba – jak powiadała moja babcia Helena. Oby nas było więcej. I na forach, i w dobrych przedsięwzięciach. Już bez żadnej analogii.


PS Portret św. Tomasza z Akwinu ozdabia dzisiejszy tekst, bo to przecież absolutny mistrz
w tworzeniu analogii. I to nie tylko filozoficznych.

Mieczysław Kowalcze*


*O autorze


Polonista, historyk, dziennikarz, pedagog w pracy i życiu. Od wielu lat związany z Zespołem Szkół Społecznych oraz Kłodzkim Towarzystwem Oświatowym. Autor i współtwórca wydawnictw i publikacji. Działacz Klubu Otwartej Kultury. Niemożliwe jest go nie znać, taki z niego społecznik. Lubiany i szanowany przez wszystkich. Ale skromny, więc na tyle o nim wystarczy.

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama