reklama

Historia nas tworzy. Nie wyrastamy znikąd... Jestem dumny z tego, ze jestem Polakiem!

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Historia nas tworzy. Nie wyrastamy znikąd... Jestem dumny z tego, ze jestem Polakiem! - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościW Kłodzku mieszkam dopiero od niespełna pięciu lat. Na kłodzkim ratuszu widnieje napis o tym, że w 1945 roku sprawiedliwością dziejową Polska odzyskała Kłodzko. Bardziej zgadzam się z pierwszą częścią - „sprawiedliwością dziejową”, niż z drugą - „odzyskała”.
Reklama lokalna
reklama

Wobec wielu trudnych i bolesnych wydarzeń z historii Polski, naszej historii, nie sposób przejść obojętnie. Jednak niektórzy z nas przechodzą... A przecież historia naszego narodu to nie karty roczników zapisane mniej lub bardziej odległymi wydarzeniami, ale tysiące, miliony straconych istnień ludzkich i o wiele więcej tych, którzy żyli, albo dotąd żyją w cieniu niepowetowanych strat ludzkich z tamtych lat. Rany spowodowane śmiercią ojca, matki, brata, siostry, czy nawet dziecka trudno się zabliźniają. A nawet te zabliźnione – bolą do końca życia. Niektórzy z tych, którzy stracili swoich najbliższych w wyniku działania dwóch bestialskich totalitaryzmów XX wieku żyją pośród nas; żyją wśród nas także ich dzieci, wnuki i prawnuki. Pojawia się pytanie: czy można wybaczyć? Co to znaczy wybaczyć? Jak do tematu wybaczenia powinien podejść dojrzały Polak, również właściwie uformowany chrześcijanin?

„Przebaczenie jest mocne mocą miłości. Przebaczenie nie jest słabością. Przebaczać – nie oznacza rezygnować z prawdy i sprawiedliwości. Oznacza zmierzać do prawdy i sprawiedliwości drogą Ewangelii.” - takie słowa Jan Paweł II kierował do Polaków 19 czerwca 1983 roku. Wtedy, w 1983 roku p. Weroniką Sęga (znany kłodzki pedagog; pracowała w Szkole Podstawowej nr 1 w Kłodzku – dzisiejsze Gimnazjum nr 1), jej siostra Maria Morawska, oraz kuzyn – Zygmunt Morawski (mieszkańcy Kłodzka) nie wiedzieli jeszcze na pewno, co stało się z ich ojcami – Stanisławem i Szczepanem Morawskimi. Nie byli pewni, choć przeczuwali, że ich ojcowie najprawdopodobniej zostali rozstrzelani  na Wschodzie, w lesie katyńskim. Pewność uzyskali w 1991 r., kiedy imiona i nazwiska najdroższych osób znaleźli w rejestrze ofiar zbrodni, w gazecie „Rzeczpospolita”.

Kiedy na początku XX wieku Szczepan Morawski (20 lat) uczestniczy w zaślubinach swojego najstarszego brata – Mariana z najstarszą s sióstr z rodziny Sztangret, poznaje 13 letnią panienkę (Regina), którą po kilku godzinach znajomości prosi o rękę i jednocześnie składa przyrzeczenie powrotu za  siedem lat (tyle trwała służba wojskowa w wojsku austriackim), aby dopełnić danego słowa i się z nią ożenić. Ta zgadza się po krótkim namyśle. Po siedmiu latach i kilku miesiącach wraca z bukietem kwiatów; odbywają się zaręczyny, a za kilka miesięcy ślub i wesele Reginy i Szczepana. Ich rodzina do wybuchu II wojny liczy dziewięcioro dzieci, matka spodziewa się dziesiątej pociechy. 17 września wojska radzieckie aresztują Szczepana i jego brata Stanisława (który jako trzeci Morawski poślubił trzecią z sióstr Sztangret!) Żony tego dnia po raz ostatni widzą swoich mężów (policjantów), a dzieci swoich ojców. W grudniu rodzi się najmłodszy – Adam. W lutym 1940 roku cała rodzina, a także dalsi jej członkowie, jako element niebezpieczny zostają wywiezieni bydlęcymi wagonami na Syberię. W momencie przybycia na tereny przy Uralu termometry wskazywały poniżej – 50 stopni Celsjusza. Najmłodszy z dziesiątki rodzeństwa ma zaledwie 6 tygodni. Do niespełna 4-go roku życia nie chodzi, jest pozbawiony zębów, paznokci i włosów. Do dziś żyje, jest schorowany. Na Syberii w wieku 6 lat umiera Józef, brat pani Weroniki, po zatruciu grzybami.

Jak bardzo było ciężko bez ojca, matce wychowującej dziesięcioro, potem dziewięcioro dzieci? „Tego nie da się opowiedzieć” - mówi p. Weronika Sęga, córka p. Szczepana. „Tatuś był wyjątkowy. Był bardzo dobrym człowiekiem i bardzo wierzącym, szanowany przez kolegów. Kochał mamusię i nas dzieci. Moich braci bardzo kochał ale dużo od nich wymagał; musieli dobrze, się uczyć, samodzielnie się ubierać od najmłodszych lat. Wieczorem sprawdzał czy obuwie jest dokładnie wymyte i wypastowane. Musieli pomagać mamusi w pracy domowej, jak i w wychowaniu młodszego rodzeństwa. Sam dawał im przykład - nim wyszedł do pracy, dostarczał wszelkie potrzebne zakupy. Po powrocie z pracy razem z braćmi wykonywali wspólnie każdą pracę: przygotowanie drewna na opał, dostarczanie wody itp. Dziewczynki traktował ulgowo, bo jak zawsze mawiał , że w swoim życiu mogą mieć różne trudności. I tak się stało jak tatuś przewidział...” „Byłam też ciekawa jakie były relacje między mną a tatą, gdy miałam rok. Te wiadomości przekazywała mi najstarsza siostra – Maria Lisowska. To właśnie wiem od siostry, że gdy miałam roczek i gdy zbliżała się pora powrotu taty z pracy, to moja mama zawsze mnie stroiła i wstawiała między szybami na oknie (dawniej okna składały się z podwójnych szyb). Ja bardzo się cieszyłam, a tatuś wracając udawał, że mnie szuka... potem tulił do siebie (mówił, że byłam jego lalką).”

Wybaczamy, choć czasem trudno wybaczać mając po raz kolejny oczy pełne łez. Czasem prawda danego wspomnienia powoduje ból nie do zniesienia. Wybaczamy mimo wszystko, ale nie zapominamy. Nie chcemy zapomnieć, nie wolno nam. „Nie przestawajcie być świadkami tamtych waszych braci i sióstr, którzy za waszą wolność oddali swoje życie. Nie przestawajcie być przestrogą (...), przestrogą dla wszystkich pokoleń, które po was przychodzą, bo jesteście naznaczeni stygmatem straszliwego doświadczenia ludów, nie tylko naszego narodu, wielu ludów, których imiona są wspominane” - zdawał się prosić Jan Paweł II w czerwcu 1987 w Lublinie.

Nie wolno nam, ludziom przełomu wieków rozmawiać o historii z perspektywy specjalistów, którzy usłyszawszy jeden komentarz w programie publicystycznym jakieś telewizji powtarzają go jak mantrę... lub raczej jak tłumaczenie za brak czasu na pochylenie się nad historią naszego narodu. Żeby być świadomym Polakiem i śmiało patrzeć w przyszłość, również budować ją,  trzeba mieć dobre podstawy, dobre fundamenty. Dla mnie niemożliwe jest odnalezienie się w naszym  „dzisiaj” bez wiedzy i mądrego odniesienia do „wczoraj”. Taką szansę daje poznawanie żywej historii, kontakt z żywymi świadkami, słuchanie ich, poznawanie ich opowieści, która przemawia bardziej niż opasłe tomy roczników.

Panie Szczepanie! Panie Stanisławie! Nie na próżno byliście wielcy! Nie daremna była Wasza ofiara! Chcemy odnosić się do Waszej wielkości i tworzyć swoją, a przez to – polską jakość życia – wynikającą z hartu ducha, honoru, miłości do Boga, Ojczyzny, zamiłowania do pielęgnowaniu właściwych relacji trwałych rodzin. Pani Weroniko! Pani Mario! Panie Zygmuncie! Wasi ojcowie są po części również naszymi. Jesteśmy z nich dumni! I chcemy tę dumę nieść jako wielkie wezwanie do zmiany, do poznania i docenienia tego „wielkiego bogactwa, jakim jest Polska”.

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama