Zacznijmy od końca: czy w Zamku Sarny straszy?
Zdaję sobie sprawę, że wiele osób traktuje poszukiwanie duchów dość poważnie. Ja podchodzę do tego z przymrużeniem oka.
Po raz drugi Zamek w Sarnach odwiedzili poszukiwacze zjawisk paranormalnych. Kiedy pojawili się u Was pierwszy raz i dlaczego?
Youtubowy kanał, który szuka duchów różnymi urządzeniami zgłosił się do nas po raz pierwszy kilka lat temu. Odwiedzili nas znowu z trochę innym sprzętem. To dość popularny kanał. Nasz odcinek obejrzało tym razem ponad 40 tysięcy osób.
Jakie zjawiska udało się wykryć?
W zamku ani folwarku nic nas nie wystraszyło, mimo, że w obiekcie mieszkały setki, a pewnie tysiące osób przez ponad 430 lat. Podczas mojego krótkiego towarzyszenia zespołowi w nagraniu duchy milczały jak zaklęte. Ale w materiale widać, że w pewnej chwili, na pytanie, czy ktoś im towarzyszy z zaświatów, w głośniku można było usłyszeć słowo "Schatzi" czyli po niemiecku "skarbeńku" - jeśli się w to wierzy. Ekipa realizacyjna uznała też, że ktoś każe im wchodzić wyżej i wyżej. Ale po co? Na to nie znaleźli odpowiedzi.
Które miejsca w zamku odwiedzili poszukiwacze zjawisk paranormalnych?
Byli wszędzie w zamku. Od piwnic, aż po wieżę.
Kim była dziedziczka, której duch być może pojawia się w zamku?
Najwięcej wiemy o ostatnich mieszkańcach i ostatniej dziedziczce Lilly Poppler. Mamy jej zdjęcia z lat 1930-tych, które pokazują kobietę wystylizowaną bardzo nowocześnie. Przez to jest ona postacią bardziej dla nas namacalną niż inni historyczni właściciele. Można też stanąć współcześnie w miejscach, gdzie te zdjęcia były wykonane i poczuć ten klimat, patrzeć na to, na co ona patrzyła. Wizyta w Sarnach w zeszłym roku jej córki i wnuczki z rodziną pozwoliła nam też spojrzeć na nasz obiekt ich oczami. Wtedy szukaliśmy śladów dawnego zamieszkiwania tej rodziny. Znaleźliśmy je np. w formie niebieskiej farby w jednym z pokoi. Jak się okazało to był "niebieski pokoik". W pewnym momencie mająca ponad 80 lat córka Lilly Poppler wskazała też, gdzie leżały jej lalki i gdzie była sypialnia rodziców. To była jej pierwsza wizyta w dawnym domu rodzinnym po 75 latach. Po raz pierwszy, po tylu latach jadła i spała w Sarnach, w naszej kawiarni i hotelu. Miała niecałe 7 lat, kiedy rodzinę wyrzucili stąd radzieccy żołnierze. Pamiętała wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. Udostępniła nam kilkadziesiąt zdjęć z archiwum rodzinnego. Chcemy z nich niedługo ułożyć wystawę o życiu w Sarnach prawie wiek temu.
A. Góralczyk
CZYTAJ TAKŻE:
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.