Historia rodziny mieszkającej na ulicy Nadbrzeżnej 4a jest jedną z wielu, ale ich walka o odbudowę własnego życia pokazuje, jak trudny może być powrót do normalności po katastrofie. Nie chodzi tylko o zniszczone mury i dach, ale o system, który zamiast pomagać, stawia kolejne przeszkody.
Zostaliśmy z niczym, ale musimy walczyć
Kiedy ich dom uległ poważnym uszkodzeniom, wydawało się, że naturalną koleją rzeczy będzie wsparcie ze strony państwa. Pomoc przyszła, ale jej zasady okazały się bardziej skomplikowane, niż można by przypuszczać. Rząd przyznał rodzinie 200 tysięcy złotych na odbudowę, ale szybko okazało się, że to kropla w morzu potrzeb.
„Sto pięćdziesiąt tysięcy przeznaczyliśmy na same ściany i dach, a co z resztą? Przecież straciliśmy wszystko” – mówią bezradnie.
Dodatkowo, pieniądze można wydać tylko na określone cele. Na odbudowę podstawowych elementów konstrukcji – tak, ale na bramę, ogrodzenie czy cokolwiek, co odbudowałoby dom w pełni – już nie.
„Nie możemy nawet kupić drzwi czy ogrodzenia. Jakby to nie było potrzebne do życia” – dodaje kobieta.
Duma kontra rzeczywistość
Najtrudniejsze jest jednak coś innego. Świadomość, że po latach ciężkiej pracy, po tym, jak zawsze radzili sobie sami, teraz muszą prosić o pomoc.
„Nie umiem się na to zgodzić. Całe życie sami na wszystko zapracowaliśmy, a teraz zbieramy pieniądze w internecie...” – mówi z goryczą.
Jednocześnie wiedzą, że nie mają innego wyjścia. Stracili dach nad głową, a każde kolejne miesiące w wynajmowanym lokum to gigantyczne wydatki.
„Za dom musimy płacić podatek, mimo że nie możemy w nim mieszkać. Za wynajem płacimy drugie tyle. I kogo to obchodzi?” – pyta retorycznie.
Nie prosiliśmy nigdy, ale teraz musimy
Proszenie o pomoc to coś, czego nigdy nie robili. Woleli radzić sobie sami, niż wyciągać rękę.
„Mój mąż mówi: daj spokój, nie będziemy się kłócić, nie będziemy niczego żądać. Ale jak inaczej mamy odbudować życie?” – znów pyta retoerycznie.
Ich sytuacja pokazuje brutalną rzeczywistość systemu wsparcia po katastrofach. Państwo daje, ale tylko w ramach sztywnych zasad. Nie przewiduje wyjątków ani nie patrzy na indywidualne potrzeby. I to właśnie w takich momentach okazuje się, że najwięcej pomocy przychodzi od zwykłych ludzi – tych, którzy rozumieją, że człowiek w trudnej sytuacji nie potrzebuje procedur, tylko realnego wsparcia.
Ta rodzina z Lądka-Zdroju nie poddaje się. Już zaczęli przygotowania do odbudowy, sami podparli dach, by się nie zawalił. Wiosną ruszają z dalszymi pracami, bo nie mają innego wyjścia. Dom to nie tylko ściany i dach – to ich całe życie. Nie zamierzają go porzucić, nawet jeśli muszą walczyć o każdy kolejny krok.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.