Nie może być inaczej. Przecież 1 listopada to uroczystość wspólna dla tych, którzy u świętego Piotra już wypracowali sobie mieszkanie, a nawet dostali od niego klucze. Już tam są. W naszych wędrówkach w poszukiwaniu świątków na Ziemi Kłodzkiej musimy więc koniecznie wejść na Górę Wszystkich Świętych, którą teraz, gdy drzewa tracą liście, dobrze widać ze Słupca. Droga przyjemna, bo i pogoda znakomita, i widoki swojskie. U podnóża Góry – jesienne, zapobiegliwe prace mieszkańców: porządki, siew ozimin, gromadzenie opału. Ostatni fragment drogi to ostre podejście po schodach, na szczyt. Przy nich (na szczęście dla kondycji!) droga krzyżowa, więc możemy przygotować się spotkania w kaplicy i trochę też odpocząć. Bo owszem sama nazwa góry ogarnia wszystkich świętych, ale sama kaplica poświęcona jest bolesnej świętości Marii. Budowlę postawiono zresztą w 1680 roku, podobnie jak wiele innych w związku z zarazą. Choćby opisywaną niedawno fundację w rynku czy kapliczkę przy Korczaka na przedmieściach Kłodzka. I tutaj, w Słupcu, także jako wotum za ratunek od tego nieszczęścia. Nota bene poświęcono ją właśnie 1 listopada 1680. Do Marii i do Wszystkich Świętych tutaj przychodzimy, żeby spróbować ogarnąć myślami ich wszystkich.
Bo 1 listopada to myślenie o przemijaniu, odchodzeniu, ale i o nadziei. Zapracujemy sobie na klucze do własnego mieszkania? Jak sobie poradzili ci, którzy nas w tej drodze poprzedzili? Przychodzimy na szczyt w gości. Do Świętych. Odświętnie, starannie ubrani jak w czasie naszych wizyt tego dnia na cmentarzach. Także nieco cieplej, bo wiemy, że spotkanie i przyjęcie będzie na świeżym powietrzu. Na samym szczycie sporo miejsca na spacer, modlitwę, przemyślenia. Najpierw kaplica. Pięknie odnowiona staraniem mieszkańców, sponsorów, księdza Józefa Siemasza, dawnych mieszkańców z Grupy Ojczyźnianej Schlegel (Słupiec) 1980 E.V. Jako miejsce pozwala na medytację. O tak! Kilkoro świętych wewnątrz z całego panteonu jeszcze nasze myśli wzbogaca, np. św. Jakub, o którym niebawem. Na zewnątrz uzupełnienie communio Sanctorum. Piękny ołtarz polowy, uzupełnienie drogi krzyżowej, starannie utrzymany teren wokół sanktuarium. To wszystko pomaga. Skutecznie.
I jeszcze dopowiedzenia o pustelnikach, którzy to miejsce przez całe lata obrali sobie za centrum swojego odosobnionego, ku świętości zmierzającego życia. Z najsłynniejszym wśród nich bratem Feliksem (Szczęśliwym), czyli Antonem Harteltem, który tu spędził 45 lat między 1885 a 1930. To dopiero wybór sposobu życia! Życie się toczy, ma swoją dynamikę. To bardzo dobrze. Wokół sanktuarium objawy communio profanorum, aż huczy od jej energii. Co mam na myśli? Remont wieży widokowej, treningi na motocyklach terenowych, jakaś budowa. To cieszy. Święci wiedzą doskonale, że codzienna aktywność to również jeden ze sposobów na dojście do nieba. Jak powiadał kardynał Wyszyński – trzeba dobrze, aktywnie tutaj żyć, by zasłużyć sobie na niebo. To się na Górze sprawdza. I wreszcie na zakończenie propozycja – połączmy wygodnym, nietrudnym do przejścia, szlakiem dwie Góry: Anny i Wszystkich Świętych. Na razie przejście nie jest łatwe. Trud wędrowca, poszukiwacza świątków jest duży, ale warto go podjąć.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.