"Dziurą w starostę Awiżenia" - krzyczy wielki tytuł w samorządowym miesięczniku związanym z kłodzkim magistratem. Pod nim zdjęcie dziurawej drogi i drugie przedstawiające olbrzymi baner, na którym podano informację, kto odpowiada za fatalny stan szosy. Ostra uzasadniona krytyka, tylko czy w tym przypadku kocioł nie przyganiał garnkowi? - zastanawia się Romuald Piela
Z
tekstu w samorządowej gazecie nie można dowiedzieć się, o którą
powiatową drogę chodzi i gdzie, rzekomo zdenerwowani, mieszkańcy
zawiesili banery odsyłające kierowców do starostwa i Zarządu Dróg
Powiatowych. Wydawać by się mogło, że jeśli pisze o tym Kurier Kłodzki,
typowo miejska gazeta, to chodzi o szosę w Kłodzku. Okazuje się jednak,
że dwa banery przytwierdzono do ogrodzeń przy drodze powiatowej w
Jugowie, 25 km od Kłodzka.
Wkurzeni ludzie, czyli pierwsze dno
Droga
powiatowa w Jugowie jest rzeczywiście w fatalnym stanie: dziura na
dziurze. Można po niej jeździć z prędkością 30-40 km/h. Jadąc szybciej,
ryzykuje się złamaniem resora lub urwaniem koła. Mieszkańcy wioski liczą
na to, że te dwa wywieszone banery przyspieszą remont szosy.
- Z tego co wiemy to wójt się zdenerwował i kazał je zrobić, bo kierowcy bez przerwy z pretensjami dzwonili do niego - mówią. - Kto tylko może, omija główną drogę i wybiera objazdy przez Ludwikowice albo Wolibórz - dodają.
Maciej Awiżeń, starosta kłodzki, wie o zawieszonych banerach. - Remont drogi w Jugowie jest ujęty w tegorocznych planach. Nie możemy go jednak rozpocząć, bo wciąż trwa zima - mówi starosta. - Te banery trochę mnie zaskoczyły, jeszcze bardziej kolejny atak w samorządowym Kurierze Kłodzkim - dodaje.
Kocioł garnkowi, czyli drugie dno
Zaskakujące jest to, że o dziurawą drogę w Jugowie walczy samorządowa, miejska gazetka z Kłodzka. Czy rzeczywiście przejęła się losem kierowców z odległej o 25 km wioski, czy może po raz kolejny chciała dowalić Awiżeniowi, politycznemu przeciwnikowi burmistrza Szpytmy? O to chcieliśmy zapytać Wojciecha Kaczorowskiego, redaktora naczelnego Kuriera Kłodzkiego. Telefon do niego jest jednak utajniony, nie można do niego zadzwonić i zapytać. T o pierwszy przypadek dziennikarza, który nie chce rozmawiać z czytelnikami i ma zastrzeżony numer telefonu.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.