Duszniki-Zdrój to malutkie miasteczko. Wizyta funkcjonariuszy CBA nie mogła więc ujść uwadze mieszkańców. Ludzie od razu zaczęli spekulować, po co CBA przyjechało do ich uzdrowiska. Jeden z mieszkańców zdzwonił do naszej redakcji z pytaniem, czy w ogóle o tym napiszemy.
- W poprzedniego burmistrza waliliście jak w bęben. Teraz jest nowy, co zrobicie? - dopytywał nasz Czytelnik. Odpowiedzieliśmy mu, że sprawę wyjaśnimy.
Okazało się, że rzeczywiście funkcjonariusze CBA przyjechali do dusznickiego magistratu i spędzili w nim kilka godzin. Czego chcieli?
- Poprosili o dokumenty i dostali je – mówi wprost Maciej Szulc, wiceburmistrz Dusznik-Zdroju. - To dokumenty dotyczące poprzedniej kadencji, kiedy w ratuszu rządził poprzedni burmistrz – dodaje i zaznacza, że nic więcej powiedzieć nie może.
Nam nieoficjalnie udało się dowiedzieć, że chodziło między innymi o dokumenty i umowę dotyczące budowy wielopokoleniowej strefy aktywności, która wzbudzał i wzbudza spore kontrowersje. Koszt jej budowy to ponad 7,3 mln zł. Ze specyfikacji inwestycyjnej wynika, że jeden kosz na śmieci to wydatek rzędu 6,6 tys. zł, a za 10 piknikowych stołów z ławkami uzdrowisko wybuli 238 tys. zł brutto. Sztuczne, plastikowe drzewo do zabawy dla dzieci to koszt ponad pół mln zł. Taką umowę podpisały władz miasta (już bez aresztowana wtedy Piotra L.).
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.