Przedsięwzięcie nosi tytuł „Chrystus narodził się w drodze do Lądka” i tytułem nawiązuje do twórczości Joseph Wittiga.. Całość to mądre, merytorycznie i plastycznie, połączenie fotografii Tomasz Gmerka oraz rzeźb religijnych ze zbiorów Muzeum. Takie zestawienie pomaga pomyśleć o dziejach kultu poszczególnych świętych, zobaczyć ich wyobrażenia, podumać o ich obecnej kondycji. Poziom ujęć, wybór perspektywy, kadrowanie, światło, detal, umiejętność uchwycenia nastroju miejsca - także jego świętości, dzięki obecności fotografowanych świątków, to sprawy do oceny dla specjalistów od fotografii.
Jako że się na tym nie znam, nie zabieram się za to. Mogę jedynie napisać, że te zdjęcia dobrze się ogląda i że są pomocą w moich (a mogą być dla PT Czytelników), wędrówkach. Dodatkowo warto w takim traktowaniu tematu wystawy kierować się słowami autora fotogramów. Wypowiedział je w czasie wernisażu. Nie martwi go zbytnio zły stan wielu figur, kapliczek, malowideł. Ich chylenie się ku kompletnemu upadkowi i ruinie. Dlaczego? Bo jego zdaniem to obracanie się w perzynę i pył wielu zabytków ma swoją dobrą stronę. Jaką? – zapyta ktoś święcie oburzony. Ano taką, że rozpadając się, uświęcają naszą ziemię swoją świętością. Trafia to do przekonania? Na pewno jednak może nam towarzyszyć w wędrowaniu szlakami świętych. Naturalnie nie usprawiedliwia to rozmyślnych zaniechań, ale pomaga zrozumieć nieuchronność czasu, przemijania i nas, i wyobrażeń świętych wokół.
Ta kłodzka wystawa to również zapis technicznego stanu naszych świętych. Jak o nich dbamy, gdzie się staramy, a gdzie zostali opuszczeni i zapomniani przez mieszkańców? Gdzie już się rozpadli w pył? Gdzie są w dobrej kondycji? Mamy też kolejny przegląd, rodzaj katalogu – jacy święci i jakie wyobrażenia zdominowały naszą przestrzeń? Ba, wreszcie ocenimy naszą wrażliwość estetyczną. Szczególne wrażenie robi pieta z jednej z kapliczek w Droszkowie. Podstawa w kolorze ostrej zieleni, Maria amarantowa, Jezus ostro pomarańczowy. Właśnie tak. Inne wysiłki w ratowaniu, to próby amatorskiej renowacji, uzupełniania braków albo tym, co dostępne na rynku dewocjonaliów albo tym, co pod ręką. Statystycznie – jest co oglądać, bo wystawa to 84 fotografie, uzupełnione kilkunastoma rzeźbami. Jest czas, żeby pomedytować. A wystawa, otwarta na początku adwentu, sprawia, że mamy przed sobą rozbudowany i wydłużony adwentowy kalendarz. I znów pytania: doprowadzi nas do Bożego Narodzenia? Chrystus się narodzi? Doczekamy się jego narodzin? Wystawa pomoże nam uwierzyć w to jeszcze raz?
Mieczysław Kowalcze
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.