Chcą reprezentować zwierzaki

Polska Partia Ochrony Zwierząt ma zamiar wystartować w pięciu okręgach wyborczych (wałbrzyskim, wrocławskim, opolskim, poznańskim i katowickim). - Chcemy mieć realny wpływ na politykę związaną z ochroną zwierząt – mówi Andrzej Olszewski, prezes nowej partii. - Od lat mówi się o łańcuchach zakładanych psom. Tyle z tych dyskusji wynikło, że są one dłuższe. Jak to możliwe, skoro w akcjach „zrywamy łańcuchy” bierze udział co roku tylu posłów? - pyta ironicznie prezes PPOZ. Jego zdaniem duże partie, i to z obu stron sceny politycznej, problemy związane z ochroną zwierząt traktują marginalnie. Dlaczego? Bo zwierzęta nie głosują. PPOZ ma już gotowy manifest programowy, skierowany wyłącznie na problemy związane z ochraną zwierząt. - Chcemy zajmować się tylko tym zagadnieniem. Jeśli uda się nam wprowadzić do Sejmu choćby jednego przedstawiciela, to na pewno przełoży się to na poprawę bytu zwierząt, nie tylko domowych i zagrodowych, ale także hodowlanych – zapowiada Olszewski. - A za cztery lata powalczymy o samorządy, bo na szczeblu gmin też wiele spraw można załatwić – dodaje szef PPOZ. Program w pigułce PPOZ zmierza zająć się następującymi problemami: psy na łańcuchach; hodowle masowe bydła i drobiu; hodowle zwierząt futerkowych; ubój rytualny; zwierzęta w cyrkach; transport zwierząt; polowania; zwierzęta towarzyszące; wymieranie gatunków; polityka klimatyczna; zwierzęta w laboratoriach.