Burmistrz Michał Piszko nazwał radnego Stanisława Bartczaka na sesji ignorantem. Stwierdził też, że działania dwóch samorządowców (również Bogusława Procaka) to straszenie i podjudzanie mieszkańców. Czy to ucina podgrzane wizją spalarni emocje?
Na sesji burmistrz Piszko powiedział, że spalarnia odpadów medycznych nie powstanie, bo nie przewiduje tego miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Samorządowiec wystosował pismo, w którym poinformował wszystkie strony postępowania o tym fakcie.
– Panowie przygotowując kampanię dezinformacyjną i straszącą mieszkańców ulotkami z nieprawdą, jako radni mieliście możliwość sprawdzić najpierw to dokładnie (czy można w ogóle zbudować spalarnię w mieście – przyp. red.). Wtedy wiedzielibyście, że taka instalacja nie powstanie – wytknął radnym burmistrz Piszko. – Sprawy nie ma i nie było – zakończył temat.
Radny Bartczak broniąc się stwierdził, że to słowa burmistrza wywołały lawinę niepokojów społecznych, bo w wypowiedzi dla jednego z portali internetowych Piszko powiedział, że nie jest przeciwny budowie spalarni.
- Tak, ale nie dodał pan, że zaraz po tym dopowiedziałem: "a czy powstanie to zależy od wyniku postępowania, które jest prowadzone" - zauważył burmistrz Piszko i dodał, że on nie może nie przyjąć wniosku złożonego przez firmę. Musi go przyjąć i wszcząć postępowanie administracyjne.
Dlaczego jednak firma z Dąbrowy Górniczej, która kilka miesięcy temu kupiła od miasta ziemię, a właściwie nieużytki po kamieniołomie, i na pewno – w związku z tym faktem - zapoznała się z miejscowymi planami zagospodarowania przestrzennego, wystąpiła o uzgodnienia środowiskowe dla budowy takiej instalacji? Na to pytanie, przynajmniej na razie, nie ma sensowej odpowiedzi.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.