Starszy chorąży sztabowy rezerwy Paweł Rybarczyk, dawniej żołnierz, a obecnie pracownik cywilny Jednostki Wojskowej w Kłodzku, uczestniczył w dwóch misjach pokojowych Organizacji Narodów Zjednoczonych. W roku 1988 był w Syrii, a w latach 1992-93 w Kambodży. Swoimi wspomnieniami podzielił się z Przemysławem Ziemackim.
P.Z.: Co skłania żołnierza do wyjazdu na misje?
P.R.: Decydujący jest czynnik finansowy. Po każdej z misji podniosłem swój standard życia. Po Syrii kupiłem Małego Fiata i sprzęt elektroniczny. Po Kambodży – Forda i garaż. Tam były wyższe stawki. Głównym powodem wyjazdów zawsze były zatem pieniądze. Większość żołnierzy odkładała w całości zarobki z misji, żeby potem kupić za nie coś konkretnego. Choć z drugiej strony znam takich pechowców, którzy wydali pieniądze zarobione na misji na leczenie ran, jakie tam odnieśli. Tak czy inaczej wyjazd na misję był postrzegany jako przywilej. Zwykle trzeba się było długo o niego starać. Druga sprawa to doświadczenie. W Syrii na przykład nauczyłem się operować amerykańskim sprzętem budowlanym. To była ciężka praca, ale nie narzekałem.
(...)
Cały wywiad będzie do przeczytania w najbliższym wydaniu Gazety Kłodzkiej (234).
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.