Nysa zatopiła Obrę

W meczu zespół radził się bez dwóch czołowych graczy. Urazy wykluczyły z gry Michała Lipińskiego (rehabilitacja do połowy października) oraz Macieja Lepczyńskiego (pauza 1-2 tygodnie). Pomimo gry siódemką zawodników, przez większość spotkania doralowcy prowadzili. Przewaga dwukrotnie sięgała 10 punktów, a raz prowadzenie wynosiło aż 12 oczek (70:59). W trzeciej odsłonie Nysę dopadł kryzys, a do tego doszła nerwowa końcówka, w której ważyły się losy spotkania. - Powodem był brak przyzwyczajenia do nowej reguły, że po zbiórce w ataku mamy tylko 14 sekund aby oddać rzut. Ten element przez trzy kwarty wyglądał słabo. W czwartej kwarcie zebraliśmy pięć piłek i zamiast przechodzić do ataku, co przy 14 sekundach trzeba robić od razu, traciliśmy sekundy będąc nieaktywnymi, a potem oddawaliśmy wymuszone rzuty – mówił trener Marcin Radomski. Na sześć minut przed końcem meczu kłodzczanie wygrywali 70:59 i wydawało się, że losy meczu są rozstrzygnięte. Jednak Wiktor Wizerkaniuk i Paweł Ciążkowski w zaledwie trzy minuty zdobyli 11 punktów i w 38 minucie doralowcy wygrywali już tylko trzema oczkami (75:72). Wtedy ciężar gry wziął na siebie Rafał Wojciechowski, zdobywając cztery punkty. Obra zdołała odpowiedzieć tylko celnymi rzutami osobistymi. W sobotę, 11 października, Nysa we własnej hali podejmie zespół z Kalisza. Początek spotkania o godz. 17.00.