reklama
reklama

Derby dla Sokoła, passa Lechii trwa

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Fot. Lechia Dzierżoniów

Derby dla Sokoła, passa Lechii trwa - Zdjęcie główne

foto Fot. Lechia Dzierżoniów

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportW derbach gminy Oława Sokół Marcinkowice pokonał Moto Jelcz Oława, dla którego to pierwsza porażka w tym sezonie. Pozycję lidera utrzymała Lechia Dzierżoniów, która pokonała Piasta Żerniki i przedłużyła swoja passę zwycięstw. Dużą niespodziankę sprawiła Nysa Kłodzko, która odniosła wysokie zwycięstwo w Wielkiej Lipie.
reklama

SOKÓŁ MARCINKOWICE – MOTO JELCZ OŁAWA 4:2 (1:2) Bramki: 0:1 Janusz Gancarczyk (22), 1:1 Piotr Ficoń (29), 1:2 Krzysztof Gancarczyk (38), 2:2 Tomasz Rudolf (56), 3:2 Jacek Jasiński (65), 4:2 Kacper Rokicki (74). SOKÓŁ: Janiczak – Kobylnik (90 Kosik), Ficoń, Leończyk, Kulaj, Góral (46 Janiuk), Jasiński (76 Antas), Połomka (46 Rudolf), Polanowski, Wejerowski (85 Kozaczewski), Rokicki (83 Siekanowicz). MOTO JELCZ: Florczyk – Dołgan, Skorupa, Watral, Płomiński (70 Kulczycki), Skorłutowski, Nikodem (69 Gelles), K. Gancarczyk, Prusak (82 Telatyński), Musiał, J. Gancarczyk. W derbach gminy Oława ósmy w tabeli Sokół Marcinkowice rywalizował z drugim Moto Jelczem Oława, który przed tygodniem pokonał Bielawiankę Bielawa i jako jedyny był niepokonany w lidze. Co ciekawe, oławianie ostatnią porażkę ponieśli w listopadzie ubiegłego roku, gdy na własnym boisku ulegli właśnie Sokołowi. W tym sezonie Sokół u siebie jeszcze nie przegrał i chciał podtrzymać passę. W pierwszej połowie lepiej spisywali się jednak przyjezdni. Po upływie dwudziestu minut Krzysztof Gancarczyk zagrał do swojego brata Janusza, który znalazł się w sytuacji sam na sam i pewnym uderzeniem pokonał Patryka Janiczaka. Gospodarze odpowiedzieli kilka minut później, gdy po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłka trafiła do niepilnowanego Piotra Ficonia, który wyrównał wynik meczu. W 38. minucie bracia Gancarczykowie zamienili się rolami. Tym razem Janusz zagrał do Krzysztofa, który położył na ziemi zarówno obrońcę, jak i bramkarza i trafił do pustej bramki. Po przerwie gospodarze ruszyli do odrabiani strat i na efekty nie trzeba było czekać. W 56. minucie zamieszanie w polu karnym wykorzystał Tomasz Rudolf. W 65. minucie Sokół już wygrywał. Futbolówkę otrzymał Jacek Jasiński, obrońcy gości stanęli, myśląc że jest spalony, a zawodnik Sokoła bez kłopotu pokonał Radosława Florczyka. W 74. minucie strzałem z woleja wynik ustalił Kacper Rokicki. Przyjezdni mieli ogromne pretensje do sędziującego Macieja Habudy, który ich zdaniem nie podyktował ewidentnego rzutu karnego, pozwalając na bezpardonową, momentami brutalną grę. Za protesty ławkę rezerwowych musiał opuścić drugi trener Moto Jelcza Andrzej Gancarczyk, który otrzymał dwie żółte, a w konsekwencji czerwoną kartkę. – Pierwsza żółta kartka była niesłuszna, ponieważ sędzia był odwrócony i po prostu tego nie widział – wyjaśnił Jarosław Fliśnik, trener Moto Jelcza. – Prowadząc, mieliśmy kilka dogodnych sytuacji bramkowych i mogliśmy podwyższyć wynik. Nie zrobiliśmy tego, a po zmianie stron zbyt szybko straciliśmy wyrównującą bramkę. Gospodarze złapali wiatr w żagle, zdobyli trzecią bramkę, później czwartą i już się nie podnieśliśmy – uzupełnił rozgoryczony Fliśnik. W odmiennym nastroju był Marcin Krzykowski, szkoleniowiec Sokoła. – Zmiany, które przeprowadziłem w przerwie, dały wymierne korzyści w postaci trzech bramek. Natomiast goście, gdy im nie szło, zaczęli batalię z sędziami. Trzeci mecz derbowy i trzeci raz ktoś ze sztabu Oławy jest usuwany z ławki rezerwowych. Nie jest to jednak mój problem. Moi zawodnicy pokazali charakter i odwrócili losy meczu. SOKÓŁ WIELKA LIPA – NYSA KŁODZKO 1:4 (1:1) Bramki: 0:1 Łukasz Tracz (26), 1:1 Jakub Pelwecki (37), 1:2 Łukasz Tracz (64), 1:3 Piotr Satanowski (85), 1:4 Filip Barski (90+3-rzut karny). SOKÓŁ: Iwaszków – Banik, Figaszewski (18 Pelwecki), Ożga, Wojtyło, Wróbel, Wątor, Maślanka (63 Saweczko), Janas, Hoilik (54 Castillo), Palacios. NYSA: Gawdanowicz – Kierkiewicz (40 Wiącek), Mróz, Barski, Pietrzykowski, Tracz (79 Brogowski), Pierzchalski, Ciupider, Pokhytailo, Kotfas (80 J. Cebulski), Satanowski. Szósty w tabeli Sokół podejmował czternastą Nysę. Oba zespoły dzieliło dziesięć punktów. Już w 2. minucie gospodarze powinni prowadzić, ale z kilku metrów przestrzelił doświadczony Michał Wróbel. Z biegiem czasu do głosu doszli kłodzczanie i w 25. minucie otworzyli wynik meczu. Mikołaj Kotfas wycofał piłkę do Jakuba Kierkiewicza, ten znakomicie dośrodkował do wbiegającego Łukasza Tracza, który umieścił piłkę w bramce. Niespełna pięć minut później nieprzepisowo w polu karnym zatrzymywany był Pavlo Pokhytailo i sędzia Wojciech Konefał wskazał na jedenasty metr. Szansy na podwyższenie rezultatu nie wykorzystał jednak Mikołaj Kotfas, którego intencje wyczuł Łukasz Iwaszków. Jednocześnie gospodarze natychmiast ruszyli z kontratakiem i po chwili był remis. Szybką akcję wykończył Jakub Pelwecki. Po zmianie stron inicjatywę posiadali kłodzczanie. Po upływie godziny gry swoją drugą bramkę zdobył Łukasz Tracz, który tym razem popisał się strzałem głową. Nysa przypieczętowała zwycięstwo w ostatnich minutach. W 83. minucie na indywidualną akcję zdecydował się Wojciech Brogowski. Jego uderzenie obronił jeszcze bramkarz miejscowych, ale wobec dobitki Piotra Satanowskiego był już bezradny. W doliczonym czasie gry faulowany w polu karnym był Jacek Cebulski i arbiter po raz drugi podyktował rzut karny. Pewnym wykonawcą był Filip Barski. – Zagraliśmy dobry mecz. Stabilnie w obronie i przede wszystkim równo przez dziewięćdziesiąt minut. Stworzyliśmy sobie dużo sytuacji bramkowych, zdobyliśmy cztery bramki i każdy z zawodników może być z siebie zadowolony – powiedział Krzysztof Konowalczyk, trener Nysy, dla której było to pierwsze zwycięstwo na wyjeździe. Natomiast dla Sokoła to pierwsza porażka u siebie. – Popełniliśmy bardzo dużo błędów. Nie pamiętam, kiedy po raz ostatni straciliśmy cztery bramki. Z drugiej strony goście wykazali się dużą determinacją, wolą walki i skrupulatnie wykorzystali nasze błędy. Wygrali zasłużenie – mówił Marcin Foltyn, szkoleniowiec Sokoła. LECHIA DZIERŻONIÓW – PIAST ŻERNIKI 2:0 (1:0) Bramki: 1:0 Marcin Orłowski (43), 2:0 Arkadiusz Majewski (85). LECHIA: Spaleniak – Korzeniowski, Łazarowicz, Chrapek, Knyrek, Miazga (88 Aldeir), Chlipała (90 Rudnicki), Rzepski (90 Ziółkowski), Zatwarnicki (84 Tylka), Orłowski (86 Kaczmarek), Oliveira (78 Majewski). PIAST: Guździoł – Szewczyk (55 Babiec), Makar, Łuczkiewicz, Piekarski (65 Węglewski), Bicz, Mikuś, Magusiak (60 Barański), Mojka, Osiecki, Kowalczyk. Był to jeden z najciekawszych pojedynków w jedenastej kolejce. Liderująca Lechia Dzierżoniów, która wygrała osiem meczów z rzędu, podejmowała siódmego w tabeli Piasta Żerniki, który mógł się poszczycić passą dziewięciu spotkań bez porażki. Gdy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się bezbramkowym remisem, wynik strzałem głową otworzył Marcin Orłowski. Po zmianie stron przewagę uzyskali miejscowi, ale na przeszkodzie stawało obramowanie bramki. Mało tego, rzutu karnego nie wykorzystał Mikołaj Łazarowicz, którego uderzenie obronił Bartłomiej Guździoł. Po tej sytuacji do głosu doszli przyjezdni. Bliski wyrównania był Maciej Kowalczyk, ale trafił w poprzeczkę. W 85. minucie Lechia za sprawą Arkadiusza Majewskiego ustaliła wynik meczu. – Pojedynek nie należał do łatwych, a goście pokazali się naprawdę z dobrej strony. Cieszy mnie, że z każdym meczem wzrasta wiara w zespole, prezentujemy się dużo dojrzalej. Jestem zadowolony również z postawy zawodników, którzy wchodzą z ławki. Dają dobre zmiany, a kwestią czasu jest, kiedy zaczną się pauzy za kartki i otrzymają szanse w wyjściowym składzie – powiedział Paweł Sibik, trener Lechii, która wygrała dziewiąty mecz z rzędu. – Do momentu straty bramki mecz był dość wyrównany. Choć Lechia dłużej utrzymywała się przy piłce, to nie stworzyła sobie dogodnej sytuacji. Szkoda, że straciliśmy bramkę tuż przed zejściem do szatni. Lechia udowodniła, że nieprzypadkowo jest liderem i będzie walczyła o awans. Teraz przed nami mecze z teoretycznie słabszymi rywalami. Będziemy w nich faworytami, ale swoją wyższość musimy pokazać na boisku – mówił Waldemar Tęsiorowski, szkoleniowiec Piasta. ORZEŁ ZĄBKOWICE ŚLĄSKIE – POGOŃ PIESZYCE 3:0 (1:0) Bramki: 1:0 Marek Dyda (32), 2:0 Seweryn Raszpla (72), 3:0 Marek Dyda (74). ORZEŁ: Gembara – Moskal, Łaski, Maciak, Radziszewski, Wojtal (65 Robak), Łaszczewski (60 Szabatowski), Lechocki (82 Pachowicz), Dymek, Raszpla, Dyda (76 Łużny). POGOŃ: Rzepski – Tomkiewicz, Barczyk, Michalski (59 Kołt), Kozak (59 Sikora), Seb. Gorząd, Higi, Listwan, Jasiński, Morawski, Sł. Gorząd (85 Badyna). Trzeci mecz ligowy Ryszarda Pietraszewskiego i trzecie zwycięstwo Orła, który grał u siebie z ostatnią w tabeli Pogonią Pieszyce. Ząbkowiczanie wyszli na prowadzenie w 33. minucie, gdy z rzutu rożnego dośrodkował Kamil Dymek, a z najbliższej odległości trafił Marek Dyda. Goście mogli wyrównać, ale świetnie dysponowany był Piotr Gembara. Obronił uderzenie głową i dobitkę z najbliższej odległości. Kolejne bramki padały w ostatnich dwudziestu minutach. Najpierw koronkową akcję zespołu wykończył Seweryn Raszpla, a następnie wynik ustalił wspomniany już Dyda. Goście kończyli mecz w dziesiątkę, po tym, jak w 78. minucie drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę ujrzał Dominik Morawski. – Cieszy trzecie zwycięstwo z rzędu i kolejny mecz bez straconej bramki. W naszej grze wciąż jest jednak wiele mankamentów. Tym razem zagraliśmy bardzo słabą pierwszą połowę. Popełniliśmy dużo niewymuszonych błędów, graliśmy za wolnego. Druga połowa była nieco lepsza, ale wynika to też z tego, że rywale opadli z sił, a mieli wąską ławkę rezerwowych. Potrzebujemy więcej odwagi w konstruowaniu akcji, większego zaangażowania w odbiorze i koncentracji od pierwszej do ostatniej minuty, bo tego nam brakuje – powiedział Ryszard Pietraszewski, szkoleniowiec Orła, który mimo trzeciego zwycięstwo wciąż jest pod kreską. Z kolei Pogoń Pieszyce – po zwycięstwie LKS-u Bystrzyca Górna – pozostaje jednym zespołem bez zwycięstwo w tym sezonie. Porażka w Ząbkowicach Śląskich była jedenasta. LKS BYSTRZYCA GÓRNA – ORZEŁ PRUSICE 9:1 (3:1) Bramki: 0:1 Szymon Hupa (7), 1:1 Italo Rocha (13), 2:1 Paweł Czarny (25), 3:1 Paweł Czarny (38), 4:1 Patryk Mularski (52-bramka samobójcza), 5:1 Eryk Klemiński (56), 6:1 Paweł Czarny (58), 7:1 Łukasz Żygadło (63), 8:1 Łukasz Żygadło (69), 9:1 Łukasz Somala (70). POLONIA TRZEBNICA – MECHANIK BRZEZINA 5:3 (3:2) Bramki: 1:0 Grzegorz Rajter (17), 1:1 Luis Felipe Silva (22), 1:2 Arkadiusz Markowski (30), 2:2 Grzegorz Rajter (32), 3:2 Tomasz Serwata (43), 4:2 Grzegorz Rajter (45), 5:2 Grzegorz Rajter (66), 5:3 Filip Janiak (77). BIELAWIANKA BIELAWA – ORZEŁ LUBAWKA 9:0 (2:0) Bramki: 1:0 Patryk Drożyński (22), 2:0 Adam Bońkowski (43), 3:0 Patryk Drożyński (52), 4:0 Patryk Drożyński (60), 5:0 Bartłomiej Cegiełka (65), 6:0 Bartłomiej Cegiełka (66), 7:0 Patryk Drożyński (73), 8:0 Adam Bońkowski (78), 9:0 Patryk Drożyński (88). PIAST NOWA RUDA – UNIA BARDO 2:2 (1:1) Bramki: 0:1 Łukasz Idzi (12), 1:1 Łukasz Kalka (45), 2:1 Bartosz Chabrowski (65), 2:2 Seweryn Ślepecki (75-rzut karny). GKS MIRKÓW/DŁUGOŁĘKA – AKS STRZEGOM 1:2 (0:1) Bramki: 0:1 Roland Emeka (11), 1:1 Marcin Szemis (63), 1:2 Kamil Sadowski (88). MKP WOŁÓW – PAUZA MACIEJ PAWŁOWSKI

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama