Od kiedy zajmujesz się fotografią?
Moja przygoda z fotografią zaczęła się w 1994 r. praktyką w Atelier Fotodesign G.Kuhnel w Niemczech. W 2000 roku skończyłam szkołę fotograficzną w Norymberdze. Tam też pracowałam w dużym studio fotografii reklamowej, w którym zatrudnionych było około 50 osób. Przyjeżdżały tam modelki z całego świata. Swoje atelier zawsze chciałam mieć w miejscu, w którym teraz jestem, czyli przy ul. Kościuszki 9 w Kłodzku, bo jest to przestrzeń wypełniona energią pokoleń. Jest to najstarsze, od 1882 r. nadal działające atelier fotograficzne w Polsce. Od 1946 r. swoje studio fotograficzne miał tu pan Bolesław Mecwaldowski, którego na pewno kojarzą mieszkańcy Kłodzka i okolic. Był to mistrz fotografii, który do końca swoich dni pracował na starej, drewnianej kamerze altanowej. Wchodząc do jego zakładu miało się wrażenie, jakby czas się zatrzymał, było to wręcz doświadczenie teatralne. Po jego śmierci, kupiłam ten lokal od miasta i w 2007 roku otworzyłam tu swoje atelier.
Czy przez te lata odkąd fotografujesz sposób, w jaki robisz zdjęcia zmienił się?
Tak, moje podejście do fotografii zmieniło się. Na początku tej przygody skupiałam się na rzeczach technicznych. Tym bardziej, że na początku fotografowałam na kliszy, gdzie każdy błąd był dość kosztowny. Dzisiaj, ustawienie światła i zaplanowanie kadru jest już intuicyjne, mogę więc skupić się na tworzeniu relacji z klientem. Tworzenie odpowiedniej atmosfery zaufania, czasem wręcz intymności, powoduje, że człowiek się rozluźnia, a wtedy zdjęcia są najlepsze.
Jakie sesje zdjęciowe wykonujesz najczęściej?
W ostatnim czasie mam dużo kobiecych, zmysłowych sesji. Do mojego atelier nie trafia przypadkowy klient. Fakt, że na sesję należy się umówić gwarantuje intymność. Nikt przypadkiem do mnie nie wejdzie z ulicy. Kobieta czuje się tutaj swobodnie. Dużą popularnością cieszą się też sesje rodzinne i biznesowe, które bardzo lubię. Zapamiętuję każdego klienta, czas spędzony z nim jest dla mnie wyjątkową okazją do poznania jego historii, nie pamiętam nazwisk, ale pamiętam twarze. Z czasem stałam się również fotografem rodzinnym, dokumentuję ciążę, pierwsze miesiące życia dziecka, potem roczek, potem dwa... Coraz częściej trafiają do mnie całe rodziny na zdjęcie grupowe -wielopokoleniowe. Bardzo lubię zdjęcia biznesowe, gdzie obowiązuje pewien dress code, który również wymaga ode mnie odpowiedniego podejścia, inaczej bowiem fotografuję panią psycholog niż prezesa banku. Fascynuje mnie spotkanie z tak różnymi osobami, które wchodzą w pewne role w pracy. Staram się, aby zdjęcie odpowiadało funkcji jaką powinno spełniać, ale pod tym wszystkim dostrzegam przede wszystkim człowieka.
Czy zdjęcia zmieniają kobiety? Czy po sesjach wychodzą pewniejsze siebie?
Widzę takie przemiany. Można byłoby to nazwać sesjami fotograficzno - terapeutycznymi. Kobiety decydują się na sesję zdjęciową w wyjątkowych momentach swojego życia, robią sobie lub wybrankowi serca prezent na jakąś okrągłą rocznicę, ale też gdy się rozstają i potrzebują, by ktoś z zewnątrz pokazał im, jakie są piękne. Te przypadki lubię najbardziej, gdy mogę sprawić, że kobieta poczuje się znowu atrakcyjna i wyjątkowa. Ja po prostu dostrzegam piękno i odpowiednim światłem je uwypuklam, a wszelkie niedoskonałości pozostawiam w cieniu. Zdarza się, że mamy organizują takie sesje dla swoich dorastających córek. Jest to doskonałe posunięcie, ułatwiające budowanie poczucia własnej wartości u dorastających kobiet. Niektóre nastolatki postrzegają bowiem siebie, jak brzydkie kaczątka i trzeba im pomóc spojrzeć na siebie inaczej. Mam też sesje z kobietami do towarzystwa, które przyjeżdżają z drugiej części Polski, one potrzebują zdjęć, które będą trafiały do odpowiedniego klienta. Te spotkania są dla mnie prawdziwą przygodą, poznaję bowiem światy, do których nie ma dostępu przeciętna kobieta, żyjąca w regularnym związku. Nie oceniam tych kobiet i one to czują, poniekąd fascynują mnie ich historie...To tak trochę jak czytanie ciekawej książki, w której fabuła nie jest jednak fikcją.
Pamiętasz klienta lub zdjęcie, które utkwiło Ci wyjątkowo mocno w pamięci?
Dużo podróżuję. W ubiegłym roku byłam w Meksyku. Poznałam tam znaną designerkę Amparo Serrano, która stroni mediów, nie udziela wywiadów, bardzo dba o swoją prywatność. Kobieta ta przyjaźni się z moją siostrą i poprosiła mnie o sesję zdjęciową. Wiedziałam, że o takim zleceniu marzy niejeden fotograf. Było to spore wyzwanie, miałam przy sobie aparat, ale nie miałam wyposażenia studia. Sesja była robiona w jej wnętrzach, których nie znałam, sama robiłam modelce makijaż i fryzurę, dobierałam stroje. Zdjęcia wyszły rewelacyjnie. Ukazały się w gazetach i w internecie w Meksyku i Stanach Zjednoczonych Kluczem do sukcesu, kolejny raz, okazała się odpowiednia atmosfera, którą udało mi się wytworzyć. Mieszka cy znają dobrze Twoje wystawy, zwłaszcza tą stworzoną z Amazonkami.
Jak wspominasz pracę z tymi niezwykłymi kobietami?
Chciałam wykorzystać swoje umiejętności dla „dobrej sprawy”. Temat amazonek jest na tyle ważny, że warto było poświęcić czas i starania na jego realizację. Były to kobiety po mastektomii, które przeszły bardzo wiele. Kwestia samego faktu, że zgodziły się upublicznić, wydawał się aktem ogromnej odwagi. Mastektomia to temat tabu. Mają na to wpływ przeróżne czynniki - od nieświadomości, aż po strach i wstyd. Jak się jednak okazało, te kobiety nie miały z tym problemu, chciały o tym mówić, potrzebowały rozmowy jak terapii. Wystawa pokazywała je po zwycięstwie, one wygrały z rakiem! Amazonki dały mi mnóstwo siły i pokazały, że nasze problemy są szansą na rozwój i prace nad sobą. Ich historie dały mi moc. To była wystawa, która miała swoją misję, kalendarze ze zdjęciami bystrzyckich amazonek były rozprowadzane po szpitalach, przychodniach i ośrodkach zdrowia w całej Polsce. Miały dawać nadzieję na zwycięstwo tym, którzy właśnie walczyli z rakiem.
Czy masz już pomysły na kolejne wystawy zdjęć?
Mam dwa pomysły. Jeden to akty kobiet w maskach. Chcę pokazać kobiecą seksualność jako drogę do odnalezienia samej siebie. Chodzi mi o prawdziwe kobiety, bez operacji plastycznych zmieniających je w lalki barbie. Do projektu zapraszam osoby, które mnie czymś zainspirowały, które mają wyraźną osobowość! Ciekawa jestem jak postrzegają siebie i swoją intymność. Drugim pomysłem jest wykonanie zdjęć artystom polskim. Chcę zrobić tą wystawę nie tylko w Polsce, ale i za granicą. To mają być projekty prawdy.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.